Wpisy na Facebooku czy Twitterze już wkrótce mogą mieć bezpośrednie przełożenie na wiarygodność kredytową amerykańskich konsumentów. Coraz bliższe są plany włączenia danych z portali społecznościowych w standardową metodologię punktacji.
Już teraz instytucje finansowe coraz częściej zaglądają do portali społecznościowych aby zaczerpnąć dodatkowych informacji o kredytobiorcy. Kilka nowych firm proponuje tego rodzaju usługi jako alternatywną metodę sprawdzania wiarygodności. Potencjalni wierzyciele szukają wpisów na Facebooku o konfliktach w pracy, możliwości utraty zatrudnienia czy liczbie posiadanych znajomych.
To na razie jednak pierwsze nieformalne przymiarki. Portale społecznościowe są jednak dla banków bezcennym źródłem informacji o klientach. Do tego stopnia, że Fair Isaac Corp (FICO), instytucja ustalająca standardy obliczania wiarygodności kredytowej, poważnie zastanawia się nad zbudowaniem algorytmu, który uwzględniać będzie także ten czynnik.
W USA wskaźnik wiarygodności kredytowej wyliczają wyspecjalizowane agencje (najważniejsze to Experian, Equifax i TranUnion), które gromadzą i analizują informacje od instytucji finansowych. Punktacja pozwala wierzycielowi na ocenę poziomu ryzyka, co ma wpływ na decyzję o udzieleniu kredytu i wysokości oprocentowania. Według obecnie obowiązujących standardów, przy obliczeniach FICO uwzględnia się pięć czynników: systematyczność płacenia rachunków (35 proc. ogólnej punktacji), stosunek zaciągniętego długu do wartości niewykorzystanego kredytu (30 proc.), długość historii kredytowej (15 proc.), strukturę i dywersyfikację zaciągniętych kredytów – od kart kredytowych po pożyczki na samochód i dom (15 proc.). Ostatnie 10 proc. punktacji to ocena nowych wniosków kredytowych.
Nowa punktacja FICO musiałaby zmienić te proporcje. Ponieważ dla kredytodawcy informacja na LinkedIn czy Facebooku, że jego klient zaczyna szukać nowej pracy może być bezcenna, należy się liczyć z tym, że banki coraz częściej będą podglądać swoich klientów. Instytucje finansowe mogą pójść jeszcze dalej i zacząć oceniać jakość towarzystwa, w którym obraca się potencjalny kredytobiorca.
Plany sektora finansowego budzą duże kontrowersje. Organizacje broniące praw obywatelskich zwracają uwagę na niebezpieczeństwo naruszania prywatności obywateli. Federalna Komisja Handlu zaplanowała nawet serię spotkań i seminariów na temat przestrzegania prawa do prywatności. W niektórych stanach obowiązują już ustawy zakazujące pracodawcom myszkowania po społecznościowych kontach potencjalnych pracowników, a także uniwersytetom podglądania w podobny sposób kandydatów na studentów.
Tomasz Deptuła z Nowego Jorku
ekonomia.rp.pl