25 tysięcy policjantów z USA i Kanady i tłumy nowojorczyków żegnały zastrzelonego w poprzednią niedzielę policjanta Rafaela Ramosa.

Nigdy dotąd tak wielu policjantów nie uczestniczyło w pogrzebie kolegi.

Ramosa i jego partnera, Wenjiana Liu, zastrzelił 28-letni czarnoskóry Ismaaiyl Brinsley, który następnie popełnił samobójstwo.

Wśród żegnających funkcjonariusza osobistości był m.in. wiceprezydent Joe Biden i burmistrz Bill de Blasio.

Zgromadzeni na pogrzebie funkcjonariusze oczekiwali, że burmistrz Nowego Jorku przy tej okazji przeprosi za swoje wcześniejsze stwierdzenia, w których oskarżył policję o złe traktowanie czarnoskórych obywateli i zarzucił jej rasizm.

Sam żonaty z Afroamerykanką stwierdził, że obawia się o bezpieczeństwo swojego syna w kontaktach z policją.

Te słowa spowodowały niespotykaną dotąd atmosferę napięcia między nowojorską policją a burmistrzem miasta. Doszło do tego, że gdy de Blasio zmierzał na konferencję prasową i musiał przejść przez kordon policjantów, ci odwrócili się do niego plecami. Ten gest powtarza się w każdym miejscu, w którym dochodzi do kontaktu burmistrza z funkcjonariuszami.

Podczas pogrzebu burmistrz nie poruszył tego tematu.

Zabójstwo policjantów jest kolejnym aktem trwającej w USA tragedii związanej ze śmiercią kilkorga czarnoskórych obywateli zabitych przez policjantów.

W Nowym Jorku już od kilku tygodni narastają antypolicyjne nastroje, podburzane przez czarnoskórych i skrajnie lewicowych przywódców. Gubernator stanu Nowy Jork Andrew Cuomo zapewnił, że jakiekolwiek groźby wobec policjantów i agresywne zachowania nie będą tolerowane.

W Nowym Jorku zaostrzono środki bezpieczeństwa.

amk

rp.pl

foto: nydailynews.com