Po czterech latach odwiedziłem Kraków – miasto nad miastami. Tu kościelne wieże szybują do nieba jak smukłe rakiety. Świątyń tu tyle, że policzyć trudno, a każda przechodnia swym wdziękiem zachwyca.  Rynek co kiedyś był szary i smutny wypiękniał jak panna, jak kwiat co się budzi. W kutych zaprzęgach lśniące białe konie ciągną dorożkę w kierunku Wawelu. Tak po królewsku tutaj się żyje i czuje oddech wiekowych murów. Pachnie historią z każdego kąta, a Sukiennice pełne turystów rozdają świątki i upominki. Patrzy Mickiewicz z podziwem w oku na stary  Kraków, który się zmienia i na dziewczęce młode spojrzenia, i tak powiada:

U stóp moich kraina dostatków i krasy,

Nad głową niebo jasne, obok piękne lice;

Dlaczegóż stąd ucieka serce w okolice

Dalekie, i – niestety! jeszcze dalsze czasy?

Gołębie nad głowami skrzydłami zagrają, przelecą nad murem gdzie Skrzynecki siada, a Pod Baranami płyną jasne dźwięki – Kraków historię swą opowiada. Każda kawiarnia i każda brama, ich los spisany na licznych kartach mają w pamięci wielu artystów, których los zetknął z tymi murami. Z Wieży Mariackiej hejnał popłynie i całe miasto głosem otoczy. Przechodnie wzniosą głowy do góry by nie przeoczyć żadnego dźwięku, który zostawią w sercu na zawsze. Kraków zaraża, kusi i nęci, kto raz mu spojrzy w błękitne oczy, znowu powróci na te ulice. Spacer po bruku starego miasta gdzie słychać lutni dawną muzykę ukoi serce i skołatane myśli uciszy. Tego spokoju i tej muzyki ludziom brakuje. Nie Ciechocinek i nie Cieplice uzdrowią człeka, tu znacznie więcej na ciebie czeka, ty potrzebujesz przenieść się w czasie. Dawka historii ciebie uleczy, przywróci siłę i wiarę w ludzi.

Floriańska Brama z samego rana pełna obrazów cieszących oko. Pędzą na płótnie szalone konie, a obok wieśniak w lichej sukmanie z grabiami w dłoniach gromadzi siano, czy dla tych koni?, nikt tego nie wie. Obok mężczyźni wlepiają oczy w krągłości, które stworzył artysta. Tyle tu piękna, rozkoszy, smutku- namalowane calutkie życie. Artysta widzi, słyszy i czuje, wszystko dokładnie kładzie na płótno. Obraz potrafi przetrwać przez wieki jak stary Kraków.

Patrzy na Wisłę wzniosłe zamczysko, sercem uderzy na wieki dzwon i znów zamilknie na dłuższy czas. Usnęli władcy na sarkofagach wiekowym snem. Kościuszko z szablą wtopioną w dłoni strzeże ich zamku przed najazdami. Pod jego siodłem wspaniały koń, taki co widział nie jeden bój, widział niejedno nasze zwycięstwo. A pod stopami tego zamczyska biegnie uliczka najstarsza w mieście. Po niej jeździły złocone wozy, karety władców i dworskie panie. Wielcy rycerze w żelaznej zbroi na tęgich koniach ostro podkutych.  Na Kanoniczej historii sporo, tu każdy kamień i każda cegła pamięta Kraków, który się rodził i pierwszych władców i pierwsze damy. Tu się rodziła nasza kultura, o którą teraz słabo się dba. Każdy chciałby mieć takie miasto, takie zabytki, taką stolicę. Z czego się zatem śmieją wrogowie z tak dumnej Polski i z jej kultury. Naród nasz może z pełnym szacunkiem podnosić głowę do samej góry. Polak potrafi” wkręcić żarówkę”(bez sojusznika zbędnej pomocy) i utrzeć nosa zdobytą wiedzą. To naród dumny i wartościowy niech wszyscy o tym dziś się dowiedzą. Kraków jest piękny, Polska urocza. Kto nigdy nie był nad Wisły brzegiem, ten stracił wszystko, ten nigdzie nie był.

 

Władysław Panasiuk