Moskwa dała czas do czwartej rano we wtorek na wycofanie ukraińskich żołnierzy z Krymu – twierdzi Kijów.
Rozkaz, którego w poniedziałek wieczorem nie potwierdzał Kreml, miał wydać dowódca Floty Czarnomorskiej Aleksander Witko. Na półwyspie nie podporządkowało się rosyjskim władzom nieco ponad 3 tysiące ukraińskich żołnierzy.
Amerykanie półwysep już uznali za stracony. Tak przynajmniej twierdzi brytyjski „Guardian”, powołując się na źródła w Pentagonie.
Rosjanie konsolidują kontrolę nad regionem. W poniedziałek premier Dmitrij Miedwiediew wydał polecenie budowy mostu przez Cieśninę Kerczeńską. Tego samego dnia rosyjskie wojska zajęły terminal portowy po ukraińskiej stronie zatoki. To strategiczne miejsce: tędy przechodzi zdecydowana większość towarów z Rosji na Krym.
Sygnałów, że Kreml zacieśnia kontrolę nad półwyspem, jest więcej. W Bałakławie bez wystrzału Rosjanom udało się opanować bazę ukraińskiej straży granicznej. Dwie inne bazy zostały otoczone przez siły Moskwy. W Teodozji próbowano nakłonić ukraińską piechotę morską do poddania się, ale bez rezultatu.
– Rozmowy zakończyły się jednak podaniem sobie ręki przez rosyjskiego i ukraińskiego oficera – podkreślił obecny na miejscu dziennikarz Reutersa.
Sprawy nie potoczyły się po myśli Rosji także w dowództwie ukraińskiej floty w Sewastopolu. Tu pełniący do niedzieli funkcję dowódcy Denis Bierezowski, który został oskarżony przez Kijów o zdradę, próbował przekonać podwładnych do pójścia jego śladem i złożenia przysięgi na wierność autonomicznym władzom Krymu. Bez skutku.
W Kijowie mało kto ma jeszcze złudzenia, że półwysep uda się szybko odzyskać.
– Nie chodzi tylko o ogromną dysproporcję sił na Krymie, ale także wyraźne polecenie ukraińskiego rządu, aby nie dać się sprowokować Rosji, co mogłoby wywołać wojnę we wschodniej i południowej Ukrainie. Stąd brak zdecydowanego oporu ze strony ukraińskich wojsk – mówi „Rz” Andreas Umland, ekspert Akademii Kijowsko-Mohylewskiej.
Źródła w Pentagonie twierdzą, że rosyjskie wojska lądowe nie wkroczyły na żadne inne, poza Krymem, terytorium Ukrainy, choć, zdaniem Kijowa, rosyjskie myśliwce dwukrotnie pojawiły się w ukraińskiej przestrzeni powietrznej w nocy z niedzieli na poniedziałek. Także rosyjski parlament przyjął uchwałę, w której uznaje, że „na razie” taka interwencja nie jest konieczna.
Kreml próbuje jednak poprzez lokalnych Rosjan wyrwać spod kontroli rządu Arsenija Jaceniuka wschodnie i południowe regiony kraju. W Doniecku przychylni Moskwie manifestanci zajęli budynek administracji regionu. W Odessie podobną, ale nieudaną próbę podjęła grupa 700 protestujących: zostali rozpędzeni przy użyciu gazu łzawiącego przez milicję. Niejasna jest sytuacja w Charkowie, drugim co do wielkości mieście kraju. Co prawda odwołano wiernego Wiktorowi Janukowyczowi gubernatora Michaiła Dobkina, ale nikt nie został mianowany jego następcą.
Utrata kontroli nad częścią kraju na razie nie osłabia pozycji rządu w Kijowie. Przeciwnie.
– Ludzie rozumieją, że ani rząd Jaceniuka, ani kogokolwiek innego nie byłby w stanie odeprzeć rosyjskiej agresji na Krym. To raczej prowadzi do konsolidacji narodu wokół jego przywódców – uważa Andreas Umland.
Kreml ma jednak w zanadrzu inne możliwości nacisku na Kreml. W poniedziałek po raz pierwszy Gazprom ostrzegł, że może w najbliższym czasie podnieść stawki eksportu gazu z preferencyjnej ceny wynegocjowanej jeszcze przez Janukowycza (268 dolarów za 1000 m sześc.) do tej, która obowiązywała wcześniej (400 dolarów). Aby wykorzystać niższe stawki, Ukraina podwoiła w ostatnich dniach import surowca.
Michaił Korczemkin, ekspert amerykańskiego East-European Gas Analysis Institute, ostrzega jednak, że broń gazowa może zemścić się na samej Moskwie.
– Sezon zimowy się kończy. Ukraińcy mają teraz zapasy gazu odpowiadające siedmiu miesiącom zużycia. Jeśli natomiast zablokują tranzyt rosyjskiego gazu na Zachód, spowoduje to utratę aż 1/3 dochodów Gazpromu – tłumaczy.
Dla rządu Jaceniuka sytuacja jest także delikatna, gdy idzie o stabilność finansów państwa. Co prawda bank centralny zdołał nieco umocnić kurs hrywny – była wczoraj wymieniana po kursie niższym niż 10 UAH za dolara. Jednak ceną jest wprowadzenie limitu 15 tys. hrywien dziennych transferów waluty. Należący do sprzyjającego rządowi oligarchy Ihora Kołomyjskiego PriwatBank, największa komercyjna instytucja finansowa Ukrainy, jeszcze bardziej ograniczył poziom wypłat.
W dramatycznej sytuacji premier sięga po pomoc oligarchów, choć to z oligarchicznym państwem korupcyjnym walczył zaledwie kilka dni temu Majdan. Ihor Kołomyjski przyjął nominację na gubernatora Dniepropietrowska, a Serhij Taruta ma pełnić tę samą funkcję w Doniecku.
Rząd ma nadzieję, że w dramatycznej sytuacji uruchomią prywatne fundusze na wsparcie kraju. Jednak ofertę objęcia funkcji gubernatora Zaporoża odrzucił Wiktor Pinczuk. Bezpośrednio w ukraińską politykę nie chce się też angażować najbogatszy z oligarchów Renat Achmetow, do niedawna główny poplecznik Janukowycza.
Jędrzej Bielecki
Rzeczpospolita