Ciekawe, ale informacje o krwawych walkach we wschodniej Ukrainie, śmiertelnych ofiarach podczas konfliktu w strefie Gazy czy masowych śmierciach w Iraku przyćmiła niby błaha wiadomość – ale udokumentowana króciuteńkim nagraniem filmowym – o unicestwieniu w Wielkim Kanionie Kolorado wiewiórki.
Nagranie wstrząsnęło opinią publiczną pod wszystkimi szerokościami geograficznymi stając się inspiracją akcji mającej na celu znalezienie złoczyńców. Mówiąc wprost, półgłówków rodem ponoć z Francji, którzy najwyraźniej mocno nudzili się zaliczając największą szczelinę Ziemi wpadając na wyjątkowo kretyński pomysł: urządzili sobie spektakularną egzekucją Bogu ducha winnej wiewiórki. Mianowicie jeden z dowcipnisiów-sadystów zwabił zwierzątko okruchami na skraj przepaści, a gdy to konsumowało darowiznę drugi z “mundralów” z kopa posłał wiewióreczkę w otchłań kanionu. A ta leciała co najmniej kilometr, jako że Grand Canyon ma głębokość nawet do 1.600 metrów.
Wyjątkowe bestialstwo, które poruszyło cały świat, nie tylko obrońców zwierząt. Ci ostatni zresztą, zrzeszeni w organizacji PETA (People for the Ethical Treatment of Animals) wyznaczyli nagrodę za wskazanie oprawców w wysokości 10 tysięcy funtów. Tyle tylko, że jak formalnie ukarać za głupotę zwykłych debili? I co z tego, iż być może zostaną namierzeni skoro nikt im nie udowodni “morderstwa” choćby z powodu braku ciała “ofiary”. Absolutnie przypadkowo dokonane nagranie przez niejakiego Jonathana Hildebranda (też turystę zaliczającego Wielki Kanion) cieszy się ogromną popularnością w sieci YouTube bijąc rekordy oglądalności. I wywołując powszechne poruszenie.
Na marginesie wiewiórkowego skandalu wyłania się nowe zagadnienie, syndrom XXI wieku, pokłosie powszechnego dostępu do elektroniki. Zdobyczy techniki, za sprawą których dokonuje się permanentna kontrola wszystkich przez wszystkich. Niepotrzebne są już kamery, każdy w swoim smartfonie czy nawet nowej generacji telefonie ma urządzenie do rejestrowania obrazów. Zewsząd słychać narzekania na powszechną inwigilację a w sumie sami uczestniczymy w totalnym podglądaniu bliźnich. A potem upublicznianiu wszystkiego cobyśmy nie nagrali. W tym konkretnym przypadku pewnie z korzyścią dla powszechnego zdrowia psychicznego, wszak zwyrodnialców należy napiętnować. I to w każdym zakątku świata. Tyle tylko, czy ten popularny proceder (włączanie przy byle okazji nagrywarki) nie obdziera nas w wielu przypadkach całkowicie z prywatności? Bo i sąsiad może zarejestrować/udokumentować, jak przykładowo nie mogąc wytrzymać “ciśnienia” siusiamy gdzieś pod drzewkiem. Następnie umieścić śmieszny filmik na jakimś Facebooku, Twitterze czy nawet YouTube. W dobie dzisiejszej techniki spersonifikowanie nie sprawi większej trudności odpowiednim służbom, za czym pójdzie z pewnością ukaranie co najmniej finansowe za dopuszczenie się niecnego czynu. Co gorsza jednak – być może grozi nam także kompromitacja towarzyska. Niby nic wielkiego, ale śmieszny film może spowodować śmiech towarzystwa przez lata całe. Stygmat, bądź nawet ostracyzm, jest nieunikniony.
Kamery w sklepach, kamery w autobusach, kamery biurach, kamery urzędach. Kamery (te zamontowane w telefonach) w rękach przypadkowych, mijających nas na ulicach przechodniów. Jak żyć? Wszędzie jesteśmy podglądani. – Permanentna inwigilacja! – jak krzyczał maksymalnie zdesperowany Maks (Jerzy Stuhr) w kultowej “Seksmisji” (produkcja z 1983 r.). No i patrzcie Państwo – sprawdziło się! Tylko kto by pomyślał, że sami będziemy uczestniczyć w tej totalnej inwigilacji. Z niemal hobbystycznych pobudek kontroli wszystkich przez wszystkich.
Jedyną radą jest maksymalna samodyscyplina, wieczna czujność. Takowej nie wykazali pomyleńcy znad Sekwany i świat ich teraz szuka. Może nie aby ukarać – ale na pewno publicznie napiętnować. W tym akurat przypadku w pełni słusznie. Skoro dopuścili się haniebnego czynu to niech w jakiś sposób odcierpią za chwilowy upust sadystycznych emocji. Tylko czy podobnych bestialskich zachowań wobec zwierząt nie odnotowuje się każdego dnia tysiące? Pójdźmy dalej. Czy codziennie nie mają miejsca barbarzyńskie wręcz czyny, z mordowaniem niewinnych istot ludzkich, przez innych ludzi? Czemu te inne kardynalne zachowania nie wywołują aż takiego poruszenia? Zdaje się, że wszystko za sprawą ludzkiej percepcji. Zupełnie inaczej działa na społeczeństwo informacja – nawet najbardziej dramatyczna – usłyszana lub przeczytana, a całkowicie odmiennie zobaczona. Bo w tym drugim przypadku nie potrzeba uruchamiać wyobraźni. Żywy obraz przeraża dogłębnie. I stąd unicestwienie wiewiórki z Wielkiego Kanionu wywołało tak wielkie poruszenie. Zdaje się, że u niektórych większe nawet niż wieści o śmiertelnych ofiarach na Ukrainie, w strefie Gazy, Iraku, Afganistanie czy najuboższych krajach Afryki.
Za sprawą nas samych Wielki Brat czuwa. Nawet w Wielkim Kanionie. Spychając poniekąd na manowce naprawdę wielkie dramaty, które dokonują się każdego dnia. Wykazując współczucie wobec cierpiących zwierząt nie zatraćmy czasem empatii wobec ludzi. Wszak to zdaje się być zgoła ważniejsze.
Tekst i zdjęcie
Leszek Pieśniakiewicz
meritum.us
aby obejrzeć zajście w Grand Canyon kliknij tutaj