Słuchając radiowych dyskusji na temat zajść w Ferguson nie mogę wyjść z podziwu nad pewnością siebie polonijnych redaktorów popisujących się niestety nagminnie brakiem przygotowania i znajomości tematu.
Nie trzeba mieszkać w Missouri i znać getta St. Louis by mieć świadomość jak trudna jest tam praca stróży porządku. Nie będę bronił policjanta, który zastrzelił młodego Michaela Browna bo od tego jest sąd, ale – jak już wiemy – Darren Wilson był funkcjonariuszem z sześcioletnim stażem więc nie nowicjuszem, któremu puściły nerwy. Media generalnie pokazują sytuację w Ferguson tendencyjnie, w zależności czy są lewicowe to skazują zaocznie policjanta, jeśli konserwatywne: bronią na siłę Wilsona choć nie wiadomo jeszcze jakiego jest koloru skóry.
Socjaliści z przekonania, a takowych jest w polonijnych środkach masowego przekazu od groma epatują opinię publiczną opowieściami o dramacie rodziców, którzy włożyli tyle sił by chłopiec skończył szkołę średnią. Jak się dziś okazało ze zdjęć publikowanych w Internecie Brown lubował się w pokazywaniu sygnałów lokalnych gangów co oczywiście nie oznacza automatycznie, że był bandytą. Dziennikarze z lubością powtarzają, iż Michael to był „przyjazny gigant”, który z niecierpliwością czekał na początek roku szkolnego w college’u. Tymczasem przebojem w sieci jest film z monitoringu sklepowego, na którym widać, że Afroamerykanin wielce podobny do Browna bierze udział w napadzie i dzieje się to na minuty przed tragicznym zajściem z policją, kiedy młody człowiek uderzył policjanta i mając sięgnąć po jego broń ginie od kul. Brown na pewno był nieuzbrojony, ale sytuacja jest mocno niejasna. Na pewno dało to asumpt szumowinom do rabowania sklepów i demolowania samochodów pod hasłami sprawiedliwości. Ładne to żądania przestrzegania prawa gdy podpala się auta i wynosi ze sklepu skradzione towary!
Dlatego zwracam się z apelem do kolegów redaktorów w Chicago, zanim wydacie werdykt w jakiejkolwiek kontrowersyjnej sprawie, poczytajcie na dany temat, nie porównujcie przypadku Browna do zastrzelenia czarnoskórego nastolatka Trayvona Martina przez białego ochroniarza na Florydzie bo to dwie różne sprawy. Przypomnijcie sobie przypadek Rodney’a Kinga z 1992 roku, spalenie Detroit w latach 60. i zamieszki w Chicago w tym samym czasie. Nie opowiadajcie bzdur na antenie i na łamach swoich periodyków tylko dlatego, że w środku przesiąknęliście ideałami Marksa i Lenina. Zanim poprzecie hasło “śmierć policji!” popatrzcie dookoła siebie, albo wybierzcie się nawet w środku dnia w okolice np. skrzyżowania Madison i Western. Jeśli uda się wam wrócić cało polecam wizytę w bibliotece, nic tak nie przygotowuje do zawodu jak lektura niezbędnych pozycji…
Sławomir Sobczak
meritum.us
foto: rollingout.com