Oj, mocno daje w skórę mieszkańcom Chicagolandu obecna zima, bardzo mocno! Fale arktycznego mrozu przeplatane są burzami śnieżnymi. W dodatku biały puch potrafi lecieć z nieba non-stop stosunkowo długo.
Tak zresztą, jak w przypadku nawałnicy śnieżnej z wtorku na środę. Intensywne opady rozpoczęły się dzisiaj około 6 wieczorem i mają trwać bez przerwy przez 22 godziny, czyli mniej więcej do 4 po południu jutro. Najwięcej ma napadać w południowej części aglomeracji chicagowskiej (nawet do 10 cali, czyli ponad 25 cm), zawierucha śnieżna oszczędzi nieco północne przedmieścia, gdzie pokrywa białego puchu ma wynieść od 3 do 6 cali (około 8 do prawie 13 cm).
W najbliższą dobę przemieszczanie się będzie ponadto utrudnione z powodu towarzyszącym opadom śniegu porywistym wiatrom. Według synoptyków, ich siła ma wynieść do 21 mil/godzinę (około 35 km/h).
Tak więc czeka nas kolejna męcząca zimowa doba. Pocieszać się jednak możemy, iż z każdym tygodniem jesteśmy bliżej wiosny. Wszak tegorocznej chicagowskiej syberiady chyba już literalnie wszyscy mają dość. Pozostaje przeczekać, przetrzymać i byle do wiosny!
Z kolei największym malkontentom możemy w tym miejscu zacytować polską wicepremier Elżbietę Bieńkowską: – Sorry, taki mamy klimat! Po stwierdzeniu przez urodziwą panią polityk zdawałoby się – jak mawiał klasyk – oczywistej oczywistości niemal cała krajowa opozycja, na czele z formacją tegoż klasyka, domagała się zdymisjonowania nazbyt zdecydowanie wyrażającej swoje opinie m.in. minister infrastruktury. Czyli osoby numer jeden w walce z kaprysami natury. Nasuwa się w tym miejscu konstatacja a’propos utrudnień spowodowanych przez prawdziwą zimę u nas, w Chicagolandzie. Jakież gamonie z tych naszych Republikanów, iż nie zażądali natychmiastowej abdykacji gubernatora stanu Pata Quinna czy burmistrza Chicago Rahma Emanuela. Obaj to postaci Demokratów, więc tu i ówdzie odwołane pociągi, nieprzejezdne gdzieniegdzie drogi czy chwilowe wyłączenia prądu mogłyby być przyczynkiem do dzikiego ataku na konkurentów politycznych piastujących kluczowe w stanie i mieście stanowiska. Tak jak w naszej ukochanej Polsce. Nikomu jednak tutaj, jak Ameryka długa i szeroka, nie wpadło dotąd do głowy obwiniać piastujących eksponowane urzędy za mróz, śnieg, burze, huragany czy inne kataklizmy wynikające z kaprysów natury.
Zima w Chicago – zima w Polsce. Tu sroga – tam wyjątkowo łagodna. Tu ze stoickim spokojem i pokorą wobec pogodowych wybryków wszyscy starają się solidarnie przetrwać nieznośny czas – tam aura stanowi przyczynek do rozrywania szat, inicjowania wściekłych ataków na oponentów z wylewaniem na politycznych rywali kubłów pomyj.
Generalnie, gdzieś jest normalnie a gdzie indziej nie. Gdzieś politycy nie zatracili instynktu samozachowawczego i podstaw zdrowego rozsądku a gdzie indziej doprowadzili walkę partyjną już chyba poza granice absurdu. Tylko gdzie są relacje między konkurentami normalne a gdzie chore bo skrajnie nienawistne z paranoją w finale? Niech każdy z Państwa sam sobie odpowie na to pytanie.
Tekst i zdjęcie
Leszek Pieśniakiewicz
meritum.us