Dlaczego on się nie boi? Zwariował, udaje czy wie coś, o czym my nie wiemy? – oglądałem konferencję prasową prezydenta Rosji i zadawałem sobie te pytania.
Świat oburzony, większość liderów Zachodu otwarcie mówi o agresji albo przynajmniej ingerowaniu w sprawy innego kraju. Ukraina zjednoczona w niechęci wobec Moskwy, jak już dawno nie była, NATO się spotyka, bo Polska czuje się zagrożona. A Putin spokojnie swoje.
Łatwo jest zbyć wystąpienie Władimira Putina stwierdzeniem, że prezydent Rosji oderwał się od rzeczywistości – tak mówiła kanclerz Angela Merkel prezydentowi Barackowi Obamie. Ale to lekceważenie człowieka, który, jak dotąd, precyzyjnie, na zimno i z sukcesami wprowadza w życie plan odbudowy imperium.
Jest bowiem druga ewentualność – Putin dokładnie przekalkulował zachowanie Zachodu i uznał, że Bruksela, Waszyngton, Paryż, Berlin i inne stolice są po prostu słabe i palcem w obronie Ukrainy nie kiwną.
Uważam, że moja wersja jest prawdziwa z dwóch powodów. Po pierwsze, na razie tak właśnie jest – sfotografowany przypadkowo na Downing Street dokument brytyjskiego rządu pokazuje, że Londyn nie zamierza podczas dzisiejszego szczytu UE poprzeć żadnych poważniejszych sankcji przeciwko Rosji.
Również Niemcy nie chcą żadnych radykalnych decyzji, bo rozwój niemieckiej gospodarki w dużym stopniu zależy od tego, czy Gazprom na czas wyśle gaz z Rosji. Dla Obamy jest kluczowe, by Rosja co najmniej nie przeszkadzała dyplomacji USA w Syrii i w Iranie.
Putin to doskonale rozumie. Operacja „Spontaniczna samoobrona Rosjan w mundurach kupionych w sklepie i z karabinami maszynowymi zakitranymi w szafie broni Krymu przed faszystami z Majdanu” była przygotowywana od dawna, a jej sprawność organizacyjna przewyższa poziomem przygotowanie igrzysk olimpijskich w Soczi.
Kreml rozgrywa jej dyplomatyczną i propagandową część, jak na razie, niemal bezbłędnie.
Putin nie znosi słabości. Pokazywał to wielokrotnie, dzisiaj pokazał po raz kolejny, gdy z pogardą wypowiadał się o Wiktorze Janukowyczu. Obalony prezydent Ukrainy jest mu nadal potrzebny, to on poprosił Rosję o wysłanie wojsk na Krym (których to wojsk, jak rozumiem, Putin nie wysłał, bo przecież samozorganizowała się „Spontaniczna samoobrona Rosjan w mundurach itd…”). Ale Putin dzisiaj niemal nie ukrywał swej pogardy dla polityka, który nie potrafił utrzymać władzy.
Zachód, by powstrzymać Putina, musi pokazać, że potrafi być twardy. Putin musi zobaczyć siłę, bo tylko siły się boi.
W przeciwnym razie jest tylko kwestią czasu, gdy Rosjanie zaczną kupować mundury w sklepach i odkopywać karabiny z szaf w Estonii, na Łotwie, Litwie…
Bartosz Węglarczyk
Rzeczpospolita