Zmarły kilka dni temu Marek Nowakowski udowadnia, że aby być wielkim pisarzem nie trzeba się zaprzedawać władzy.

Szkoda, że tak prostej definicji nie rozumie wielu ludzi, definicji udokumentowanej wielokrotnie przez życie. To właśnie Nowakowski jako pierwszy w stanie wojennym podpisywał swoje publikacje własnym nazwiskiem. Pseudonimy nie czynią nikogo artystą, bo czy należy się wstydzić swoich poglądów i tym samym nazwiska?

Tak się złożyło, że kilka dni po odejściu Marka Nowakowskiego zmarł Wojciech Jaruzelski – twórca stanu wojennego, który dokładnie w swoim raporcie ujął pisarz. Nie o generale wszakże chciałem pisać, ale nie można go pominąć wspominając o wojnie wydanej własnemu narodowi.

Marek Nowakowski nie podawał ręki ludziom, którzy po 13 grudnia opowiedzieli się za reżimem. Hańba ma tylko jedno oblicze. Tak pisarz postąpił z Józefem Szajną i z wielu innymi artystami tego pokroju. Dlatego nie był tak podziwiany jak Sławomir Mrożek, czy noblistka Szymborska. Sława ma swoją cenę, ale czy warto sprzedawać diabłu duszę podpisując się pod listem oskarżającym niewinnych księży, czy za jakąś wzmiankę o Stalinie w podręcznym szmatławcu?

Na to pytanie autor odpowiedział zdecydowanie na samym wstępie.

„Raport o stanie wojennym” nie jest lekturą szybką, to zbiór opowiadań dość krótkich, (bo autor uwielbiał takie formy). Owe migawki opowiadały o zwyczajnych ludziach, których w rozmaitych sytuacjach zaskoczył stan wojenny. Wszystko to opisane w sposób dość prosty, bez zbędnych literackich wykrętasów, ale magiczny w przekazie. Jednym z obrazków owej książki jest historia o internowanej nauczycielce liceum, w obronie
której stanęli uczniowie. O zomowcach Nowakowski pisze tak: „ślepe bryły niewyżytej nienawiści – janczary komunizmu, pojeni wódą i środkami farmakologicznymi.”
Wystarczy przeczytać kilka opowiadań marka Nowakowskiego, aby zrozumieć powiązanie stanu wojennego z dzisiejszą rzeczywistością, a ludzie tyle lat mieli i mają problem z osądzeniem autorów wojny z narodem. Generała Bóg osądzi, bo ludzie przez tyle lat nie potrafili.

Znaczy to, że mało czytają, albo nie chcą zrozumieć prostych zasad.

„Notatki z codzienności” są jakby dziennikiem po okresie stanu wojennego, to zmaganie się Polaków z codziennością. Tak wiele dylematów pozostało po tamtej wojnie, pozostawiono je właśnie obywatelom, zwyczajnym ludziom ciężko pracującym  na chleb. Wszystko za nami się ciągnie jak nie zwinięta długa lina, której nie widać końca. O tym wszystkim pisał warszawski prozaik i pozostawił nam świadectwo prawdy o minionych czasach, które zaakceptować trudno. Dzisiaj zastanawiamy się gdzie pochować zbrodniarza i zdrajcę, myślę, że pod kremlowskim płotem, wszak każdy chce spoczywać wśród swoich. Przebaczać trzeba, zapomnieć nie wolno.

Marek Nowakowski, urodzony w Warszawie (Włochy), moim zdaniem jeden z największych prozaików polskiej literatury powojennej, twórca realizmu, mistrz krótkich form.

Jego debiutem było opowiadanie „Kwadratowy”(1957). Pisał o peryferiach (gdzie się urodził) i o świecie marginesu społecznego, który wszędzie występował i występuje, z tym, że dzisiaj już na olbrzymią skalę. Zapewne w czasach młodości pisarza była to zaledwie namiastka przestępstw. Pisał o prostytutkach, lumpach, doliniarzach i paserach, słowem opowiadał o codzienności ludzi żyjących z nami lub w sąsiedztwie. Opisywany przez Nowakowskiego lump, obok okrucieństwa jakiego się dopuszczał, potrafił być człowiekiem honoru. Starał się przestrzegać pewnych zasad mieszczańskich i solidaryzował z kumplami.

W nieco późniejszym czasie pisarz poszerzył swoich dotychczasowych bohaterów o ludzi przeciętnych, zwyczajnych: sklepikarzy, urzędników duszących się we własnym sosie.

Powstają nowe książki: „Trampolina”, „Silna gorączka”, „Zapis”, Gonitwa”, Mizerykordia” poświęcona żołnierzom wyklętym. (mizerykordia – krótki, wąski sztylet służący do dobijania rannego przeciwnika)

„Działo się to wiele lat temu, na piaszczystych, porosłych sosnowym lasem obszarach tego odległego od głównych traktów i większych miast powiatu w środkowej części kraju. Wojna zakończona szybka klęską, okupacja… I Stanisław K. młodzieniec, jakich tam wielu, staje się Mizerykordią, legendarnym akowskim partyzantem.

Skromny i nieśmiały praktykant w niewielkim tartaku, oto pierwsza zwykła, niczym się niewyróżniająca część jego życia. Od klęski wrześniowej zaczyna powstawać nagle drugi, odmienny życiorys, jakby szło nie do tego samego człowieka. Talenty i nieoczekiwane cechy charakteru, uśpione dotąd, zaczynają stanowić o jego osobowości. Z praktykanta leśnika konspiracyjny dowódca. I to nowe życie jak film niezwykły się potoczyło: wysadzał wojenne transporty, w brawurowych potyczkach rozbijał posterunki gestapo i odbijał uwięzionych patriotów. Powstawała o nim ludowa legenda, marzyli o jego sławie młodzi, kochały się w nim skrycie hoże dziewczyny.”

Następne pozycje to:
„układ zamknięty”, Śmierć żółwia” (1973).
Najwspanialszym i odkrywczym było opowiadanie „Wesele raz jeszcze”(1974).
Autor wykorzystując motyw wesela tak znaczący w naszej literaturze ukazuje reguły sprawowania władzy małomiasteczkowej. Zwraca uwagę na niszczenie tradycji i dotychczasowej szeroko rozumianej wartości.

Marek Nowakowski nie robił podchodów do ministrów kultury, nie rozdawał książek sekretarzom, całe życie trzymał się zasad normalności. Opisując margines społeczny dopatrywał się czegoś lepszego, czego nie mógł odnaleźć wśród tzw. zwyczajnych ludzi. Trudno szukać honoru wśród rządzących, dlatego pisarz odnajdywał go gdzie indziej.
Powstawały nowe pozycje: „Robaki”, „Książę nocy”, „Chłopiec z gołębiem na głowie”(1979). Nowakowski szuka znaczenia słowa „pomiędzy”, a więc barwnym i dosadnym językiem półświatka i martwym językiem literackim, pomiędzy światem marginesu społecznego i centrum, do którego również należy literatura, daje pod rozwagę autentyczność lumpa i nieautentyczność ról kultury.

Ale dopiero „Raport o stanie wojennym”dodał Nowakowskiemu europejskiego rozgłosu. Był to bowiem gorący temat, który dominował we wszystkich mediach.

Prozaik nie przestawał pisać, następne jego dzieła to: „Notatki z codzienności”, „Dwa dni z aniołem”, „Wilki podchodzą ze wszystkich stron”, Grisza, ja tiebia skażu” (1986).

Następne tomy „Portret artysty z czasów dojrzałości”, „Karnawał i post”, „Bożydar”, Grecki bożek”(1993), w których pisarz ulokował siebie na peryferiach społecznych, opisując samotność twórcy, przemijania i bezwzględności.

Marek Nowakowski w „Homo Polonius”, „Grecki bożek”, „Strzały w motelu George” pokazuje obraz Polski z przełomu lat 80 i 90, porównany przez autora do bazaru gdzie wszystko i wszyscy są do kupienia. Autor wciąż powraca do powojennej Warszawy i półświatka gdzie królowali przestępcy i różni dziwacy, ale z klasą „Powidoki” (1995,1997)

Znajomi zastanawiają się, kiedy Nowakowski pisał skoro zawsze widziano go spacerującego po warszawskich ulicach i Bazarze Różyckiego. Tacy są prawdziwi pisarze, szkoda tylko, że ich spacer kiedyś się kończy.

Władysław Panasiuk

redakcja nie utożsamia się z wszystkimi poglądami zaprezentowanymi przez autora

meritum.us

foto: niezlomni.com