Wiadomości z Chicagolandu w telegraficznym skrócie:

* Dobry start Blackhawks! Wczoraj rozpoczęła kolejną edycję National Hockey League, dzisiaj inauguracyjny pojedynek stoczyły nasze “Jastrzębie”. W American Airlines Center w Dallas podopieczni Joela Quenneville zmierzyli się z tamtejszymi “Gwiazdami”. Rozpoczęło się fatalnie, jako że przez mniej więcej połowę regulaminowego czasu gry na tafli dominowali gospodarze. Chaos w obronie i nieporadność w ofensywie, tylko 3 celne strzały oddane na bramkę Stars w 1. tercji i po tej części… prowadzenie Hawks 1:0 (trafienie z dystansu Duncana Keitha). No, ale to głównie zasługa naszego golkipera Corey’a Crawforda. Zresztą uznanego graczem meczu (w sumie 32 udane interwencje, w tym około dziesięciu kapitalnych; jego vis ‘a vis Kari Lehtonen zaliczył 26 obron). Gdy miejscowi odwrócili role, jako że ich nawałnica przyniosła po trafieniach Trevora Daley’a i Cody Eakina prowadzenie 2:1 – ostro do odrabiania strat zabrali się chicagowanie. Ogromne tempo akcji, świetne kombinacyjne akcje i soczyste strzały. W 3. tercji już dominacja Blackhawks nie podlegała dyskusji co musiało skończyć się wyrównującym golem. Autorem którego był – podczas gry w przewadze – Patrick Sharp. Rezultat nie uległ już zmianie do końca regulaminowego czasu gry, dogrywka także nie wyłoniła zwycięzcy, stąd musiało dojść do serii rzutów karnych. W tej padł tylko jeden gol, techniczny majstersztyk w wykonaniu Patricka Kane’a. Cudowne umieszczenie krążka pod poprzeczką bramki dało wygranie karnych 1:0 a całego spotkania 3:2. Tak więc na dzień dobry dwa punkty dla “Jastrzębi”, a w sobotę inauguracja sezonu w Chicago. O 7.30 PM nasz zespół będzie podejmował w United Center Buffalo Sabres.

* Nie ma litości dla seksualnych zboczeńców, a ten wyrok powinien stanowić przestrogę dla wszystkich, którzy nie radzą sobie z powstrzymaniem nieokiełznanego pożądania. Na 35 lat więzienia skazał sąd niejakiego Erica Chunga. Ten chicagowski taksówkarz miał dopuścić się w lutym 2013 napaści seksualnej na dwie kobiety, a dwa niezależne od siebie zajścia miały miejsce w podchicagowskim Prospect Heights. Azjatyckiego pochodzenia napastnik podjął jeszcze trzecią identyczną próbę zaspokojenia swoich żądz. Nieudaną na szczęście i to po niej został ujęty. Najprawdopodobniej na bardzo surowy wyrok miał wpływ fakt, że seksualny maniak wykorzystał do realizacji skrajnie nagannych celów swój zawodowy status i pojazd mający służyć społeczeństwu, a nie stanowić rodzaju pułapki dla pasażerów. W tym wypadku pasażerek.

* Kolejne nasze chicagowskie prawo serii, jako że kłopotów na głównych lokalnych lotniskach nie widać końca. Zaczęło się od nieszczęsnego pożaru wywołanego przez pomyleńca w centrum kontroli ruchu lotniczego nad Chicago w Aurorze 26 września br. Ruch na O’Hare i Midway został wstrzymany na kilka godzin. Gdy odrabianie zaległości szło pełną parą tym razem pogoda zakłóciła normalny cykl pracy lotnisk, wszak meteorolodzy wieszczyli huraganowe wiatry. I ponownie wstrzymano odloty i przyloty, teraz na kilkanaście godzin. W ostatni poniedziałek, 6 października, kolejny niefart. W tym ostatnim przypadku miała miejsce awaria linii telefonicznej w centrum kontroli lotów w Elgin. W prawdzie usterkę usunięto już po 45 minutach, mimo to w międzynarodowym porcie lotniczym O’Hare odwołano 105 lotów. Szacuje się, iż ten feralny serial spowodował straty co najmniej $200 mln. No, jak się nie wiedzie to się nie wiedzie. Teraz pewnie szefostwo obu naszych lotnisk dmuchając na zimne będzie się obawiało nawet najmniej prawdopodobnych zagrożeń. Chyba nawet ptaków odlatujących w cieplejsze strony. Modląc się, byle tylko ich trasy omijały Midway i O’Hare.

Tekst i zdjęcie

Leszek Pieśniakiewicz

meritum.us