Nowy dron jest tak duży jak pasażerski boeing. Pozwoli na śledzenie na skalę, jakiej dotąd nie było – pisze Krzysztof Urbański.

Prototyp maszyny MQ-4C Triton, zbudowany na zamówienie US Navy przez firmę Northrop Grumman, odbył już dziewiąty lot testowy. To młodszy i większy brat słynnego skrzydlatego zwiadowcy – global hawka pochodzącego z tej samej pracowni projektowej.

Choć triton przypomina poprzednika kształtem, jest od niego większy i napędzany silnikiem turboodrzutowym. Pochodzi on ze stajni Rolls-Royce’a. Pierwszy triton ma rozpocząć regularne loty zwiadowcze w 2017 roku.

Rozpiętość skrzydeł maszyny to 39,9 metra (tyle co pasażerski boeing 757). Triton ma długość 14,5 m, wysokość 
4,7 m, a masę 14,5 t. Maksymalna prędkość, którą osiąga,  nie jest imponująca – 578 km/h. Jednak w powietrzu jest w stanie utrzymać się przez 30 godzin. Maksymalny pułap, na jaki będzie mógł się wznieść, to 18 tys. m.

Konstrukcja z bardzo dużymi skrzydłami służy podstawowym zadaniom, jakie ma spełniać maszyna: wywiadu, obserwacji i rozpoznania w czasie rzeczywistym na dużej wysokości.

Według Northrop Grumman zestaw czujników, w jakie jest wyposażony triton, pozwoli wykryć wszystko, co będzie pływać na powierzchni oceanu w okręgu o promieniu 2 tys. mil morskich. Monitorowanie takiego obszaru przez jednego zwiadowcę jest dziś niemożliwe.

Żeby móc przyjrzeć się potencjalnemu niebezpieczeństwu i obniżyć lot, co wiąże się z przejściem przez chmury, triton został wyposażony w ultranowoczesną instalację do odmrażania powierzchni maszyny i system ochrony przez piorunami. Ostatnio prowadzone testy prototypu miały za zadanie właśnie sprawdzenie tych systemów.

Wcześniej sprawdzana była wytrzymałość skrzydeł samolotu. Wymagania w wypadku takich maszyn są bardzo wysokie. Samolot musi być w stanie bardzo szybkim manewrem opaść na niewielką wysokość. To taka faza lotu, kiedy skrzydła są bardzo obciążone.

– Podczas misji patrolowej z wykorzystaniem tritona operatorzy z US Navy mogą dostrzec cel, który ich zainteresuje, i wysłać dyspozycję, żeby samolot  natychmiast zszedł z  dużej wysokości i zidentyfikował cel – powiedział Mike Mackey, dyrektor programu Triton w firmie Northrop Gumman. – Siła skrzydła pozwoli maszynie bezpiecznie wykonać taki manewr niezależnie od warunków pogodowych. Sprawdzaliśmy skrzydła podczas tego typu  manewrów, obciążając je o 22 proc. bardziej, niż wynoszą wymagania US Navy. Nie stwierdziliśmy żadnych uszkodzeń ani deformacji tych elementów samolotu.

Podczas próbnych lotów maszyna osiągnęła już pułap 15 tys. m. Dotychczas prototyp spędził ponad 9 godzin w powietrzu. Choć triton ma być wyposażony w moduł sztucznej inteligencji, co pozwoliłoby mu działać w pełni autonomicznie, wymagać będzie pracy aż czterech ludzi w bazie naziemnej. Będą oni potrzebni m.in. do analizy zdjęć oraz obrazów z radaru. Ludzie będą decydować  także o dalszych losach danych, jakie zbierze triton. Będą mogli zlecać np. dzielenie się informacjami szpiegowskimi z innymi jednostkami wojskowymi.

Program Tritona nie należy do tanich. Wstępna umowa między Northrop Grumman a US Navy z 2008 roku przewidywała zbudowanie 68 maszyn MQ-4C Triton oraz dwóch prototypów za sumę 1,16 mld dolarów. Termin dostawy pierwszych maszyn w 2015 roku nie zostanie dotrzymany, a budżet wzrósł do 1,37 mld dolarów. Dwuletni poślizg został spowodowany zarówno przez problemy techniczne, jak i finansowe.

Pełny koszt jednej sztuki ma sięgnąć 189 mln dolarów. Samolotami tego typu zainteresowane są także kraje sojusznicze USA. Ich zakup rozważają wojskowi z Australii.

Na razie nic nie wiadomo o planach wyposażenie tritona w pociski, choć jest to technicznie możliwe. Być może druga generacja tych maszyn będzie już samolotami bojowymi. Pewne jest natomiast, że triton będzie podstawowym samolotem szpiegowskim działającym nad obszarem morskim na najbliższe 25 lat.

Przygotowany przez Departament Obrony USA dokument pt. „Unmanned Systems Integrated Roadmap” przewiduje rozwój samolotów bezzałogowych. Utrzymywanie dużej ilości dronów sporo kosztuje – wymagają one obsługi ludzi na ziemi. Przyszłe generacje maszyn mają być bardziej autonomiczne, same będą podejmowały decyzje, co śledzić i kogo zaatakować.

W zaciszu gabinetów konstruktorów powstają też nowe rodzaje amunicji, które mają być, w połączeniu z coraz doskonalszymi bezzałogowymi samolotami i śmigłowcami, bardziej skuteczne niż obecnie.

Krzysztof Urbański

Rzeczpospolita