Skip to content
WEEKENDOWE ŻARCIKI: świąteczne
– Kochanie… kupiłeś mi coś pod choinkę?
– Owszem, stojak.
***
Ksiądz chodzący po kolędzie, dzwoni do drzwi mieszkania.
– Czy to ty, aniołku? – pyta kobiecy głos zza drzwi.
– Nie, ale jestem z tej samej firmy!
***
Przed Wigilią Kowalski puka do drzwi sąsiadki i pyta:
– Mogłaby Pani mi pożyczyć soli?
– Nie.
– A cukru?
– Nie.
– A może chociaż mąki?
– Nie.
– A czy w ogóle jest coś, co mogłaby Pani mi pożyczyć?
– Tak. Mogę Panu pożyczyć Wesołych Świąt!
***
Burek mówi do Azora:
– Już nie mogę się doczekać tych Świąt!
– Dlaczego?
– Nie dość, że dostanę dwa worki świeżuteńkich kości to jeszcze ludzkim głosem będę mógł powiedzieć swojemu panu, co o nim myślę!
***
W noc wigilijną pies rozmawia z kotem.
– Co dostałeś pod choinkę? – pyta pies.
– Dwie tłuściutkie myszy.
– A ty co dostałeś? – kot zwraca się do psa.
– Ciebie!!!
***
W wigilię chłop jedzie furmanką, a obok biegnie pies. Ponieważ koń biegnie leniwie, chłop bije go batem.
– Jeszcze raz mnie uderzysz, to będziesz szedł piechotą! – mówi koń.
– Pierwszy raz słyszę, żeby koń mówił! – dziwi się chłop.
– Ja też! – mówi pies.
***
W wigilię Bożego Narodzenia Kowalscy słyszą u sąsiadów straszny hałas. Kowalski komentuje:
– Albo synek Malinowskich dostał od Świętego Mikołaja bębenek, albo Malinowski zaczął śpiewać kolędy.
***
Matka przyprowadziła swoją siedemnastoletnią córkę do lekarza, informując go, że córka nieustannie cierpi na mdłości. Lekarz po zbadaniu córki stwierdził, że jest ona mniej więcej w czwartym miesiącu ciąży.
– Co też pan mówi, panie doktorze, moja córka nigdy nie miała do czynienia z żadnym mężczyzną! Prawda, córeczko?
– Prawda, nawet się nigdy nie całowałam – zapewniła córeczka.
Lekarz bez słowa podszedł do okna i zaczął intensywnie wypatrywać w dal.
– Panie doktorze, czy coś nie tak? – pyta po dziesięciu minutach zaniepokojona mamuśka.
– Nie, nie! Po prostu w takich wypadkach zazwyczaj na wschodzie ukazuje się jasna gwiazda i przybywa trzech króli. No więc stoję i czekam…
***
Święty Mikołaj siedzi nad przeręblą trzymając w ręku wędkę. Podchodzi do niego mały Jasiu i pyta:
– Łowi pan ryby?
– Nie, prezenty.
***
Ojciec tłumaczy sześcioletniemu Jasiowi:
– Jesteś już dostatecznie duży aby wiedzieć, że nie ma żadnego świętego Mikołaja. To ja dawałem ci prezenty.
– Wiem, wiem! Bocian to także ty!!!
***
– Puk, puk!
– Kto tam?
– Merry.
– Jaka Merry?
– Merry Christmas!