Argentyna będzie rywalem Niemiec w ścisłym finale XX Piłkarskich Mistrzostw Świata, który rozegrany zostanie w najbliższą niedzielę, 13 lipca, na legendarnej Maracanie w Rio de Janeiro.

Drugi półfinał mundialu, czyli potyczka na Arena Corinthians w Sao Paulo pomiędzy Argentyną a Holandią miała być futbolową ucztą a okazała się niestrawnym zakalcem, antypropagandą piłki nożnej, tej na najwyższym poziomie. Już po pierwszych 15-20 minutach nijakiego meczu 61.606 zasiadających na trybunach kibiców mogło przypuszczać, że dzisiaj to emocji się nie doczekają. Bo i czuło się, iż oba zespoły wyszły na plac gry raczej aby nie przegrać niż wygrać w otwartej, ciekawej wymianie ciosów. Może coś się uda wydłubać, jakiś zawodnik rywali potknie się, zrobi jakiś błąd, który się wykorzysta i prześlizgniemy się finału – odnosiło się od pierwszego kopnięcia futbolówki wrażenie, że obaj selekcjonerze tak nastawili swoich graczy. A jeżeli nie no to sprawa rozstrzygnie się w serii karnych. Szczególnie zespół Louisa van Gaala sprawiał wrażenie, że nie chce grać, a od razu najchętniej przystąpiłby z marszu do konkursu “jedenastek”. Poszczęściło się w podobnej loterii w ćwierćfinale z Kostaryką to i czemu z Albicelestes miałoby być inaczej. W dodatku, że obaj golkiperzy Oranje wydawali się – teoretycznie przynajmniej – lepsi od strzegącego bramki Argentyny Sergio Romero. Tylko, że nic dwa razy się nie zdarza. No, przynajmniej rzadko się tak dzieje. Ale o zgubnych kalkulacjach nieco później.

Próba dorabiania teorii do praktyki z nazywaniem środowej potyczki eufemizmami w rodzaju “piłkarskie szachy” – co ma dość często miejsce – to właściwie tylko i wyłącznie zakłamywanie rzeczywistości. Ten półfinał był wszak po prostu nudny jak flaki z olejem. Wolne tempo spotkania, przetrzymywanie piłki w środkowej strefie, żadnych szarż, frontalnych ataków, mecz w regulaminowym czasie gry w ogóle bez strzałów. Wielki Lionel Messi jedynie absorbował dwóch, a momentami nawet trzech “plastrów”, pod nieobecność Angela di Marii (kontuzja) szarpać próbował trochę Gonzalo Higuaina, ale raczej nieudolnie. Selekcjoner Albicelestes Alejandro Sabella wyraźnie nastawił swoich podopiecznych na zachowawczą, ostrożną grę, niemniej przynajmniej z próbami przechodzenia do ofensywy. Oranje nawet nie udawali, że mają zamiar atakować. Arjen Robben, Wesley Sneijder czy Robin van Persie aktywni byli jedynie daleko od bramki rywali. À Propos tego ostatniego to nie wiedzieć czemu van Gaal uparcie desygnował go w ostatnich meczach do gry. Fakt, że to doskonały snajper na co dzień Manchesteru United, ale na Brasil 2014 poza pierwszym meczem z Hiszpanią grał totalny “piach”. Magia nazwiska?

Gra nieco się rozruszała dopiero w dogrywce, niemniej dwa zagrożenia bramkowe ze strony Argentyny i jedno w wykonaniu Holandii w ciągu 120 minut przestanej – bo nie przebieganej, a i walki też nie było – potyczki to stanowczo za mało nie tylko jak na półfinał, ale i w ogóle mundialowy mecz. Rozczarowanie, wielkie rozczarowanie.

Sprawa rozstrzygnęła się dopiero w serii karnych. Gdzie kalkulacje sztabu szkoleniowego zespołu Księstwa Niderlandów totalnie wzięły w łeb. Konkurs “jedenastek” to wszak loteria. Stąd tutaj zakładać z góry nic nie można. Trochę lekceważony Romero wyszedł zwycięsko przy strzałach z “wapna” Rona Vlaara i Sneijdera (pokonali go tylko Robben i Dirk Kuyt), co przy perfekcji Messiego, Ezequiela Garay’a, Sergio Aguero i Maxi Rodrigueza dało wygraną Argentynie 4:2.

“Biało-Błękitni” w ścisłym finale XX MŚ. Prawda jest jednak taka, że Messi s-ka maksymalnie wysoko nie awansowali, oni się tam prześlizgnęli. Stawiałem przed mistrzostwami na taki finał (Niemcy – Argentyna), ale za nic w świecie nie pomyślałbym, że Albicelestes osiągną ten cel w tak marnym stylu. Argentyna wszystkie swoje mundialowe potyczki wygrywała różnicą jednej bramki lub awansowała – jak dzisiaj – po rzutach karnych. Czasami nawet były to zwycięstwa szczęśliwe. No, ale kto powiedział, że mistrzowskie tytuły zdobywa się po pięknej grze…

* HOLANDIA – ARGENTYNA 0:0 karne 2:4
Holandia: Jasper Cillessen – Stefan de Vrij, Ron Vlaar, Bruno Martins Indi (46 Daryl Janmaat) – Dirk Kuyt, Georginio Wijnaldum, Wesley Sneijder, Nigel de Jong (62 Jordy Clasie), Daley Blind – Arjen Robben, Robin van Persie (96 Klaas-Jan Huntelaar).
Argentyna: Sergio Romero – Pablo Zabaleta, Martin Demichelis, Ezequiel Garay, Marcos Rojo – Lucas Biglia, Javier Mascherano, Enzo Perez (81 Rodrigo Palacio) – Lionel Messi, Gonzalo Higuain (82 Sergio Aguero), Ezequiel Lavezzi (101 Maxi Rodriguez).
Żółte kartki: Indi, Huntelaar – Demichelis.
Sędziował: Cuneyt Cakir (Turcja).

Leszek Pieśniakiewicz

meritum.us