Szósty mecz serii pomiędzy Chicago Blackhawks i Nashville Predators przyniósł sporo emocji, które bardziej wynikały z ogromnych nerwów i błędów z nich wynikających niż jakiegoś niesamowicie wysokiego poziomu gry obu drużyn. Niestety dla kibiców chicagowskiego zespołu, tych pomyłek więcej popełniali – szczególnie na początku spotkania – ich pupile, którzy stracili w ciągu pierwszych 11 minut aż 3 gole. Na szczęście Hawks, tylko sobie znanym sposobem, potrafili się podnieść i sami strzelili 3 bramki, dzięki czemu po 20 minutach meczu na tablicy świetlnej widniał wynik remisowy 3:3.

Bramki dla gości strzelili: James Neal – 2 i Matt Cullen – 1. Wszystkie trafienia były także “zasługą” chicagowskich obrońców, którzy zbyt łatwo pozwalali dochodzić do sytuacji strzeleckich napastnikom Nashville. Trzeba jednak również podkreślić, że Predators rozgrywali bardzo mądry mecz, nie pozwalając Hawks na rozwinięcie skrzydeł atakując chiagowian, i to całą piątką, na ich połowie lodowiska. Niedokładne podania, błędy w kryciu zdarzały się wówczas nawet najlepszym hokeistom gospodarzy, ale ci najlepsi potrafili swoje błędy zniwelować swoimi golami. Gole dla chicagowian zdobyli kolejno: Sharp (dobitka strzału Keitha), Toews (w przewadze liczebnej po przypadkowym odbiciu krążka łyżwą po strzale Sharpa) i Kane (na 6 sekund przed końcem tercji, po wygranym wznowieniu przez Richardsa, krótkim podaniu Keitha i pięknym strzale w okienko bramki Rinne). Wszystkie celne strzały gospodarzy były bardzo ciężko wypracowane i Predators mogli czuć się nieco załamani, gdyż w pierwszych 20 minutach spotkania grali prawie idealny hokej.

Po trzecim golu dla gości miejsce Darlinga w bramce Hawks zajął Crawford, który – przypomnijmy – stracił je w podobnych okolicznościach w pierwszym meczu obu zespołów.

W drugiej odsłonie pojedynku więcej z gry mieli chicagowianie, ale wynikało to z ostrożniejszej postawy w obronie dwóch oponentów. Najlepszą okazję do podwyższenia wyniku miał Keith, który wypracował sobie sytuację strzelecką, ale jego uderzenie obronił Rinne. Goście ograniczali się do groźnych kontr. Największym pozytywem drugich 20 minut, jeśli chodzi o Hawks, był złapany właściwy rytm gry, który pozwolił chicagowianom na lepsze rozgrywanie, dokładniejsze operowanie krążkiem, a co za tym idzie – kontrolowanie wydarzeń na lodowisku. Zachodziło tylko pytanie czy tak będzie wyglądać również 3. tercja meczu?

Ostatnia odsłona spotkania zaczęła się od lekkiej przewagi przyjezdnych, ale wszystko do czasu. Od około 50. minuty gospodarze ponownie wzięli bardziej zdecydowanie sprawy w swoje ręce czego efektem były falowe ataki na coraz bardziej zmęczonych Predators. Na 4 minuty przed końcem meczu, w sytuacji 5 na 5, piątka Keith-Seabrook-Hossa-Saad-Toews zamknęła gości w ich strefie na pełną minutę. Rezultatem tego była zwycięska bramka Keitha strzałem z dystansu. Rinne, zasłonięty przez własnego obrońcę i Hossę, nie był w stanie obronić uderzenia chicagowskiego defensora.

Tak więc  Hawks wygrywając sobotni mecz 4:3 wygrali także serię 4:2 i teraz zmierzą się z Minnesotą Wild, która wyeliminowała St. Louis Blues zwyciężając w serii także 4:2.

Ciekawostką wczorajszego pojedynku jest fakt, iż ostatni raz, kiedy wszyscy zdobywcy goli dla Hawks wpisali się na listę strzelców w tym samym meczu playoffs było spotkanie numer 6 w 2010 roku  pomiędzy Chicago Blackhawks i… Nashville Predators. Historia lubi się więc powtarzać…

* CHICAGO BLACKHAWKS – NASHVILLE PREDATORS 4:3 (3:3, 0:0, 1:0)
0:1 Neal (3. gol w sezonie) asysta: Jones 1.10 min.
0:2 Neal (4., podczas gry w przewadze) asysty: Franson i Forsberg 8.09 min.
1:2 Sharp (3.) asysty: Keith i Toews 10.37 min.
1:3 Cullen (1.) asysta: Ribeiro 11.16 min.
2:3 Toews (3., podczas gry w przewadze) asysty: Sharp i Kane 12.14 min.
3:3 Kane (2.) asysty: Keith i Richards 19.54 min.
4:3 Keith (2.) asysta: Toews 56.12 min.

Strzały na bramkę: 32-25 na korzyść Hawks

Seria 4:2 i awans Blackhawks

Leszek Zuwalski

meritum.us