Ten dzień przejdzie nie tylko do historii sportów zimowych ale także w ogóle sportu w Polsce. Sobota na XXII Zimowych Igrzyskach w Soczi była dla biało-czerwonych wręcz bajkowa: zdobyte 2 złote medale w odstępie kilku godzin to rzecz absolutnie niebywała, na poły sensacyjna, tak czy inaczej cudowna.
Najpierw wręcz szokującą, ale jakże radosną niespodziankę sprawił panczenista Zbigniew Bródka. Reprezentant Polski zwyciężył w biegu na 1.500 m zdobywając trzeci medal dla “biało-czerwonych” na olimpiadzie w Soczi, trzeci z najszlachetniejszego kruszcu. Sensacja rewelacja! Owszem, przed igrzyskami mówiło się o możliwych niespodziankach ze strony naszych łyżwiarzy/łyżwiarek szybkich, o prawdopodobnym ocieraniu się o podium zwycięzców, no, ale żeby publicznie przymierzać się do olimpijskiego mistrzostwa w wykonaniu polskiego panczenisty to już by traktowano w kategorii postradania zmysłów. A jednak. Systematyczne postępy naszych zawodników i sukcesywne zmniejszanie dystansu do światowej czołówki w końcu musiało dać jakieś wymierne, namacalne efekty. Jednakowoż literalnie nikt nie spodziewał aż tak spektakularnego sukcesu w Soczi. Trochę może pomogła fortuna, ale ponoć szczęście zwykle sprzyja lepszym. No bo jak inaczej, niż w kategoriach przychylności niebios, potraktować fakt, że Bródka był lepszy od srebrnego medalisty, Holendra Koena Verweija o… 3 tysięczne sekundy. A to wielkość czasu wręcz niewyobrażalna. Jak obliczono, przy biegu półtorakilometrowym stanowi to różnicę mniejszą niż 5 centymetrów!!!
Bieg na 1.500 m mężczyzn:
1. Zbigniew Bródka 1:45.006
2. Koen Verweij (Holandia) 1:45.009
3. Denny Morrison (Kanada) 1:45.22
4. Denis Juskow (Rosja) 1:45.37
5. Mark Tuitert (Holandia) 1:45.42
6 Havard Bokko (Norwegia) 1:45.48
Gdy cały kraj nad Wisłą oraz miliony Polaków rozsianych w różnych zakątkach świata jeszcze celebrowały sensacyjne “złoto” Bródki do walki o medale przystąpili skoczkowie. A tu mieliśmy prawo liczyć na medal, wszak faworytem rywalizacji na dużej skoczni był zwycięzca z mniejszego obiektu, fantastyczny w całym obecnym sezonie Kamil Stoch. Pytanie raczej ograniczało się do kwestii koloru olimpijskiego krążka. Czy już złoty medalista wytrzyma presję na nim ciążącą i powtórzy sukces z ostatniej niedzieli? Tym razem pogromu rywali nie było, między pierwszą dwójką końcowa różnica wyniosła zaledwie aby 1,3 pkt.! Skromny, szalenie sympatyczny a zarazem inteligentny i elokwentny narciarz z Zębu nieopodal Poronina o włos pokonał weterana skoków, Japończyka Noriego Kasaię (41 lat), dokonując rzeczy niebywałej: zdobył dwa złote medale na jednej olimpiadzie! A przed nami jeszcze konkurs drużynowy…
Konkurs skoków na dużym obiekcie:
1. Kamil Stoch 143.4 135.3 278.7
2. Noriaki Kasai (Japonia) 140.6 136.8 277.4
3. Peter Prevc (Słowenia) 134.5 140.3 274.8
4. Severin Freund (Niemcy) 140.2 132 272.2
5. Anders Fannemel (Norwegia) 129.5 134.8 264.3
6. Marinus Kraus (Niemcy) 117.7 139.7 257.4
…
12. Maciej Kot
15. Jan Ziobro
34. Piotr Żyła
Na półmetku igrzysk Polska ma w dorobku 4 krążki olimpijskie, przy czym wszystkie w kolorze złota! Przez 90 lat w 21 dotychczasowych zimowych igrzyskach biało-czerwoni zdobyli zaledwie 2 złote medale a tylko w pierwszym tygodniu obecnych już dwa razy więcej! Tak tworzy się historia, z dzisiejszym iście historycznym dniem w roli podmiotu zagadnienia.
Klasyfikacja medalowa:
złote srebrne brązowe suma medali
1. Niemcy 7 3 2 12
2. Szwajcaria 5 1 1 7
3. Rosja 4 6 5 15
4. Kanada 4 5 3 12
5. Holandia 4 4 6 14
6. USA 4 3 7 14
7. Norwegia 4 3 6 13
8. Polska 4 0 0 4
9 . Chiny 3 2 0 5
10. Białoruś 3 0 1 4
11. Austria 2 4 1 7
12. Francja 2 0 2 4
13. Szwecja 1 5 2 8
14. Japonia 1 3 1 5
15. Słowenia 1 1 3 5
16. Korea Płd 1 1 1 3
17. Wielka Brytania 1 0 1 2
18. Słowacja 1 0 0 1
19. Włochy 0 2 3 5
20. Czechy 0 2 1 3
21. Finlandia 0 2 0 2
22. Łotwa 0 1 2 3
23. Australia 0 1 1 2
24. Chorwacja 0 1 0 1
25. Kazachstan 0 0 1 1
Ukraina 0 0 1 1
Klasyfikację medalową podajemy według standardów światowych i polskich, a nie amerykańskich, czyli – że tak powiem – norm “workowych”. Mianowicie kluczowym odnośnikiem a’propos usytuowania w tabeli danego kraju jest kolor medalu olimpijskiego a nie ilość zdobytych przez sportowców danego państwa krążków. Trudno wszak wsypać jak do wora całość medalowej zdobyczy i identycznie traktować złoty ze srebrnym tudzież brązowym krążkiem. A tak do zagadnienia podchodzą Amerykanie. Czekamy, kiedy jeszcze zaproponują całkowite spłaszczenie olimpijskiego podium, w absolutnym poziomie bo i przecież podług ich norm medalowych mistrz olimpijski niczym się nie różni od wchodzącego na najniższy stopień “pudła”.
Tego typu inklinacje statystyczne stanowią jakby kompletne zaprzeczenie amerykańskiej mentalności. Mianowicie w całych Stanach Zjednoczonych – i to chyba od samego powstania tego kraju – obowiązuje niepisana zasada dążenia do doskonałości, bycia najlepszym. Walki o zwycięskie laury w każdej dziedzinie życia. Nie tylko w sporcie, chociaż akurat na tym gruncie najlepiej było zwykle widać amerykańską zdrową żądzę zwycięstwa. A tu masz babo placek: lokalni rachmistrze wymiernie pomniejszają, a nawet wręcz dezawuują fakt bycia absolutnym – w tym wypadku olimpijskim – mistrzem. A wszystko przez względy czysto propagandowe, na potrzeby których wprzęgnięto rachmistrzów liczących tak, aby końcowy bilans był na miarę zakładanych oczekiwań. Czyli ostatecznego triumfu USA…
Leszek Pieśniakiewicz
meritum.us