1 października superszybki japoński shinkansen obchodził 50. urodziny. To na razie najszybsza kolej w Japonii, ale na horyzoncie pojawi się niedługo nowa, magnetyczna i w dodatku budowana dla USA.

Sens magnetycznej kolei polega na tym, że porusza się ona bez kół. Dzięki odpychającym się magnesom pociąg nie ma kontaktu z powierzchnią toru i dosłownie unosi się nad szynami. Nie ma tarcia, można rozwijać wyższe prędkości i taki lewitujący nad ziemią zestaw wagonów mknie szybciej od konkurencji.

Kolej buja w obłokach

Obecnie najszybsza jest chińska kolej maglev działająca w Szanghaju i zapewniająca połączenie centrum miasta z lotniskiem Pudong. Może osiągać nawet 501 km/h. Szybsza jest testowana w Japonii linia MLX01, która notowała 80 km/h więcej, ale to linia na razie służąca eksperymentom z lewitującymi pociągami. 50-letni Shinkansen może niedługo stać się pociągiem ledwie ekspresowym, ponieważ od następnego roku rusza budowa połączenia między Tokio a Nagoją przy pomocy maglevu. Czas podróży może ulec skróceniu z dotychczasowych 100 minut (najszybsze połączenie, można jechać nawet 180 minut) do 40. Koszt budowy takiej trasy to ponad 100 ml dolarów, a termin planowanego zakończenia budowy 2027 rok.

W Stanach Zjednoczonych, które dysponują jedynie doświadczalnymi odcinkami kolei maglev powstaje ambitny plan stworzenia połączenia pomiędzy Waszyngtonem a Baltimore. Linia ma mieć długość 64 kilometrów (niewiele mniej niż trasa w Szanghaju) i oferować czas przejazdu oscylujący wokół 15 minut. Obecnie taka podróż trwa godzinę. Linia ma następnie zostać przedłużona do Nowego Jorku i zaoferować klientom godzinną podróż między stolicą a NY. Dziś najszybsze połączenie pomiędzy tymi miastami zajmuje 170 minut.

Pomoc z Japonii

Projekt jest ambitny i tym samym drogi. Połowę z planowanych do wydania 10 mld dolarów obiecali sfinansować Japończycy, a firma Central Japan Railway chce udostępnić Amerykanom swoją technologię pociągów maglev. Dla Tokio to znakomita okazja, by pokazać możliwości techniczne swoich inżynierów oraz stworzyć z magnetycznej kolei towar eksportowy. Japończycy stają do walki z firmami z Niemiec (Siemens) i Francji (Alstom).

Na budowie nowej trasy zależy zarówno japońskiemu premierowi Shinzo Abe, jak i prezydentowi Obamie, jednak kosztowne projekty transportu publicznego mają to do siebie, że czasami pozostają jedynie w sferze planowania. Amerykański Amtrak nie zdołał zebrać 151 mld dolarów na stworzenie szybkiego połączenia między Nowym Jorkiem, Bostonem i Waszyngtonem i tym samym nie zdąży zakończyć konstrukcji przed 2030 rokiem. Japończycy wraz z amerykańską firmą The Northeast Maglev (TNEM) chcą zdążyć przed 2024 rokiem, by szybki maglev był w stanie przewozić kibiców sportowych, którzy być może przyjadą na letnią olimpiadę, do walki o którą chce stanąć stolica USA. Być może także razem z Bostonem czy właśnie Baltimore.

Pozostaje przekonać jeszcze do technologii magnetycznej lewitacji zwolenników tradycyjnych, osadzonych na ziemi szybkich pociągów. Trzeba też dostać odpowiednie zgody na przebudowę ponad stuletniej trasy kolei elektrycznej prowadzonej pomiędzy amerykańskimi miastami. Ale wobec amerykańsko-japońskiego rozmachu to zaledwie drobiazgi, którymi nie ma nawet co się przejmować. Można z powodzeniem unosić się nad ziemią czekając na pierwszy lewitujący odjazd.

Rafał Tomański

ekonomia.rp.pl

foto: thehigherlearning.com