Do rozpoczęcia mundialu zostały godziny. W Sao Paulo szaleństwo trwa od rana.

Michał Kołodziejczyk z Sao Paulo

Gazeta “Diaro” krzyczy z pierwszej strony – “Wszyscy jesteśmy Neymarami”, dziennik “O Estadio de S. Paolo” pisze – “Dziś jest dzień naszej drużyny, nasze serca są z wami, będziemy krzyczeć i tańczyć, poczujecie nasze wsparcie”. W dodatku do “Folhao de S. Paolo” koszulka Neymara wisi na wieszaku w szatni, podpis: – “Nadeszła ta godzina” . Według wszystkich dzisiaj Brazylia zaczyna swoją drogę po szóste mistrzostwo świata,

Mieszkańcy Sao Paulo dostali wolne w pracy, na stadion wyruszyli jednak skoro świt. Telewizja od kilku dni informowała o utrudnieniach w ruchu – w Sao Paolo niby to codzienność, jednak tym razem kilkadziesiąt kilometrów dróg dookoła stadionu po prostu wyłączono z ruchu. Dziennikarze, przyzwyczajeni, że na wielkich imprezach na stadion przywożą ich autobusy, tym razem musieli iść dwa kilometry od ostatniej otwartej stacji metra.

Na ulicach widać mnóstwo policji i wojska. Kilka dni temu zapadła decyzja o wzmocnieniu sił bezpieczeństwa armią – pick-upy z uzbrojonymi żołnierzami co jakiś czas mijają nasz samochód. Porządku na mundialu pilnuje 160 tysięcy osób. Wszystko jest pod kontrolą, nawet kilkutysięczna manifestacja przeciwników mistrzostw, która o 10 rano wyruszyła spod stacji metra Carrao, została błyskawicznie otoczona przez służby specjalne. Nie miała szans się rozprzestrzenić. Brazylijczycy za punkt honoru postawili sobie, by turniej przebiegł bez zakłóceń. Może wygląda to groźnie, bo policjanci z długą bronią nie mogą wywoływać pozytywnych emocji, to jednak – jest bezpiecznie.

Brazylia zaczęła oddychać mundialem. Pracownicy metra zawiesili wczoraj strajk, a kibice zawiesili swoją niechęć do futbolu. Rano założyli żółto zielone koszulki, obwiesili samochody flagami. Ci, którzy nie mają biletów, zaczęli okupować miejsca w barach jeszcze przed południem. Jeśli Brazylia za kilka godzin pokona Chorwację zacznie się gorąca noc – nie tylko w Sao Paolo, ale w całym kraju. Trudno wyobrazić sobie, co się stanie, jeśli gospodarze nie wygrają. Gazety piszą, że Luiz Felipe Scolari mówiąc o spokojnej drużynie robi dobrą minę do złej gry. W zespole buzuje od emocji, piłkarze są bardzo zmotywowani, może nawet za bardzo.

Pod Stadion Itaquera już sześć godzin przed meczem stał tłum, Chorwatów przyjechało może kilkuset. Wszyscy szukali cienia, po dwóch dniach chłodu i deszczu, wreszcie wyszło słońce i temperatura przekroczyła 30 stopni. W okolicach stadionu miejscowi mieszkańcy nie specjalnie przejmowali się zamieszaniem. Kawa, papieros, no może – wielka brazylijska flaga w oknie. Nie daleko ich domów odbędzie się historyczny mecz, ale szansę mają to zobaczyć najwyżej w telewizji. Ci, którzy mają duże podwórka, zwietrzyli interes. W wyjątkowo okazyjnej cenie można zaparkować samochód za 50 reali czyli około 70 złotych. Mundial na pewno nakręci interesy drobnych przedsiębiorców.

W centrum miasta powstała strefa kibica, na Placa Ramos spodziewanych jest 30 tysięcy widzów. Wspólne oglądanie meczu także kosztuje, aby dostać się do środka, trzeba kupić bilet, na szczęście dużo tańszy od tego na stadion. Strefa kibica została ukończona w ostatniej chwili, jeszcze dwa dni temu stało tam kilka rusztowań, a robotnicy nie spieszyli się z pracą.

Mundial w Brazylii jest na swoim miejscu. Ten kraj kocha futbol, jak żaden inny. Zazwyczaj pierwszy mecz mistrzostw kończy dyskusję o organizacyjnych niedociągnięciach, bo najważniejsze jest to, co na boisku.

Michał Kołodziejczyk

rp.pl

foto: crhoy.com