Wojna światowa nie zaczyna się w momencie, kiedy strony konfliktu ogłoszą, że ją zaczynają. Wojna rozkręca się niepostrzeżenie.
Tak uczy historia. 1 września 1939 roku, kiedy Hitler wkraczał do Polski, nie sądził, że zaczyna II wojnę światową. Był pewien, że pójdzie mu gładko, bo kraje europejskie nie wypowiedzą wojny z powodu Polski. Jak wiemy, nie mylił się, bo we wrześniu na słowach się skończyło.
Czy rok po aneksji Krymu i niemal rok od rozpoczęcia regularnej wojny z Ukrainą Władimir Putin też tak sądzi? Nie wiem. Ale opierając się na opiniach fachowców, mogę przypuszczać, że dziś sytuacja jest podobna. Znawca Rosji Putina, historyk i pisarz Jurij Felsztyński nie ma co do tego wątpliwości.
Piszę o tym nie dlatego, że przeczytałem jego książki, ale dlatego, że niedawno rozmawiałem z nim osobiście. Ze smutkiem na twarzy rosyjski historyk szkicował najbardziej prawdopodobny, jego zdaniem, rozwój wydarzeń. Felsztyński jest pełen obaw. Według niego jesteśmy dziś niebezpiecznie blisko wybuchu czegoś na kształt III wojny światowej. – On (Putin) będzie szedł do momentu, aż mu się nie powie »stop«, jest świadomy tego, że jeżeli zdobędzie kraje nadbałtyckie, to nikt nie będzie o te kraje walczył. To jest główny problem. Putin żyje w przeświadczeniu, że NATO i świat nie rozpoczną z nim wojny z powodu krajów nadbałtyckich – mówi Felsztyński. Co więc robić? Recepta jest prosta: należy zatrzymać Putina na Ukrainie. Bo gdy zostaną zaatakowane kraje bałtyckie, już będziemy mogli mówić otwarcie o wybuchu III wojny.
Więcej w Plus Minus
Krzysztof Ziemiec
Rzeczpospolita
foto: beforeitsnews.com