Nie upłynęła jeszcze połowa kadencji Baracka Obamy, a republikanie już przymierzają się do przejęcia Białego Domu.
Tomasz Deptuła z Nowego Jorku
Z takim zamiarem zaczęło się poszukiwanie odpowiedniego kandydata na prezydenta. Sondaż wśród konserwatywnych wyborców wygrał zdecydowanie senator Rand Paul.
W badaniu przeprowadzonym przez Conservative Political Action Committee (CPAC) wśród republikańskich wyborców w całym kraju senator z Kentucky zdobył aż 31 proc. głosów. Drugie miejsce zajął senator Ted Cruz z Teksasu (9 proc.), a kolejne Ben Carson oraz gubernator New Jersey Chris Christie (8 proc.). Po 7 proc. poparcia otrzymali jeszcze gubernator Wisconsin Scott Walker oraz senator Rick Santorum. Na siódmym miejscu uplasował się senator Marco Rubio z Florydy – 6 proc.
W głosowaniu wzięło udział 2459 osób. Trudno je jednak uznać za głos całej Partii Republikańskiej. W tzw. straw poll biorą z reguły udział młodsi wyborcy, często aktywni politycznie studenci, radykalni w swoim konserwatyzmie. Prawie połowa uczestników głosowania miała 18–25 lat.
Senator Paul to ulubieniec Tea Party (podobnie jak Cruz). Dał się poznać jako zagorzały przeciwnik państwa federalnego. Znamienny jest tu tytuł jego ostatniej książki: „Nadużycia władzy: jak zwykli Amerykanie są prześladowani, napastowani i więzieni przez federalnych”.
Problem, jaki mają republikanie z prawego skrzydła, wyraża trudny do przetłumaczenia termin „electability”, czyli zdolność do zwycięstwa w ostatecznym wyścigu o Biały Dom. To dlatego Rand Paul ostatnio złagodził swoje stanowisko w wielu sprawach, aby pozyskać głosy bardziej umiarkowanego elektoratu. Znamienna była zmiana jego stanowiska w sprawie reformy imigracyjnej. Po wielu miesiącach wahań uznał, że 11 milionom nielegalnych imigrantów w USA powinno się stworzyć ścieżkę do legalizacji pobytu. To wyraźny ukłon w stronę latynoskiego elektoratu popierającego w większości demokratów.
Rand Paul oświadczył, że decyzję o tym, czy wystartuje w wyścigu do Białego Domu, podejmie dopiero po listopadowych wyborach do Kongresu. To może być kluczowy moment dla republikanów, którzy oprócz utrzymania większości w Izbie Reprezentantów podejmą walkę o przejęcie większości także w Senacie. W sondażach prezydenckich przeprowadzanych wśród ogółu wyborców prowadzi właśnie on – ex aequo z Christie. Tylko ich poparcie przekracza próg 10 proc.
Christie ma opinię człowieka umiarkowanego, zdolnego przeciwstawić się naciskom konserwatywnego republikańskiego skrzydła. Poza tym lata prowadzenia polityki w „niebieskim” (kolor demokratów) stanie nauczyło go zawierania kompromisów z politycznymi konkurentami.
Problemem gubernatora New Jersey jest jednak afera „Bridgegate”, która mocno nadszarpnęła jego reputację. Skandal wybuchł, gdy wyszło na jaw, że jesienią 2013 r. w Fort Lee położonym nad rzeką Hudson, przy jednej z trzech przepraw drogowych łączących New Jersey z Manhattanem w ramach politycznej zemsty władze stanowe zamknęły jeden z wjazdów na most Waszyngtona.
Z dnia na dzień tysiące kierowców próbujących przejechać z Fort Lee na Manhattan ugrzęzło w korkach. Miał to być odwet za brak poparcia dla gubernatora New Jersey w kampanii wyborczej przez burmistrza, który również ubiegał się o reelekcję. Christie utrzymuje, że nic nie wiedział o sprawie, a nadużycia dopuścili się jego współpracownicy i może mieć tylko nadzieję, że czas pozwoli zatrzeć wizerunkową wpadkę.
Największym tegorocznym przegranym okazał się senator z Florydy Marco Rubio, który rok temu był drugi z 23-proc. poparciem. Od konserwatywnej bazy wyborców oderwało go przesunięcie w stronę centrum i zbyt łagodne w oczach radykalnej prawicy stanowisko w sprawie reformy imigracyjnej. Rubio jest jednym z nielicznych konserwatywnych Latynosów w izbie wyższej Kongresu.
W Waszyngtonie wyniki badania oceniono jednoznacznie – konserwatywni wyborcy nadal kontestują republikański establishment. W towarzyszącym sondażowi pytaniu aż 51 proc. osób skrytykowało pracę republikańskich polityków w Kongresie.
Znamienny w kontekście konfliktu na Ukrainie jest także skręt młodych republikańskich konserwatystów w stronę izolacjonizmu – 52 proc. uważa, że nadszedł czas, aby sojusznicy USA występowali we własnej obronie, a nie polegali wciąż na Stanach Zjednoczonych.
Straw polls rzadko wskazują przyszłego prezydenta. Na 19 głosowań, jakie przeprowadzono od 1976 roku, tylko dwóch zwycięzców wstępnego głosowania dostało się do Białego Domu. Byli to Ronald Reagan oraz George W. Bush (syn). Czterokrotnym zwycięzcą straw poll był natomiast Mitt Romney, który w 2012 r. bezskutecznie próbował stawić czoło Barackowi Obamie.
Po drugiej stronie sceny politycznej zdecydowaną faworytką w walce o Biały Dom pozostaje Hillary Clinton.
Tomasz Deptuła
Rzeczpospolita