Stany Zjednoczone ciągle przyciągają wynalazców i ludzi przedsiębiorczych z całego świata. Sprowadza ich za ocean perspektywa rozwoju, ciekawej pracy oraz wysokich wynagrodzeń.
Z opublikowanego w tym tygodniu raportu firmy inwestycyjnej US Trust wynika, że w latach 2006-2010 do USA przyjechało aż 57,1 proc. wszystkich wynalazców, którzy w tym czasie zdecydowali się zmienić kraj zamieszkania. W liczbach bezwzględnych było to 117 tys. osób. Drugie na liście Niemcy przyciągnęły już tylko 7,1 proc. wynalazców (14,5 tys. osób). Następne w tabeli są: Szwajcaria (6,1 proc.), Wielka Brytania (4,4 proc.), Holandia (2,7 proc.), Francja (2,6 proc.), Singapur (2,1 proc.) i Kanada (2,0 proc.).
W badaniach uwzględniono dane zebrane przez World Intellectual Property Organization. Ta z kolei przestudiowała dane z urzędów patentowych na całym świecie.
“To najbardziej poszukiwani ludzie na świecie – napisał w swoim raporcie Joseph Quinlan, główny strateg rynkowy w U.S. Trust – Należy o nich myśleć jako o najlepszych specjalistach w swojej branży, najpotężniejszych mózgach w swoich krajach”.
Stany Zjednoczone jak odkurzacz wsysają talenty z całego świata. Aż 25 procent wszystkich naukowców i inżynierów w USA to imigranci. Jeszcze wyższy (60 proc.) jest odsetek imigrantów na studiach podoktoranckich. Według World Intellectual Property Organization aż 26 proc. wszystkich amerykańskich laureatów Nagrody Nobla urodziło się poza USA. Dla porównania – odsetek imigrantów wśród całej amerykańskiej siły roboczej to zaledwie 12 proc.
Z raportu U.S. Trust wynika, że magnesem dla wynalazców przyjeżdżających do USA są elitarne uczelnie, dobra ochrona własności intelektualnej oraz amerykański “ekosystem” gospodarczy promujący innowacyjność i przedsiębiorczość. Quinlan wspomina m.in. o wyspecjalizowanych działach badawczych w amerykańskich spółkach, oraz Dolinie Krzemowej będących magnesem dla najlepszych. Nie mniej ważna jest także perspektywa zdobycia ogromnego majątku.
Autorzy raportu wspominają także o zagrożeniach dla amerykańskiej hegemonii w tej dziedzinie. Wśród najważniejszych wymieniają rosnący poziom życia w krajach rozwijających się oraz antyimigracyjne nastroje w samych Stanach Zjednoczonych. Amerykańscy przedsiębiorcy od lat jednak narzekają także zbyt niskie limity wiz dla profesjonalistów i wskazują na konieczność wprowadzenia reformy systemu imigracyjnego. Ta ostatnia ugrzęzła jednak w Kongresie bez perspektyw na szybkie uchwalenie. “Śmierć reformy imigracyjnej na Kapitolu będzie równoznaczna ze strzeleniem sobie samobójczego gola przez Amerykę” – napisał Quinlan w swoim komentarzu.
Tomasz Deptuła
ekonomia.rp.pl