Krańcowo różne oblicza miał dzisiejszy pojedynek naszych Blackhawks z szalenie niewygodnym rywalem, jakim już od dobrych kilku lat jest zespół Nashville Predators. Na pożegnanie roku w United Center podopieczni Joela Quenneville zafundowali swoim sympatykom prawdziwą huśtawkę nastrojów.

Niewiele pozytywnego można napisać o grze zawodników Chicago Blackhawks w pierwszych 30 minutach ostatniego tegorocznego meczu z Nashville Predators. W United Center wydawało się, że gotowi do gry byli tylko goście, którzy nie tylko byli lepsi od chicagowian, to jeszcze udokumentowali to zdobyciem 3 goli. Gospodarze wyglądali na zdezorientowanych i zaskoczonych bardzo agresywną postawą Predators. Hawks nie byli w stanie złapać właściwego sobie rytmu gry i – co gorsza – popełniali proste błędy w rozgrywaniu krążka. Po trzech kolejnych celnych strzałach Nashville (Josi, Smith i Neal) wydawało się, że Blackhawks się nie podniosą. Od 31. minuty spotkania jednak coś zmieniło się w grze chicagowian. Energia zaczęła powracać do dusz i ciał Hawks, którzy w ciągu 7 minut strzelili sami 3 gole doprowadzając tym samym do remisu. Najpierw celnie strzelił Brad Richards po podaniu Versteega. Później Andrew Shaw w zamieszaniu podbramkowym doprowadził do stanu 2:3, a na 3:3 trafił Marian Hossa, wykorzystując grę w przewadze liczebnej 4 na 3. Niestety Predators także wykorzystali odsiadywanie kary przez chicagowianina i na minutę przed drugą przerwą ponownie objęli prowadzenie (Neal). Nikt nie mógł więc przewidzieć co się stanie w ostatnich 20 minutach tego dziwnego pojedynku. Jaka drużyna Hawks pojawi się na lodowisku: przebudzona czy półśpiąca?

Od 40. do 48. minuty była to wersja “nocna”. Później chicagowianie zaczęli powoli wracać do rzeczywistości i przebudzenie w końcu nastąpiło – i to w najlepszym do tego momencie. Na nieco ponad minutę przed końcową syreną meczu, po wycofaniu bramkarza, na 4:4 strzelił celnie Brian Bickell dobijając uderzenie z dystansu Rundblada.

W dogrywce, kiedy gra się 4 na 4 i jest więcej miejsca na lodowisku, obie drużyny stworzyły szereg sytuacji strzeleckich. Żadna z okazji nie została jednak wykorzystana i o zwycięstwie decydowały rzuty karne. Jeden celny strzał Jonathana Toews i Chicago Blackhawks nie tylko wygrali ten mecz oraz zdobyli 2 punkty (Nashville 1 punkt), ale wygrali także serię meczów w sezonie regularnym co oznacza, że w przypadku takiej samej ilości zdobyczy punktowej na koniec roku, Hawks wyprzedzą Predators w tabeli swojej grupy.

* CHICAGO BLACKHAWKS – NASHVILLE PREDATORS 5:4 po rzutach karnych (0:2, 3:2, 1:0, 0:0, karne 1:0)
0:1 Josi (5. gol w sezonie) asysta: Gaustad 11.50 min.
0:2 Smith (11.) asysty: Wilson i Ribeiro 17.12 min.
0:3 Neal (12.) asysty: Wilson i Rinne 27.28 min.
1:3 Richards (7.) asysty: Versteeg i Keith 30.33 min.
2:3 Shaw (6.) asysty: Sharp i Bickell 35.48 min.
3:3 Hossa (8., podczas gry w przewadze) asysty:  Kane i Keith 37.43 min.
3:4 Neal (13., podczas gry w przewadze) asysty: Fisher i Forsberg 39.04 min.
4:4 Bickell (5.) asysty: Rundblad i Keith (17) 58.47 min.

rzuty karne: 1:0 Toews

strzały na bramkę: 42-40 na korzyść Hawks

Leszek Zuwalski

meritum.us