Meczem Brazylia – Chorwacja rozpoczęły się dzisiaj XX piłkarskie mistrzostwa świata. Niestety, pierwsza potyczka mundialu pozostawiła niesmak.
Inauguracyjny mecz w Sao Paulo pomiędzy gospodarzami piłkarskiego święta 4-lecia a Chorwatami miał dwa skrajnie różne oblicza. O ile bowiem 1. połowa spotkania to w większości czasu kapitalna wymiana ciosów z poprawną postawą arbitrów z Japonii to już 2. część stanowiła swoistą taktyczną wojnę z mnożącymi się nagminnie błędami głównego sędziego. Wiadomo nie od dziś, iż gospodarzom pomagają nawet ściany. Zwykle za te ostatnie uznaje się publiczność stanowiącą 12. zawodnika. Dzisiaj Canarinhos mieli dodatkowo 13. gracza, na miano którego zasłużył pan Yuichi Nishimura. Jego przemiana w przerwie potyczki była iście szokująca.
Diametralnie inne nastawienie do gry “Kanarkowych” w drugiej odsłonie zdawało się sugerować, iż w przerwie Luiz Felipe Scolari nakazał swoim podopiecznym zaprzestanie otwartej walki z frontalnymi atakami a skupienie się na pseudotaktycznych popisach, czyli regularnym padaniem z omdleniami na murawę po byle starciu z rywalem. Jako że arbiter z Japonii dziwnie zaczął się nabierać (bądź preteksty do nagminnego używania gwizdka były mu na rękę) na aktorskie popisy Brazylijczyków to gospodarze zaczynali się prześcigać w symulowaniu. A im bliżej było bramki Stipe Pletikosy tym więcej widzieliśmy “artyzmu w cierpieniach” niby-faulowanych reprezentantów Kraju Samby i Kawy. Ukoronowaniem tej brudnej koncepcji gry był abstrakcyjny rzut karny, podyktowany przeciw Chorwacji przez negatywnego bohatera meczu pana Nishimurę. Neymar zdobywając swojego drugiego gola w spotkaniu (na 2:1) ustawił dalszy przebieg potyczki. Japoński arbiter do końca “czuwał” nad prowadzeniem gospodarzy, m.in. nie uznając bramki na 2:2. A trzeci gol dla miejscowych był już tylko konsekwencją odsłonięcia się dzielnych Chorwatów, którzy w ostatniej minucie nadziali się na skuteczną kontrę Brazylijczyków.
Zaserwowane pierwsze danie Mundialu okazało się niestety mocno niestrawne. Teraz tylko kibice pod wszystkimi szerokościami geograficznymi – no, może poza tymi z samej Brazylii – będą dywagować: kto i co szepnął w przerwie spotkania do ucha japońskiemu arbitrowi? Trudno wszak podejrzewać, że nagle tak bardzo mu się pogorszył wzrok. W dodatku jednostronnie…
Brazylia – Chorwacja 3:1 (1:1)
0:1 Marcelo (11-samobójcza).
1:1 Neymar (29)
2:1 Neymar (71-karny)
3:1 Oscar (90)
Brazylia: Julio Cesar – Dani Alves, Thiago Silva, David Luiz, Marcelo – Paulinho (63. Hernanes), Luiz Gustavo – Hulk (68. Bernard), Oscar, Neymar (88. Ramires) – Fred.
Chorwacja: Stipe Pletikosa – Darijo Srna, Vedran Corluka, Dejan Lovren, Sime Vrsaljko – Luka Modrić, Ivan Rakitić – Ivan Perisić, Mateo Kovacić (61. Marcelo Brozović), Ivica Olić – Nikica Jelavić (78. Ante Rebić).
Żółte kartki: Neymar, Luiz Gustavo – Vedran Corluka, Dejan Lovren.
Sędziował: Yuichi Nishimura (Japonia).
Widzów: 62.103.
Leszek Pieśniakiewicz
meritum.us