Gwałtowny spadek cen paliw ożywił w USA dyskusję na temat zniesienia zakazu eksportu tego surowca. Za otwarciem rynków lobbuje od dawna sektor naftowy. Pomysł jednak ma swoich zagorzałych przeciwników.
Zakaz eksportu ropy wprowadzono w 1975 roku, w samym środku kryzysu naftowego, gdy obowiązywało nałożone przez OPEC embargo na sprzedaż ropy Stanom Zjednoczonym. Przez wiele lat USA były w coraz większym stopniu uzależnione od importu ropy i próbowały w ten sposób zatrzymać wydobywany w kraju surowiec. Obecna sytuacja krańcowo się zmieniła. Według amerykańskiego Departamentu Energii, dzięki wydobyciu ropy z pokładów łupkowych Stany Zjednoczone wyprzedziły w tym roku Arabię Saudyjską i stały się największym producentem tego surowca na świecie. Na globalnym i wewnętrznym rynku notuje się nadpodaż ropy naftowej. Cena surowca w USA spadła poniżej 60 dolarów za baryłkę. Jak twierdzi Tom Kloza, główny analityk Oil Price Information Service (OPIS), realnym scenariuszem jest utrzymywanie się przez dłuższy czas cen w granicach 40-50 dolarów za baryłkę.
– Amerykańska rewolucja energetyczna sprawiła, że nasza obecna polityka eksportowa straciła sens – stwierdzili nafciarze zrzeszeni w grupie lobbingowej American Petroleum Institute – eksport części naszych ogromnych zapasów ropy powinien zapewnić większą stabilność na światowych rynkach, tworząc nowe miejsca pracy i przynosząc całemu krajowi dodatkowe dochody – tłumaczą.
W Kongresie pojawiły się już projekty ustaw w sprawie zniesienia zakazu eksportu. Rozpatrywane będą w przyszłym roku w nowej kadencji, gdy w obu izbach większość będą mieli sprzyjający naftowemu lobby republikanie.
– Zwykłego konsumenta nie obchodzi wcale to, co dzieje się na światowych rynkach. Liczy się tylko to, ile płaci przy pompie. Spadające ceny na stacjach paliw pozwolą nam na zmiany w polityce naftowej w Waszyngtonie – uważa republikański kongresman z Teksasu Joe Barton, który promuje ustawę o zniesieniu zakazu eksportu. Jego zdaniem zdjęcie embarga mogłoby pozwolić Stanom Zjednoczonym na utrzymanie wydobycia na dotychczasowym poziomie, a tym samym na uratowanie miejsc pracy.
Propozycja zmiany polityki ma jednak swoich przeciwników. Przeciwko zniesieniu zakazu eksportu ostro protestują obrońcy środowiska, twierdzący, że doprowadzi to do jeszcze większego uzależnienia USA od ropy.
– Zwiększone wydobycie oznacza także większe niebezpieczeństwo wycieków i zanieczyszczeń źródeł wody – przypomina Michael Marx, dyrektor kampanii Beyond Oil. Wytaczane są także argumenty natury geopolitycznej. Eksport ropy może zmniejszyć zainteresowanie Stanów Zjednoczonych utrzymaniem obecności wojskowej w krajach Bliskiego Wschodu, np. w Zatoce Perskiej burząc dotychczasowy układ sił.
Tom Kloza zwraca uwagę, że bilans zniesienia zakazu może być niejednoznaczny, bo część rafinerii w USA kupuje dziś ropę od rodzimych producentów znacznie poniżej cen światowych. Dla tych zakładów oznaczałoby to produkowanie droższego paliwa – uważa Kloza.
t.d.
ekonomia.rp.pl
foto: salon.com