Choć z zapowiadanych dziesięciu cali spadły wczoraj na Chicago cztery cale śniegu to już wiemy, że tegoroczna zima będzie trzecią najsroższą w historii miasta. A pomiary zaczęto robić w 1884 roku więc to wyczyn nie lada.

Chicagowianie mają już tegorocznej zimy dosyć, a przed nami przecież jeszcze okres zazwyczaj w mieście pod względem śniegu i mrozów najgorszy. Opady wyniosły w pierwszym miesiącu tego roku ok. 34 cali, gorzej w “Wietrznym Mieście” było w analogicznym okresie w roku 1979, gdy spadło prawie 41 cali śniegu i w 1918 r., kiedy miesięczna powłoka śnieżna wyniosła 42,5 cala.

Synoptycy nie pozbawiają nas złudzeń: będzie padać i to nieźle, a do tego dojdzie ponownie przeraźliwie zimno. Siła wiatru wzrośnie do 45 mil na godzinę i wg Narodowego Centrum Prognoz Meteorologicznych spadnie widoczność do warunków, które uczynią jazdę samochodem szalenie niebezpieczną. Spodziewane kolejne sześć cali śniegu w ten weekend będą upiornym doświadczeniem bo będzie to mieszanka z marznącym deszczem.

Wczorajsze opady były trzydziestymi w tym sezonie, wg Chicago Weather Center tylko trzy razy od roku 1884 zdarzyło się więcej śnieżnych dni. Po kolejnej burzy śnieżnej Chicago w niedzielę zamieni się po raz trzeci w Chiberię, temperatury spodziewane to od 15 stopni maksimum do minus 5 w skali Fahrenheita oczywiście.

Krótko mówiąc: brrrr…, ale w poniedziałek będzie już ok. 20 stopni. W niedzielę mamy już Groundhog Day czyli w Punxsutawney w Pensylwanii świstak nam przepowie czy wiosna tego roku będzie wczesna i łaskawa, czy czeka nas kolejne sześć tygodni mordęgi z niskimi temperaturami i tym czymś co już nawet dzieci i narciarze przestali nazywać białym puchem.

Jako odtrutkę na ciężką zimę proponuję aktualny zawsze 2 lutego film „Groundhog Day” z Billem Murrey’em i Andie MacDowell. Jedna z moich ulubionych pozycji amerykańskiego kina opowiada o przygodach ekipy telewizyjnej podczas Dnia Świstaka, gdzie Punxsutawney gra nasze Woodstock. Śmieszny zawsze nawet jak w realu świstak zobaczy swój cień co zapowiada pogodowego horroru ciąg dalszy.

Sławomir Sobczak

foto: Leszek Pieśniakiewicz

meritum.us