Wróciła sprawa budowy Chicago Spire, budynku, który miał być najwyższym na półkuli zachodniej.

Prawie dwustumetrową wieżę zaprojektował słynny architekt hiszpański Santiago Calatrava, ale powstanie Iglicy zostało zablokowane po krachu w 2008 roku. Irlandzki deweloper właśnie ogłosił, iż znalazł inwestora, który spłaci zobowiązania wierzycieli, co pozwoli na wyjście z upadłości i ewentualny powrót do realizacji ogromnego projektu. Garrett Kelleher, do którego należy Shelbourne North Water Street LP, porozumiał się z lokalnymi biznesmenami z Northbrook, z firmą Atlas Apartment Holdings LLC, która gotowa jest wyłożyć $135 mln na spłatę długu.

Na razie nie wiadomo skąd miałyby pochodzić fundusze na budowę budynku z 1.194 mieszkaniami. Sam Kelleher nie był dostępny dla dziennikarzy, z którymi rozmawiał prawnik Shelbourne Thomas Murphy. Z oświadczenia, jakie wydał irlandzki inwestor wiadomo jedynie, że zmienia się radykalnie klimat wokół inwestycji zastopowanej tak gwałtownie i że Kelleher cieszy się ze znalezienia odpowiedniego partnera. Prezes Atlasa Steven Ivankovich opowiedział o tym, jak jego bankier z Credit Siusse przedstawił mu Kellehera i że szybko spodobała mu się idea budowy rekordowego pod względem wysokości i kubatury wieżowca w kształcie wiertła. Firma z Northbrook ma być partnerem większościowym w nowopowołanej spółce. – Jestem z Chicago i chcę  by nasze miasto odzyskało architektoniczną koronę. Ten projekt to najpiękniejszy kawałek deweloperskiego terenu jaki widziałem – dodał Ivankovich .

Koszt budowy The Spire, który na razie jest gigantyczną dziurą w ziemi przy 400 N. Lake Shore Drive, szacowany jest na $1,5 mld. Sprawa jest mocno skomplikowana, Kelleher wydał na projekt $188 mln własnych pieniędzy, ale decyzje sądów w tej sprawie sprawiły, iż interes przejął inny inwestor Related Midwest. Odkręcanie sprawy zajmie pewnie jeszcze parę miesięcy, ale już widać światło w tunelu. Cieszą się pewnie ci, którzy zainwestowali w Spire, zanim projekt upadł jedna trzecia apartamentów została bowiem sprzedana. Jak się okazuje, połowa z nabywców nie mieszka w Stanach Zjednoczonych, mieszkania były zresztą horrendalnie drogie, ceny wahały się od 700 tys. do 40 mln dolarów! Ten najdroższy apartament, dwupiętrowy penthouse został sprzedany Ty Warnerowi, chicagowskiemu miliarderowi, twórcy zabawek  Beanie Babies, który nota bene  niedawno dostał się pod lupę urzędu skarbowego za uchylanie się od płacenia podatków. Bo kryzys kryzysem, ale ponoć na rynku inwestorów w drogie i bardzo drogie nieruchomości popyt przewyższa podaż, a The Spire znakomicie się do łatania takich dziur nadaje. Choć na razie mamy niezły dołek przy LSD, średnica to 24 metry, głębokość zaś to 36 metrów.

Sławomir Sobczak

meritum.us