CNN Money twierdzi, że Chicago zostało szóstym najbardziej zestresowanym miastem w Stanach Zjednoczonych.

Natychmiast po podaniu tej wiadomości inna telewizja, NBC Chicago podważyła ten dziwny ranking, ale że kliniki psychiatryczne są w weekend zamknięte to trudno zweryfikować tę informację. Niemniej jednak “Wietrzne Miasto” znalazło się już drugi raz w tym roku w czołówce aglomeracji psychodelicznych więc niewątpliwie coś jest na rzeczy. W poprzednich badaniach społeczeństw wielkich amerykańskich miast Movoto Real Estate i Forbes w czołówce niestety widziało także i naszą metropolię.

CNN Money za główne przyczyny złego samopoczucia mieszkańców Chicago uważa: straszliwe zimy, wysoką stopę bezrobocia, problemy z ulicznymi korkami, niezdrowy tryb życia  i sporą liczbę dni bez słońca na niebie.

W badaniu wykorzystano dane statystyczne z rządowych i niezależnych badań 55 metropolii USA w oparciu o pięć kategorii: sytuację ekonomiczną, rynek pracy, sytuację rodzinną, przestępczość i styl życia. Brutalne zimy nie są jednak bynajmniej najbardziej stresujące rezydentów Chicago. Mimo oficjalnie zakończonej recesji stopa bezrobocia jest wciąż wysoka, a przecież miliony Amerykanów już się o zasiłek nawet nie stara. Kłopoty z ruchem ulicznym i jakością stanu jezdni wiążą się z kolejnymi remontami i lejami jak po bombie pogłębiają. Szczęścia jakim są dla psychiki promienie słoneczne doznajemy średnio tylko co drugi dzień. Kondycja fizyczna chicagowian także pozostawia dużo do życzenia, wg Centrum Kontroli Chorób prawie 20 proc. mieszkańców narzeka na stan swojego zdrowia, przy czym procent palących i nadużywających alkoholu jest dużo wyższy od średniej krajowej.

No i są sprawy, które także decydują o naszym samopoczuciu, a o których w oficjalnych badaniach się nie mówi. Mieszkając w Chicago mamy sześć razy większą szansę na postrzelenie przez policjanta niż rezydent Nowego Jorku.  Sprzedaż przez miasto prywatnej firmie miejsc parkingowych na ulicach spowodowała, że Chicago jest i będzie przez dziesięciolecia horrorem dla kierowców, którzy zechcą się gdzieś zatrzymać. Śmieją się z nas już głośno, że łatwiej kupisz tu broń niż znajdziesz parkingowe miejsce.

Ogromne miasto przez system podatkowy i politykę ratusza pozbyło się w pół wieku klasy średniej, za to staliśmy się stolicą segregacji rasowej. Afroamerykanin w Chicago jest dziesięciokrotnie bardziej narażony na postrzelenie przez policjanta niż osoba rasy kaukaskiej. Przez skoncentrowanie dzielnic biedy i stworzenie gett, tygodniowy dojazd do pracy czarnoskórego mieszkańca jest o 70 minut dłuższy niż białego, a młodzi ludzie Murzyni lub Latynosi często nie mają wyboru: należeć do gangu czy też nie. Jednocześnie Chicago jest na ósmym miejscu w kraju na liście miast z największą nierównością dochodów.

Funkcjonariusze jednej z najgorszych policji w kraju mogą cię zaaresztować za udział w demonstracji przeciwko nieudolnym rządom burmistrza i następnie torturować przy zadawaniu pytań. Władza burmistrza, niezależnie od tego, kto sprawuje tę funkcję to niemal monarchia absolutna, a w telewizyjnych wystąpieniach włodarze ratusza wyglądają jak Neron przed spaleniem Rzymu gotowy na pogorzelisku zbudować z kolegami nowe, piękne, no i oczywiście bez zbędnych szkół i ośrodków społecznych miasto. Jednocześnie nigdy w historii nie wydawano w Chicago tak dużo funduszy na cele socjalne, przez co tworzy się zastępy nieprzystosowanych społecznie osób i ich dzieci, które ten sposób na życie odziedziczą.

Pogoda za oknem i korki na autostradach nie wydają się już Państwu największym problemem szóstego najbardziej zestresowanego miasta w Ameryce, prawda? A ponoć liderzy rankingu CNN Money, czyli Nowy Jork, Detroit i Los Angeles mają dużo gorzej…

Sławomir Sobczak

meritum.us

foto: Leszek Pieśniakiewicz

meritum.us