Tak bezwartościowy rubel jak dzisiaj, był w Rosji ostatnio 16 lat temu. Gwałtownego spadku nie powstrzymały kolejne interwencje bank centralnego.

Na zakończenie dnia na moskiewskiej giełdzie walutowej za euro w rozliczeniu „na jutro” płacono 71,56 rubli a za dolara 57,47 rubli. W tym czasie ropa marki Brent osiągnęła poziom z głębokiego kryzysu 2009 r. – 62,37 dol. Spadek nastąpił po tym jak IEA (Międzynarodowa Agencja Energetyczna) obniżyła prognozę wzrostu światowego popytu na ropę w 2015 r. i przepowiedziała dalszy spadek cen.

W trakcie dzisiejszego dnia euro osiągnęło już kurs 72,14 rubli a dolar – 57,99 rubli. Wtedy pojawiła się interwencja Banku Rosji. Rzucone na rynek waluty zbiły kursy do 69,76 rubli za euro i 55,94 rubli za dolara.

Dzięki interwencji zwiększyły się też obroty piątkowe. W ciągu ośmiu godzin handlu parą dolar/rubel w rozliczeniach na jutro, obroty przekroczyły 5,8 mld dol.

– W naszej ocenie Bank Rosji gra ze spekulantami zbyt słabo. Trzeba być twardym, wrzucać na rynek rzeczywiście duże kwoty, by zmienić oczekiwania, bo rynkiem tak naprawdę kierują oczekiwania – ocenił Aleksiej Michejew z banku VTB24, podała agencja Reuters. Według analityka, na razie spekulanci oczekują właśnie tego co ma miejsce, czyli spadku kursu równoległego do spadku ceny ropy.

Oprócz ropy jest jeszcze jeden ważny czynnik nacisku na rubla. To deficyt walut spowodowany sankcjami, zamykającymi bankom i firmom dostęp do zachodniego finansowania. Do końca grudnia rosyjska gospodarka musi spłacić Zachodowi 33 mld dol. i ok. 120 mld dol. w przyszłym roku (wg oceny banku centralnego). Pytanie brzmi: skąd je wziąć?

IT

ekonomia.rp.pl

foto: en.ria.ru