Na lotach przez Atlantyk zarabia się naprawdę sporo, obłożenie jest spore, nic więc dziwnego, że kilka dni temu loty przez „Morze Atlasa” rozpoczął pierwszy tani przewoźnik.
Pierwsza maszyna linii Norwegian przeleciała z Londynu do Nowego Jorku, samoloty norweskie docelowo latać będą także do Los Angeles, San Francisco i na Florydę. Do lotów transoceanicznych przymierza się inny niskobudżetowy przewoźnik, irlandzki Ryanair, który chce znacznie zwiększyć swoją flotę by rozpocząć walkę z gigantami rynku, ale i małymi liniami typu LOT.
Przy astronomicznych cenach za bilety przez większą część roku taka wiadomość powinna być dla nas radosna. Przyjrzawszy się jednak ofercie bliżej, rzednie nam mina. Spróbowałem dokonać rezerwacji online na stronie internetowej linii. Wyszło mi, że za bilet na trasie Warszawa – Nowy Jork w drugiej połowie września i z powrotem trzy tygodnie później zapłacę grubo ponad 3 tys. złotych plus opłaty za bagaż i możliwość płacenia kartą kredytową oraz bez posiłku na pokładzie. Tymczasem poprzez orbitz.com znalazłem lot w tym samym czasie na tej samej trasie kosztujący 614 dolarów i to porządną linią British Airways, gdzie karmią normalnie i choć jedną walizkę wliczają w cenę biletu.
Norwegian tak jak LOT wprowadził na linie transoceaniczne oszczędne i zupełnie nowe Dreamlinery, tyle że konkurencja czyli BA, Lufthansa, Air France czy Austrian Airlines dysponuje sprawdzonymi maszynami dużego zasięgu dodatkowo mając już ugruntowaną pozycję i zdobyty prestiż.
W biznesie lotniczym wciąż szuka się oszczędności, właśnie agencje podały, że po kolejnych badaniach rynku linie lotnicze w Irlandii i Chinach wdrażają projekt przewożenia pasażerów na… stojąco. Pomysł nienowy i trudny w realizacji, ale ponętny. Okazało się, że dodanie poprzez redukcję wygodnych foteli do obecnych możliwości 20 proc. miejsc więcej powoduje spadek cen biletów nawet o 44 procent (!) – czytamy w najnowszym International Journal of Engineering and Technology.
Gdzie w takim „stojącym” miejscu umieścić pasy bezpieczeństwa wymagane we wszystkich samolotach świata? To jest pytanie, nad którym głowią się producenci samolotów i przewoźnicy. Ian Gregor, rzecznik Federal Aviation Administration i naukowcy dowodzą, że jest możliwe siedlisko z pewnego rodzaju szelkami, które służyłyby bezpieczeństwu pasażera podczas startów, lądowań i turbulencji, ale tylko na niedługich trasach. Wg konstruktora koncepcyjnego rozwiązania profesora inżyniera lotniczego Fairuza I. Romliego z malezyjskiego uniwersytetu Putra takie fotele-tablice mogą być w użyciu maksymalnie trzy godziny. Gregor z kolei zapowiedział testy urządzeń nie dając wielkiej nadziei naukowcom. Podobnie zareagowała Jean Medina, rzeczniczka grupy handlowej Airlines for America, która orzekła, że i tak o powodzeniu pomysłu zadecydują klienci swoimi portfelami, a jak na razie komfort siedzenia jest decydujący.
Sławomir Sobczak
meritum.us
foto: en.wikipedia.org