ANDRZEJEWSKI

W Illinois tak jak w wielu innych stanach służba publiczna ma niewiele wspólnego ze służbą społeczeństwu, a pieniądze podatników służą politykom. Kraina Lincolna, z którejkolwiek strony nie spojrzelibyśmy na finanse pełna jest najgorszych przykładów nepotyzmu i szastania pieniędzy. Ostatnio okazało się, że urzędnik odpowiedzialny za kontrolę zwierząt zarabia 105 tys. dolarów rocznie, administratorzy szkół na przedmieściach mają pensje powyżej $0,5 mln, zarobki kadry naukowej na uniwersytetach przekraczają $1,3 mln. Burmistrzowie 72 miasteczek Illinois mają dochody wyższe od wszystkich gubernatorów stanowych czyli ponad 180 tys. dolarów. Republikański gubernator Bruce Rauner oświadczył już związkowcom: “Illinois jest bankrutem”. Nie może być inaczej w sytuacji gdy ponad 100 tys. pracowników administracji i rządu stanowego zarabia powyżej 100 tys. dolarów, co kosztuje budżet stanowy 8 miliardów dolarów rocznie! W skład tej armii świetnie zarabiających pracowników służby publicznej wchodzi 18,900 nauczycieli i pracowników administracji. Tylko jeden z nich, Mohsin Dada, za administrowanie jednym z dystryktów szkolnych dostaje $248 tys. Z emeryturą przekraczającą ćwierć mln dolarów ma rocznie oficjalnie $503 tys. rocznej pensji. Ponad 9 tys. kadry zatrudniają wyższe uczelnie stanowe. Dr Fady Toufic Charbel w University of Illinois at Chicago zarabia $1,38 mln. Ponad 8,8 tys. pracowników ma urząd State of Illinois, np. zatrudniony przez stanowego komptrollera na zasadzie kontraktora Steven Valasek ma pensję w wysokości  $218,519. Tylko 2,5 tys. dolarów mniej zarabia demokratyczny burmistrz Chicago, Rahm Emanuel. Ratusz miejski dysponuje dokładnie 5,007 etatami dla kadry biurowej i pracowników. Razem z 7,637 zatrudnionymi przez władze federalne, a zarabiającymi sześciocyfrowe sumy, rocznie potrzeba 9,3 mld dolarów na same pensje. Roger Eddy, były członek stanowej Izby Reprezentantów oprócz “marnej” emerytury polityka w wysokości 30 tys. dolarów został dyrektorem wykonawczym Illinois Association of School Boards. Za jedyne $291,725.  Były gubernator Jim Edgar za spędzone dwie kadencje w Springfield dostaje emeryturę $2 mln. Nauczyciele na przedmieściach Chicago to prawdziwa elita finansowa. Tylko w dwóch kuratoriach: Township High School District 214 i  Palatine Township High School 211 jest 1,170 pedagogów z pensją przekraczającą $100 tys. Dystryktów szkolnych jest 900, w samym Chicago, gdzie wciąż nauczyciele strajkują żądając podwyżek, 1,100 z nich ma  roczny dochód sześciocyfrowy. Barierę 100 tys. dolarów łamią tysiące zatrudnionych w powiatach. Tylko w trzech ze 102 powiatów: DuPage, Lake i Will, 707 zatrudnionych posiada dochód roczny przekraczający 100 tys. dolarów.  Super pensje mają w Illinois zatrudnieni w wydziałach wodnym i parkowym. 100 tys. zielonych ma ok. 1,300 z nich. “Złote spadochrony” dostają nawet pohańbieni policjanci. Detektyw Ronald Yawger z chicagowskiej policji po kompromitacji z zaginionymi dowodami przeciwko bratankowi burmistrza Richard J. Daley, zabójcy młodego człowieka w bójce pod barem, przeszedł na emeryturę. Lisa Madigan – stanowy prokurator generalny dba o swoich 829 pracowników, dołączyła Yawgera do swojego zespołu i ten ma dziś $120 tys. razem ze świadczeniami emerytalnymi. W Illinois jest 1 mln pracowników sektora publicznego, z czego 650 tys. pracuje, a 350 tys. dostaje emerytury. Na ogólną liczbę 6.2 mln zatrudnionych w stanie wychodzi więc, iż jeden na sześć czeków trafia do zatrudnionego przez rząd lub będącego już na rządowej emeryturze. Wiele etatów stworzono dzięki najwyższym w skali całego kraju podatkom od nieruchomości. Illinois jest bankrutem. Gubernator ma rację. Tyle, że właśnie zatrudnił osobistą asystentkę dla swojej żony, nie będącej pracownikiem stanowym. Za pieniądze podatników oczywiście. W końcu jesteśmy w Illinois…

 

Tekst jest tłumaczeniem artykułu Adama Andrzejewskiego z  portalu OpenTheBooks.com, opublikowanego w magazynie Forbes.