Po katastrofalnym pod względem ilości zabójstw w Chicago roku 2012, kończący się właśnie rok okazuje się być znacznie bezpieczniejszy.

Co prawda i tak “Wietrzne Miasto” pozostanie z wielkich aglomeracji amerykańskich niechlubną stolicą zbrodni, ale sytuacja się poprawiła. Wczoraj liczba morderstw przekroczyła czterysta. Liczba straszna i porażająca, a jednocześnie najmniejsza w ciągu ostatniego półwiecza, o sto mniejsza od ubiegłorocznej!

Kryminolodzy mają problem z dokładnym podaniem przyczyn spadku, najprawdopodobniej wpływ na to miało zatrudnienie setek dodatkowych policjantów do patrolowania najbardziej niebezpiecznych dzielnic miasta. Cena za nadgodziny funkcjonariuszy też jest niemała, 100 mln dolarów to trzy razy tyle ile wydawano rocznie na ten cel w poprzednich latach. Superintendent policji chicagowskiej Garry McCarthy’s wykazał się też wyjątkowym uporem i konsekwencją w pociąganiu do odpowiedzialności swoich podkomendnych, opanować sytuację pomogła też ostra i długa tegoroczna zima. Wprowadzono innowacyjne procedury zapobiegania strzelanin, zaostrzono walkę z zorganizowanymi grupami przestępczymi.

Od początku roku do wczoraj od kul straciło życie 332 osoby, czterdziestu zadźgano nożem lub ostrym narzędziem, czternastu napadniętych nie przeżyło ciosów, pozostała trzynastka rozstała się z lepszym ze światów w wyniku innych przypadków. Aż 143 śmiertelne ofiary przemocy to efekt wojny gangów, 28 osób odeszło od nas po kłótni rodzinnej, cztery mniej napadnięto z bronią w ręku, narkotyki były powodem 21 zgonów, zemsta przyniosła szesnastu nieboszczyków, w wyniku  przemocy dziecięcej mieliśmy sześć pogrzebów, kłótnia o pieniądze skończyła się pięcioma ofiarami przemocy. Wśród czterystu ofiar zbrodni jest aż 355 mężczyzn, tylko dziewięciu zabitych było rasy białej, nieco ponad siedemdziesięciu to byli Latynosi. Afroamerykanów na tej smutnej liście jest aż 316, aż 82 proc. zabitych miało przeszłość kryminalną. Najwięcej ofiar bo 165 to młodzi ludzie w przedziale wieku 20-29 lat, jest sporo nastolatków i niestety aż dwanaścioro dzieci poniżej dziesiątego roku życia. W ciągu ostatnich kilkunastu godzin od kul i noża zginęło w Chicago pięć osób, kilkanaście zostało rannych, więc podane przez “Chicago Tribune” dane, lepsze od tych z minionego roku cieszą umiarkowanie.

Na koniec jeszcze wykaz dni, w których ginęli chicagowianie w 2013 roku. Najgorzej z bezpieczeństwem było zgodnie z oczekiwaniem w soboty (67 ofiar) i niedzielę (62). Najbezpieczniej, co wcale nie oznacza bezpiecznie, jest w Chicago we wtorki, kiedy notowano – tylko czy też aż – 46 zbrodni z ofiarą śmiertelną.

Miejmy nadzieję, że w przyszłym roku te liczby będą znacznie, znacznie niższe.

Sławomir Sobczak

foto: Leszek Pieśniakiewicz

meritum.us