Opublikowano wyniki badań dotyczących nowojorskich taksówkarzy i ich pracy w 2013 roku. Wynika z nich, że szoferzy w “Wielkim Jabłku” zrobili w ub. roku ok. 100 mln kursów, a za 55 proc. z nich zapłacono kartami kredytowymi.
Najlepsze napiwki dają klienci wieczorni, których jest około 19 proc., to wracająca po pracy do domu klasa średnia i ludzie z pieniędzmi poruszający się po mieście takim środkiem lokomocji by pozwolić sobie na co nieco w barze czy restauracji. „Złotówy” mogą jeszcze liczyć na napiwek od nocnego pasażera, często wstawionego. Niestety siódmą najpopularniejszą sumą napiwku dawaną przez klientów płacących „plastikiem” jest zero dolarów! Szokująco dużo nowojorczyków niezależnie od długości kursu daje kierowcom taksówek dosłownie jednego zielonego. Czasy pogawędek pasażerów z kierowcami skończyły się, płacenie kartą zmechanizowało odruchy nawet bogatszej części klientów.
„Businessweek” podaje przykłady trendów panujących na rynku od kilku lat: napiwki zmalały wraz ze wzrostem stawek za przejazdy, gratyfikacja za dobrą obsługę rośnie w momencie przejścia rachunku z $20 do $30, a gdy opłata przekracza $40 istnieje bardzo wyraźna tendencja do dobrego „tipowania” ale tylko przy końcówce 0 lub 5. Jak to tłumaczą naukowcy? Otóż gdy zamawiamy np. dwa jaja na obiad łatwiej nam psychicznie do kilkudolarowego rachunku dorzucić kilka singli niż przy nawet niewysokim zostawić na stole dodatkowe 20 proc. „Businessweek” wskazuje też graniczną liczbę 50 dolarów, gdy ludzie w zdecydowanej większości decydują, iż $10 napiwek jest wystarczający, niezależnie od ostatecznej taryfy.
Magazyn Bloomberga pokazuje także absurdy naszych zachowań w taksówce: średni napiwek od rachunku opiewającego na $64 (11,41 dolarów) jest wyższy od gratyfikacji przy opłacie $100 (11,21 dolarów). Dlaczego? Tego chyba żaden naukowiec nie jest w stanie wytłumaczyć…
Sławomir Sobczak
meritum.us
foto: monipag.com