Obojętnie na jakich pozycjach plasują się w danym momencie sezonu drużyny Chicago Blackhawks i St. Louis Blues pojedynki pomiędzy nimi zawsze przynoszą wiele emocji. Nie inaczej było i dzisiaj.
Bardziej agresywnie zaczęli gospodarze, a więc zawodnicy St. Louis Blues, których akcje wyglądały na dokładniejsze. W ich przeprowadzaniu aktywnie uczestniczyli obrońcy Blues, co stwarzało automatycznie przewagę liczebną w strefie przeciwnika, ale także narażało dany zespół na niebezpieczne kontry ze strony rywala. Właśnie w takiej sytuacji Hawks objęli prowadzenie. Skutecznymi wykonawcami kary na St. Louis byli gracze czwartej linii ataku gości, a dokładnie dwójka Carcillo i Kruger. Ten ostatni pokonał bramkarza gospodarzy Elliotta wykorzystując zasłonę stworzoną przez jednego z obrońców Blues. St. Louis jest jednak klasowym zespołem i łatwo się nie poddaje. Efektem konsekwentnej gry Blues i błędu Oduyi, który zapędził się do strefy obrony St. Louis, był wyrównujący gol Tarasenki w 27. minucie spotkania. Najlepszy zawodnik gospodarzy wykorzystał znakomite podanie Schwartza i w pojedynku sam na sam – po ładnym zwodzie – nie dał Crawfordowi żadnych szans. Rosjanin już wcześniej miał znakomite okazje na zmianę wyniku, lecz oprócz wspomnianego gola to Crawford wychodził z tych potyczek obronna ręką. Niespełna 5 minut po trafieniu gospodarzy Hawks ponownie objęli prowadzenie po strzale Bickella, który dopadł do odbitego krążka przez Elliotta i strzelił mocno po przekątnej bramki. Radość gości trwała tylko półtorej minuty. Po sporym zamieszaniu przed bramką Blackhawks i “wjechaniu” w Crawforda przez Oshie do bezpańskiego krążka doszedł Beckes i wyrównał stan na 2:2.
W ostatnich 20 minutach spotkania więcej sił mieli chicagowianie, którzy być może nie atakowali zaciekle, ale kontrolowali przebieg wydarzeń na lodowisku. W odpowiednim też momencie zadali decydujący cios, wykorzystując przewagę liczebną. Po płynnym wprowadzeniu krążka do strefy Blues i ostatnim podaniu Saada gola zdobył Hossa. Kiedy wydawało się, że gospodarze poderwą się jeszcze raz do desperackich ataków (udało im się to jeszcze tylko raz przez okres 30 sekund), Hawks po prostu nie pozwolili odebrać sobie krążka, a co gorsza dla Blues – strzelili jeszcze jednego gola do pustej bramki gospodarzy (Hossa).
Dzięki tej wygranej chicagowianie zmniejszyli dystans punktowy do wczorajszego rywala do 4 oczek i zakończyli siedmiomeczową turę wyjazdową na plusie: 4 zwycięstwa i 3 porażki.
Kolejne 8 meczów Hawks rozegrają na własnym lodowisku, w tym jutrzejszy z Arizona Coyotes.
* ST. LOUIS BLUES – CHICAGO BLACKHAWKS 2:4 (0:1, 2:1, 0:2)
0:1 Kruger (5. gol w sezonie) asysta: Carcillo 4.38 min.
1:1 Tarasenko (28.) asysty: Schwartz i Stastny 26.52 min.
1:2 Bickell (10.) asysty: Rundblad i Kane 31.25 min.
2:2 Backes (18.) asysty: Oshie i Pietrangelo 32.53 min.
2:3 Hossa (11., podczas gry w przewadze) asysty: Saad i Bickell 51.19 min.
2:4 Hossa (12., do pustej bramki) asysta: Saad 59.46 min.
Strzały na bramkę: 28:27 na korzyść Hawks.
Leszek Zuwalski
meritum.us