– Moja pierwsza wizyta w Polsce? W latach 90. Warszawa wyglądała inaczej niż sobie wyobrażałam, bo słyszałam tylko o ruinach – wspomina córka gen. Andersa.

– Widzę, jak jeżdżę po kraju, że wszyscy są zafascynowani tym, jak kiedyś było. Ja dopiero teraz zdaję sobie sprawę z tego, że wy nic o tym nie wiedzieliście. Zawsze, jak tu przyjeżdżam, to jest duże zainteresowanie moją osobą. Z kolei ja cały czas odkrywam to, co o ojcu było pisane i mówione tutaj, w Polsce – opowiada Anna Maria Anders, której pamięć i wspomnienia przywróciła wystawa “Londyn – stolica Polski. Emigracja polska 1940-1990”.

– Mój pierwszy kontakt z Polską był chyba w 1972 albo 1973 roku, kiedy mój kolega tu przyjechał. Myślałam wtedy, że on jest taki odważny. (…) Moja mama nigdy nie przyjechała do Polski przed upadkiem komunizmu. Pierwszy raz zabrała mnie tam w 1991 roku. Na mamie to wywarło wielkie wrażenie. Dla mnie to było trochę dziwne. Nie mówiłam wtedy jeszcze płynnie po polsku. Natomiast Warszawa wyglądała lepiej, niż ją sobie wyobrażałam, bo słyszałam tylko o ruinach. Nie przypuszczałam, że miasto będzie do tego stopnia odbudowane. A byłam wtedy tylko w Warszawie. Akurat było nadanie ulicy oraz szkole imienia gen. Andersa. Potem widziałam jakieś zdjęcia, ale mnie na nich nie było, więc pewnie mama sama tu przyjechała. Ona bardzo to wszystko przeżywała. Zresztą często ją tu zapraszali, tak jak mnie teraz. Do dziś nas mylą – opowiada Anders.

Założyła fundację zajmującą się kształceniem dzieci, wspiera upowszechnianie historii, śledzi też polską politykę i jej marzeniem jest… pomnik ojca w Warszawie.

– Jak to się stało, że nie ma pomnika generała Andersa w Warszawie? Będę o tym mówić, kiedy tylko będę miała ku temu okazję. Bardzo chciałabym, żeby taki pomnik powstał: mój ojciec na białym koniu – kończy swoje wspomnienia Anders.

Przysłuchiwała się Paulina Persa, Polska Agencja Prasowa

foto: PAP / Marcin Bielecki