Spowolnienie wzrostu gospodarczego, problemy rolnictwa, masowe migracje – tak naukowcy opisują skutki ocieplenia w najnowszym raporcie – pisze Piotr Kościelniak.

W Jokohamie do końca tego tygodnia eksperci Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu (IPCC) oraz politycy ze 100 państw będą radzić, w jaki sposób przedstawić naukową analizę skutków globalnego ocieplenia. Liczące około 30 stron podsumowanie dla polityków ma być gotowe na poniedziałek.

Z opublikowanych już dokumentów i przecieków wynika, że naukowcy chcą, aby wydźwięk tej części tzw. piątego raportu IPCC był alarmistyczny. Straszą „nieodwracalnymi i drastycznymi zmianami”, takimi jak zniszczenie ekosystemów raf koralowych oraz znikanie lodów Arktyki. Na skutek podniesienia się średniej temperatury na Ziemi zbiory płodów rolnych mają spadać o ok. 2 proc. na dekadę. Wzrost temperatury o 2,5 st. Celsjusza ma zaś zmniejszyć wzrost ekonomiczny o 0,2–2 proc.

Praw fizyki pan 
nie zmienisz

Według najnowszych danych obecnie średnia temperatura sięga ok. 0,8 st. Celsjusza ponad „normę”. Jeżeli „gorączka świata” sięgnie 4 st. Celsjusza pod koniec tego stulecia (to czarny scenariusz), pojawią się kłopoty z zaopatrzeniem w żywność.

Przygotowywane obecnie dokumenty to druga część raportu. Pierwsza, przedstawiona w ubiegłym roku, traktowała o obserwacjach zmian na naszej planecie. Naukowcy przekonywali wówczas, że globalne ocieplenie jest zjawiskiem realnym i z dużym prawdopodobieństwem wywołanym działalnością ludzi.

Ostatnia część „klimatycznej trylogii” pojawi się jeszcze w tym roku i ma opisywać potencjalne metody radzenia sobie ze zmianami klimatu.

– Globalne ocieplenie wcale nie wyhamowało. Nadal postępuje, tyle że na dużej głębokości w oceanach. Ponad 90 proc. dodatkowej energii z efektu cieplarnianego magazynowanych jest w oceanach – tak komentował szef Światowej Organizacji Meteorologicznej (WMO) Michel Jarraud twierdzenia „sceptyków” negujących istnienie globalnych zmian klimatu. – Mamy rekordowe stężenie gazów cieplarnianych, a to oznacza, że atmosfera i oceany będą się ogrzewać w nadchodzących latach. Z prawami fizyki nie ma co dyskutować.

– Skutki zmiany klimatu już odczuwamy. A ryzyko kataklizmów rośnie wraz ze wzrostem temperatury – mówi agencji Reuters Chris Field z Uniwersytetu Stanforda, jeden z naukowców nadzorujących pracę nad raportem IPCC.

Naukowcy z WMO przypominają niszczycielski tajfun Haiyan, którzy uderzył m.in. w Filipiny, susze w południowo-wschodniej Afryce, nietypowe mrozy w USA i powodzie w Chinach spowodowane niespotykanymi opadami deszczu.

– Wiele tych ekstremalnych zjawisk w 2013 roku zgadza się z naszymi prognozami dotyczącymi efektów zmian klimatycznych – przekonuje Jarraud. I dodaje, że 13 z 14 najcieplejszych lat w historii regularnych pomiarów to właśnie początek XXI wieku.

Badacze podkreślają, że najważniejsze teraz zadania to przygotowanie się na powodzie i zalewanie nisko położonych regionów świata, zabezpieczenie się przed huraganami i suszami oraz opracowanie nowych odmian zbóż.

Ale nie przed wszystkim można się uchronić – ostrzegają. Adaptacja ma swoje granice: nie wiadomo na przykład, jak wyżywić miliony ludzi w strefach nadbrzeżnych, skoro efektem podniesienia temperatury wody będzie migracja ryb tam, gdzie jest chłodniej.

Nie wszyscy naukowcy zgadzają się jednak z hasłem bicia na alarm. Cytowany przez BBC prof. Richard Tol, ekonomista z Uniwersytetu Sussex, zażądał wycofania swojego nazwiska z listy autorów raportu. – W pierwszej wersji raportu opisywaliśmy, że ryzyka można uniknąć, stosując inteligentne techniki i adaptując się do zmian. I że powinniśmy działać razem – mówi prof. Tol. – W tej wersji wszystko to zniknęło, a piszemy tylko o efektach ocieplenia i czterech jeźdźcach Apokalipsy.

Dość zaprzeczania

Formy raportu broni delegat z Holandii dr Arthur Petersen: – Nasza grupa robocza po prostu nie chciała pominąć żadnego zagrożenia. Jesteśmy otwarci i uczciwi, skupiając się bardziej na zagrożeniach niż na ewentualnych szansach i możliwościach.

– Nasza świadomość rośnie, ale nie przekłada się to na decyzje polityczne – denerwuje się Michel Jarraud. – Kiedy ktoś mi mówi, że globalne ocieplenie się zatrzymało, bo jest mróz, to przypominam, że mamy cieplej niż w którymkolwiek roku przed 1998. A tym, którzy wciąż zaprzeczają, że to skutek działalności ludzi, chcę powiedzieć: przykro mi, ale tak dłużej się nie da.

Piotr Kościelniak

Rzeczpospolita