Premiera filmu dokumentalnego prezentującego miejsca i osoby związane z historią obrazu „Jezu, ufam Tobie”, namalowanego w 1934 roku według wskazówek św. Faustyny Kowalskiej, odbyła się w przeddzień święta Miłosierdzia Bożego w Wilnie. Film przygotowała Telewizja Litewska; zdjęcia kręcone były w Polsce i na Litwie.
– To nie jest dokument o samym obrazie. To film o ufności, zaufaniu i braku zaufania – powiedział reżyser Aleks Matviejev tuż przed premierą w Domu Kultury Polskiej, w przeddzień pokazu w Litewskim Narodowym Teatrze Dramatycznym. Jak podkreślił, polsko-litewska produkcja jest małym wkładem we wspólne dziedzictwo. W filmie występują osoby duchowne: księża, siostry zakonne oraz aktorzy m.in. Radosław Pazura i Dalia Michalevicziute, którzy otwarcie mówią o swoim związku z kultem Miłosierdzia Bożego.
– To nie przypadek, że idea nakręcenia takiego filmu powstała właśnie w Wilnie – powiedział PAP pomysłodawca filmu ks. Mariusz Marszałek, pochodzący z Łodzi, a od trzech lat pełniący posługę w wileńskim Sanktuarium Bożego Miłosierdzia.
Ks. Marszałek przypomniał, że to właśnie w Wilnie wszystko się zaczęło. – Tutaj w 1934 roku był malowany obraz, tutaj była podyktowana Koronka do Miłosierdzia Bożego. Tutaj, tak naprawdę, były pierwsze obchody święta Miłosierdzia Bożego – podkreślił.
W tym roku przypada 80. rocznica publicznego wystawienia obrazu. Jak przypomina ks. Marszałek, błogosławiony ks. Michał Sopoćko – spowiednik i duchowy kierownik świętej siostry Faustyny Kowalskiej – początkowo sceptycznie odnosił się do jej objawień i nie za bardzo wiedział, co ma zrobić z namalowanym przez Eugeniusza Kazimirowskiego – według wskazówek zakonnicy – obrazem Jezusa Miłosiernego. Dlatego obraz po namalowaniu znalazł się za furtą klasztorną sióstr benedyktynek. Wówczas – jak zaznacza ks. Marszałek – Jezus ponownie ukazał się s. Faustynie i nakazał, by obraz był publicznie czczony.
Według niego zakłopotany ks. Sopoćko wykorzystał wówczas sytuację, że został poproszony o wygłoszenie kazania w oktawie wielkanocnej w Ostrej Bramie i poprosił proboszcza o wystawienie obrazu, który miał mu być pewną pomocą do jego homilii. – I w ten to sposób, w pierwszą niedzielę po Wielkanocy w 1935 roku obraz został wystawiony, a w 80. rocznicę tego wydarzenia postanowiliśmy zaprezentować pierwszy film dokumentalny o obrazie – mówi ks. Marszałek.
Jak dodał, film powstał z myślą o szerzeniu kultu Miłosierdzia Bożego, a także przypomnieniu o tym, jak ważną rolę w historii tego kultu zajmuje Wilno.
Oryginał obrazu „Jezu, ufam Tobie” znajduje się w Wilnie, w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia – niewielkiej renesansowej świątyni, jednonawowej, włączonej w ciąg kamienic ulicy Dominikańskiej na wileńskiej starówce.
Obraz został tu zawieszony przed 10 laty. Przedtem znajdował się w pobliskim barokowym polskim kościele św. Ducha. Decyzja ówczesnego arcybiskupa, metropolity wileńskiego, a obecnie emerytowanego kardynała Audrysa Juozasa Baczkisa o przeniesieniu obrazu wzbudziła liczne protesty Polaków na Litwie. Polacy mówili, że zabiera im się obraz, że kościół, do którego jest przenoszony, jest zbyt mały.
– Pomimo różnych perturbacji i trudności pomysł o przeniesieniu obrazu okazał się bardzo owocny. Obraz znalazł się w centralnym miejscu, dotychczas bowiem wisiał w bocznym ołtarzu. Kult Miłosierdzia Bożego zaczął się szerzyć – ocenia ks. Marszałek.
Jego zdaniem wileńskie sanktuarium swą okazałością nie ma przypominać krakowskiego sanktuarium w Łagiewnikach. – Mam nadzieję, że nigdy sanktuarium wileńskie nie będzie przypominało krakowskiego. Kraków ma swoją specyfikę, a Wilno swoją. Są to zupełnie dwa różne miejsca, chociaż tak mocno związane z kultem Bożego Miłosierdzia – mówi.
– Usłyszałem kiedyś mądrą myśl: Wilno jest takim Betlejem Miłosierdzia Bożego – dodaje. – Tutaj się wszystko zaczęło, tutaj doszło do spotkania siostry Faustyny z księdzem Sopoćko, tutaj był malowany obraz, tutaj była podyktowana Koronka do Miłosierdzia Bożego. Tutaj, tak naprawdę były pierwsze obchody Święta Miłosierdzia Bożego. Kraków natomiast jest takim Rzymem, centrum dowodzenia i nikt na pewno nie będzie próbował odebrać mu tego statusu.
Z Wilna Aleksandra Akińczo, Polska Agencja Prasowa
foto: PAP / Marcin Bednarski