Do niedzielnego spotkania Chicago Blackhawks z Minnesotą Wild obie ekipy przystępowały z nadzieją, że przerwą swoją passę nie najlepszych występów “punktowych” i sportowych w ostatnim tygodniu.
Na półmetku zmagań sezonu NHL Hawks znajdują się na drugim miejscu w swojej grupie, a Wild na ostatnim. Chicagowianie potrzebują wspomnianych punktów, aby dotrzymać kroku Nasville Predators i St. Louis Blues na szczycie tabeli, a Minnesota, aby marzyć nadal o awansie do playoffs nie może tracić dystansu do zespołów walczących o ostatnie 8. miejsce premiowane grą właśnie w drugiej, decydującej części sezonu.
Jak się okazało, krok do przodu uczynili wczoraj hokeiści “Wietrznego Miasta” pokonując pewnie rywali 4:1.
Niedzielny pojedynek od początku toczył się pod dyktando chicagowian, chcących za wszelką cenę zapomnieć o piątkowym występie w Edmonton. Już w 3. minucie gry stuprocentową okazję do zdobycia bramki zmarnował Patrick Sharp, trafiając z bliskiej odległości prosto w bramkarza gości. Minutę później było już jednak 1:0 dla Hawks. Trójkową akcję Toews, Saad i Hossa celnym strzałem zakończył Słowak. Ostatnie podanie do niego w wykonaniu kapitana drużyny było majstersztykiem inteligencji hokejowej. Po tym golu przez kolejne 5 minut gospodarze nie opuszczali prawie w ogóle tercji rywala co w konsekwencji przyniosło podwyższenie prowadzenia na 2:0 po golu Bryana Bickella. W tej sytuacji tym razem majstersztykiem techniki – ale hokejowej – popisał się Patrick Kane wystawiając krążek koledze z drużyny w taki sposób, że ten po prostu nie mógł do siatki nie trafić. 3:0 mogło być już w 12. minucie, lecz w poprzeczkę trafił krążkiem Jonathan Toews.
W drugich 20 minutach meczu gra się bardziej wyrównała, lecz widać było, że Hawks kontrolują przebieg wydarzeń na lodowisku. W 32. minucie spotkania Brad Richards skutecznie dobił strzał Kane’a, a 7 minut później Johnny Oduya nieudane podanie Toewsa do Hossy (jutro ten znakomity zawodnik obchodzić będzie swoje 36. urodziny).
Dwie minuty przed czwartym golem dla chicagowian rzutu karnego nie wykorzystał Jason Zucker, którego wcześniej faulował Hjalmarsson. Bardzo dobrze broniący wczoraj Corey Crawford nie musiał nawet interweniować, gdyż napastnik gości karnego mocno przestrzelił.
W ostatniej części spotkania Minnesota strzeliła honorowego gola, ale był to już łabędzi śpiew ekipy przyjezdnej.
Teraz Blackhawks do piątku będą mieli czas na zregenerowanie sił i na parę treningów bez presji meczowej. Na te krótkie wakacje podopieczni Joela Quenneville na pewno zasłużyli.
* CHICAGO BLACKHAWKS – MINNSOTA WILD 4:1 (2:0, 2:0, 0:1)
1:0 Hossa (9. gol w sezonie) asysty: Toews i Saad 4.17 min.
2:0 Bickell (9.) asysty: Kane i Richards 7.53 min.
3:0 Richards (9.) asysty: Kane i Bickell 31.08 min.
4:0 Oduya (2.) asysty: Toews i Hossa 38.25 min.
4:2 Cooke (3.) asysty: Brodziak i Brodin 55.08 min.
Strzały na bramkę: 37-35 na korzyść Wild
Leszek Zuwalski
meritum.us