Wiadomości ze Stanów Zjednoczonych i świata w telegraficznym skrócie:

* Było Ferguson, jest Baltimore, oby następne nie było Chicago? Uliczne quasiprotesty afroamerykańskiej społeczności po przypadkowych śmierciach jednostek w incydentalnych spięciach z policją, które są pretekstem do skandalicznych aktów wandalizmu połączonych z rabowaniem sklepów stają się zjawiskiem permanentnym. Wczoraj w ogniu stanęły ulice ubogiej dzielnicy Baltimore w Maryland, a zamieszki wybuchły tuż po pogrzebie 25-letniego Freddiego Gray’a, zmarłego 19 kwietnia na skutek uszkodzenia rdzenia kręgowego. Uraz miał być tragicznym skutkiem interwencji stróżów prawa 12 kwietnia br., ponoć Gray był w brutalny sposób wepchnięty do policyjnego radiowozu. Dla Afroamerykanów to kolejny śmiertelny incydent na tle rasistowskim. Nawet jeżeli tak było naprawdę, nawet jeżeli policjanci nadużyli swoich uprawnień, nawet jeżeli odegrało w całym nieszczęśliwym zajściu pewną rolę czyjeś uprzedzenie rasowe to od wymierzania sprawiedliwości jest sąd. Nie ulica żądająca jakichś samosądów lecz tylko i wyłącznie sąd. A jeżeli już w ramach solidarności oburzeni przedstawiciele liczącej 12 procent amerykańskiego społeczeństwa mniejszości afroamerykańskiej chcą publicznie – do czego mają pełne prawo – protestować to w żadnym wypadku nie może to stanowić zaczynu do palenia samochodów, demolowania ulic miast i plądrowania sklepów. Jako że dewastacja i walki z policją nie mają absolutnie nic wspólnego z demonstracjami w demokratycznym kraju. Jeżeli dojdzie do większego nieszczęścia podczas tychże ulicznych zajść to niestety największą odpowiedzialnością trzeba będzie obciążyć przywódców społeczności afroamerykańskiej z Jesse Jacksonem sr na czele. Wszak on i jemu podobni liderzy czarnoskórych Amerykanów sukcesywnie napinają sprężynę konfrontacyjną widząc w każdym, nawet najdrobniejszym incydencie przejaw wyrafinowanego rasizmu. Równocześnie ich postawa tworzy presję wobec polityków afroamerykańskich nawet najwyższego szczebla, z Barackiem Obamą włącznie. Dlatego właśnie prezydent USA będący konstytucyjnym gwarantem porządku publicznego po każdym zdarzeniu jak to z Baltimore demonstruje ekwilibrystykę słowną podług słynnego Wałęsowego “Jestem za a nawet przeciw” (tutaj akurat w odwrotnej kolejności). Ostro nawołuje do porządku, gani wandali, by po chwili z nutką nostalgii w głosie skonstatować, że w sumie to ich oburzenie rozumie, nawiązuje do trudniejszego startu czarnoskórej społeczności, jej społecznej marginalizacji itd, itp. Czyli tworzy swoiste alibi dla skandalicznych zachować. A w Baltimore wprowadzono od dziś godzinę policyjną (od 10 wieczorem do 5 rano) przez najbliższy tydzień. Porządku ma strzec Gwardia Narodowa. W poniedziałkowych zajściach rannych zostało 15 policjantów, aresztowano 27 “robiących” za demonstrantów, wszak faktycznie to zdziczałe wyrostki wyżywające się w zadymach ulicznych. Swołocz obrzucająca policjantów kamieniami, podpalające samochody i domy oraz pustosząca sklepowe półki. Kiedyś Wandale przybywały – teraz w Ameryce wandale odżywają!

* Hillary Clinton ledwie zdążyła zgłosić chęć kandydowania w wyścigu do prezydenckiego fotela w przyszłorocznej elekcji, nawet na dobre nie rozpoczęła swojej kampanii a już ją praktycznie… zakończyła. Partia Demokratyczna równocześnie znalazła się w nie lada kłopocie, jako że już teraz wypłynęły na światło dzienne niezbyt czyste finansowe występki jej żelaznego kandydata/kandydatki na stanowisko prezydenta Stanów Zjednoczonych. Miast liczyć kasę w rodzinnej fundacji – z mężem Billem – i odcinać nadal kupony od bogatej przeszłości politycznej – 8 lat Pierwsza Dama Ameryki, od 2009 do 2013 dzierżyła stanowisko sekretarza stanu USA – równocześnie niańcząc wnuczkę to pani Hillary zamarzyło się przejście do historii. Czyli jako pierwszej w dziejach Ameryki kobiecie objęcie najwyższego urzędu w kraju. Ewidentnie zapominając, że w tak transparentnym jak Stany Zjednoczone kraju każda publiczna osoba musi się poddać medialnemu prześwietleniu. Co właśnie zrobił wobec niej „New York Times”, a swoją cegiełkę w tymże dziele dołożył „Wall Street Journal”. Niekompetencja (tragedia Benghazi), skrajna nieodpowiedzialność (rządowa korespondencja poprzez prywatne konta e-mailowe) mogły zrazić do niej osoby ceniące sobie fachowość i przewidywalność na najwyższym stanowisku w państwie. Nadal wszak elektorat feministek oraz domowych gospodyń wydawał się niewzruszony i miał w teorii zagwarantować sukces wyborczy pani Clintonowej. Po dziennikarskich ostatnich rewelacjach nie wydaje się możliwe, aby piękniejsza część Ameryki mogła zaufać swojej do niedawna pewnej faworytce. No, ale takie muszą być skutki, gdy dzika chciwość bierze górę nad instynktem samozachowawczym. Mianowice „NYT” opisał proceder przyjmowania przez Hillary Clinton nieco okrężną drogą, bo poprzez jej i męża fundację, mocnych “tipów” od ciemnych typów. Jakimi byli emisariusze cara Putina z agencji energii atomowej Rosatom, a za pośrednika robił prezes sprzedanego Rosjanom strategicznego podmiotu gospodarczego. Okazuje się, że w 2013 r. rosyjska firma przejęła spółkę Uranium One z Kanady, ta ostatnia z kolei posiadała koncesje na wydobywanie uranu m.in. na terenie Stanów Zjednoczonych. Mówiąc wprost: Rosjanie położyli rękę na złożach uranu w Ameryce! Niebywałe, niewiarygodne, a jednak prawdziwe! Cała transakcja śmierdzi korupcją na odległość, bo doszło do niej dokładnie w latach, kiedy pani Hillary była sekretarzem stanu, a na tego typu “deal” zgodę musiały wydać agencje rządowe z Departamentem Stanu włącznie. Na czele którego stała wtedy właśnie Hillary Clinton. Dziwnym zbiegiem okoliczności dokładnie w tym samym czasie fundacja Clintonów wzbogaciła się o wielomilionowe donacje od udziałowców Uranium One. Co jeszcze bardziej ciekawe: akurat tych wpłat zabrakło w obligatoryjnym upublicznieniu wszystkich darczyńców fundacji Billa i Hillary. Inny wątek stanowi informacja „Wall Street Journal” o przelaniu w tym samym czasie (2009-2013)  na konto fundacji Clintonów blisko $9 milionów przez ukraińskiego oligarchę Wiktora Pinczuka. Zdaje się, że to raczej początek a nie koniec rewelacji na temat finansów byłego prezydenta i ewentualnej (raczej niedoszłej) pani prezydent USA. Mianowicie polityczni analitycy – chociaż zwykli śmiertelnicy pewnie i także – czekają z niecierpliwością na ukazanie się książki Petera Schweizera o intrygującym tytule „Clinton Cash” (“Gotówka Clintonów”). Oj, będzie się działo, będzie się działo…

* Skoro zahaczyliśmy o Rosję to w miarę aktualne dane statystyczne jednej z dziedzin życia. Niby nie kluczowej, jakkolwiek stanowiącej znamienny fragment aktualnego krajobrazu ekonomii Kremla. Mianowicie sytuacja w energetyce Rosji jest wprost katastrofalna. Poczynając od fizycznych osób, poprzez firmy, urzędy a skończywszy na innych podmiotach za prąd nie płaci tam niemal nikt.  Zaległości za elektryczność wynoszą już ponad 250 mld rubli co stanowi równowartość niemal $4,5 miliarda.

* Na koniec dzisiejszego przeglądu trochę statystyki, ale z zupełnie innej “beczki”. Według opublikowanych danych watykańskiego Rocznika Statystycznego Kościoła w latach 2005-2013 roku liczba katolików na świecie wzrosła z 1,115 do 1,254 miliarda, co stanowi 12-procentową progresję. Generalnie 17,7 procent z 7 miliardów osób zamieszkujących planetę Ziemia to dzisiaj katolicy.

* A mniej ciekawe dane dotyczą Kościoła katolickiego w Ameryce. I nie chodzi tutaj o liczbę wiernych ale smutne dane a’ propos odszkodowań za akty pedofilskie, jakich dopuścili się duchowni. Doroczny raport Episkopatu USA mówi o $150 milionach wypłaconych od czerwca 2013 do maja 2014 r. ofiarom molestowania przez duchownych. W sumie zgłoszonych zostało 657 zawiadomień o niecnych czynach księży, część z nich zostało uznanych jako nieuzasadnione pomówienia. Tak czy inaczej zjawisko napawa trwogą, a naszym, niektórym proboszczom polonijnych parafii w Chicago składamy wyrazy najwyższego podziwu za skuteczne wmawianie wiernym, że pedofilia w Kościele to szatański wymysł niewiernych, mający li tylko na celu poniżenie księży katolickich. Nie mający najmniejszego odzwierciedlenia w stanie faktycznym. Czyli zakłamywanie rzeczywistości na naszym lokalnym poletku kwitnie w najlepsze.

Leszek Pieśniakiewicz

meritum.us

foto: ftw.usatoday.com