W najbliższych dekadach na naszej planecie fale oceaniczne osiągną wysokość 40 metrów – pisze Krzysztof Kowalski.

Ponad 1000 naukowców uczestniczyło w Montrealu w międzynarodowej konferencji pod hasłem „Meteo, jaka przyszłość?” zorganizowanej przez Międzynarodową Organizację  Meteorologiczną. Przedstawiali najnowsze prognozy dotyczące klimatu naszej planety. Nie są optymistyczne.

– 10 lat po podpisaniu protokołu z Kioto, międzynarodowego porozumienia dotyczącego redukcji emisji gazów cieplarnianych i przeciwdziałania globalnemu ociepleniu, problem nie polega na tym, aby ustalić, czy globalne ocieplenie rzeczywiście nastąpiło. Ono jest już nieodwracalne, dlatego trzeba się do tego przystosować – komentowała przedstawione w Montrealu wyniki dr Jennifer Vanos z Texas Tech University.

Potrzebne superkomputery

Prof. Simon Wang z University of Utah w Salt Lake City przedstawił wyniki prac swojego zespołu nad klimatem w pierwszej dekadzie bieżącego stulecia. W tym okresie średnia temperatura planety wzrosła o 0,47 st. C. Jeśli zmiany będą postępowały w tym tempie, około 2025 roku średnia temperatura wzrośnie o 1 st. C., a to wywoła wzrost parowania o 7 proc. To z kolei spowoduje natężenie wszystkich zjawisk atmosferycznych. Prognoza ta sięga 2050 roku, wtedy średnia temperatura podniesie się o 2 st. C.

W takich warunkach będzie widać gołym okiem, że chmury tworzą się błyskawicznie, dając opady o natężeniu niespotykanym we wcześniejszych dekadach. Tym samym częściej wystąpią powodzie i będą gwałtowniejsze. Typowe staną się silne burze śnieżne i nagłe fale mrozu, takie jak te, które nawiedziły podczas ostatniej zimy Amerykę Północną. Oczywiście, na drugim pogodowym biegunie będą zabójcze upały i okresy wyniszczającej suszy.

Dr Paul Williams, meteorolog z brytyjskiego Uniwersytetu w Reading, pracując nad wpływem globalnego ocieplenia na prądy strumieniowe, mógł skorzystać z amerykańskiego superkomputera Uniwersytetu Princeton, jednego z najpotężniejszych na świecie. – Miałem to wyjątkowe szczęście – powiedział badacz. – Ale w nadchodzących dekadach badania klimatologiczne bez takich supermaszyn będą praktycznie niemożliwe. Nie da się bez nich brać pod uwagę wszystkich sił, elementów i dodatkowych porcji energii, jakie przyniesie globalne ocieplenie.

Uwaga, turbulencje

Prądy strumieniowe są to wiatry wiejące na półkuli północnej z zachodu na wschód. To dzięki nim lot z Nowego Jorku do Warszawy trwa zazwyczaj około godziny krócej niż lot z Warszawy do Nowego Jorku. Prądy strumieniowe wieją z prędkością ok. 100 km/godz. na wysokości 10–12 km.  Obliczenia dokonane przez dr. Paula Williamsa wskazują, że zmiany klimatyczne wzmocnią te prądy. Wywrze to zasadniczy wpływ na komunikację lotniczą.

Obecnie samoloty pasażerskie przebywają w strefie turbulencji 1 proc. czasu lotu. W połowie stulecia będzie to dwukrotnie dłużej. – Nie wiemy, czy samoloty to wytrzymają, nie są one projektowane z myślą o takich warunkach, poddane zostaną działaniu sił, do jakich nie zostały przystosowane – ostrzega dr Williams.

Nie lepiej będzie na morzu. Za kilka dziesięcioleci należy się spodziewać monstrualnych fal stanowiących wyzwanie dla ruchu pasażerskiego i statków towarowych. Dziś rejestrowane niekiedy fale wysokości 20 metrów klasyfikowane są jako „poza kategorią”.

Ale wszystko wskazuje na to, że takie góry wodne trzeba będzie klasyfikować jako fale I kategorii, ponieważ ekstremalne fale będą dwukrotnie wyższe, osiągną wysokość 40 metrów.

– Niestety, jesteśmy dopiero na początku zmian klimatycznych. Oceany wywrą na nie ogromny wpływ, uwalniając wielkie porcje energii i emitując do atmosfery dużo więcej pary wodnej niż obecnie – wyjaśnia prof. Simon Wang.

Jednym z najbardziej spektakularnych skutków globalnego ocieplenia, już teraz bardzo wyraźnym, dokumentowanym przez uczonych na bieżąco, jest roztapianie się czaszy lodowej na Grenlandii. Dr Eric Brun z Meteo-France szacuje, że proces ten dokona się przed końcem XXII w., wtedy poziom oceanów wzrośnie o sześć metrów, znikną delty wielu rzek, m.in. Nilu i Dunaju, nie będzie śladu po archipelagach na Pacyfiku.

Uchodźcy klimatyczni

Ale to dopiero w przyszłym stuleciu. Natomiast w bieżącym wzrost poziomu oceanów także będzie już katastrofalny w skutkach. Jonathan Bamber i Willy Aspinall z Uniwersytetu w Bristolu sporządzili prognozę, z której wynika, że do 2100 roku poziom oceanów z 90-proc. prawdopodobieństwem wzrośnie o 62 cm.

Spowoduje to utratę 6 proc. terytorium Holandii, 17,5 proc. Bangladeszu,  zniknięcie  pacyficznych państewek Kiribati, Tuvalu, Vanuatu.

Biuro Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych do spraw Uchodźców alarmuje, że skutkiem rosnącego poziomu wód będzie to, iż do końca stulecia 250 milionów ludzi straci – dosłownie – grunt pod nogami, staną się uchodźcami klimatycznymi.

Krzysztof Kowalski

Rzeczpospolita

foto: greenprophet.com