W Polsce skończyło się szaleństwo obchodów 25-lecia odzyskania niepodległości. W wielu plebiscytach wybrano najbardziej ponoć zasłużonych we wszystkich możliwych dziedzinach. Teraz w Stanach Zjednoczonych zaczęły być modne podsumowania ostatniego ćwierćwiecza, choć na dobrą sprawę nie bardzo wiadomo dlaczego tak się dzieje.
Na zlecenie telewizji NBC i “Wall Street Journal” prestiżowe Annenberg Public Policy Center działające przy uniwersytecie Pensylwania zbadało opinię Amerykanów na temat najlepszego prezydenta od 1989 roku. Po wysłuchaniu opinii 1.238 dorosłych mieszkańców USA wyszło, że na początku czerwca najbardziej podziwianym jest Bill Clinton, który zebrał 42 proc. pozytywnych opinii. Na miejscu drugim Barack Obama (18 procent), dalej George W. Bush (17 proc.) i George HW Bush (16 proc.). Najstarszemu z Buschów nie pomógł nawet bardzo medialny skok na spadochronie oddany w 90. urodziny, zajął ostatnie miejsce, a przecież odchodząc ze stanowiska w 1993 r. miał 53 proc. poparcie.
Czas nie każdemu prezydentowi służy jednakowo, aczkolwiek Clintonowi słupek akceptacji zjechał z 66-procentowego poziomu w 2001 r., George W. Bush w roku 2008 odchodząc na emeryturę podobał się 34 proc. Amerykanów. Clinton, którego majątek urósł w ostatnich latach do grubo ponad 100 mln dolarów był podziwiany za dokonania w okresie prezydentury, jego dzisiejsze poparcie wynika z czynnego zaangażowania w politykę i działalności charytatywnej jego Clinton Global Initiative.
Wg ostatniego sondażu Gallupa dokonania sprawującego aktualnie urząd prezydenta Baracka Obamy popiera 44 proc. Amerykanów, ciekawe ilu z nich przekona się w ciągu najbliższych lat, że z wielu obietnic pierwszego czarnoskórego przywódcy już niestety nie światowego supermocarstwa pozostały tylko słowa?
Sławomir Sobczak
meritum.us
foto: mrconservative.com