Zdecydowana większość radnych Chicago zaaprobowała plan budżetu na przyszły rok zaproponowany przez burmistrza Rahma Emanuela.

Carrie Austin z 34. okręgu wyborczego, szefowa Komisji Budżetowej, powołując się na ciężką pracę policjantów i heroizm strażaków zaapelowała o poparcie planu wydatków na 2014 rok przewidującego 7 mld dolarów na potrzeby miasta. Stosunkiem głosów 45:5 projekt zatwierdzono. Tych pięciu odważnych aldermanów to: Bob Fioretti, Ricardo Munoz, Scott Waguespack,  Nick Sposato i John Arena.

Burmistrz Emanuel po głosowaniu skonstatował, iż to jego trzeci od objęcia urzędu budżet zatwierdzony przez rajców miejskich i po raz trzeci nie ma w nim podwyżki podatków na paliwo, od sprzedaży czy od nieruchomości. Mamy za to po kolejnej podwyżce podatku na papierosy najwyższy w USA haracz narzucony palaczom, nowy podatek dla telewizji kablowych, podwyżki dla aplikujących o zmianę zagospodarowania przestrzennego i kolejne zmiany taryf za parkingi. W zbilansowaniu budżetu pomóc mają także liczne fotoradary zainstalowane wokół 50 szkół i parków, a dokładnie mandaty nakładane na nieostrożnie jeżdżących kierowców. Planowany dodatkowy wpływ z podwyżki podatku na paczkę papierosów o 50 centów to $7 mln, z czego $1 mln pójdzie na pomoc biednym uczniom Chicago Public Schools. Podatek na kablówki podniesiony z 4 do 6 proc. przyniesie $9 mln, ukarani wyższymi niż do tej pory mandatami za parkowanie na hydrantach czy miejscach dla inwalidów dostarczą wraz z pechowcami, którzy zapłacą nowe stawki za przechowanie ich samochodów dodatkowych $10,3 mln. Szlag już trafia budowlańców, którzy od 1 stycznia zapłacą ekstra opłaty za złożenie wniosków na duże projekty budowlane; notabene już nie będzie można załatwić mailowo, a tylko osobiście na papierze.

Burmistrz natomiast aż mlaszcze jak kot na widok spyrki, gdy mówi o $70 mln uzyskanych z fotoradarów i pół biedy, jeśli naprawdę kierowcy będą jeździć wolniej i ostrożniej. W innym wypadku będzie to ordynarny skok na kasę kierowców rżniętych i tak coraz  nowymi cenami znaczków na szybę i tablice rejestracyjne. Burmistrz obiecuje utrzymać 12,5 tysięczną armię policjantów choć nie wiadomo jak się ta sztuka uda przy znaczącym odpływie starszych funkcjonariuszy (którzy przecież podniosą koszt utrzymania miejskich funduszy emerytalnych) bez zasilenia kasy miejskiej dodatkowymi pieniędzmi. Mayor Emanuel zapowiada też utrzymanie programów socjalnych dla dzieci, zwłaszcza tych z najgorszych dzielnic, mimo federalnych cięć. Pomóc mają wysokie podatki ze specjalnych stref zwanych TIF (tax increment financing) bo nie wszędzie bynajmniej obowiązywać będzie rzekomy plan utrzymania poziomu podatków od nieruchomości. Zresztą funduszy o niepewnym czy wręcz tajemniczym pochodzeniu jest w kasie miejskiej co niemiara. W ratuszu miejskim powstać ma specjalne biuro analiz finansów, z którego będą mogli korzystać radni, którym z kolei urwie się co nieco z ich funduszy na utrzymanie biur.

Czeka nas w przyszłym roku oczywiste łatanie dziur budżetowych, ale to betka w porównaniu z tym co będzie się działo o tej porze w przyszłym roku, gdy będą trwały prace nad zatwierdzeniem budżetu na 2015 rok. Rok, w którym po zmianach w stanowym systemie finansowania emerytur policjantów i strażaków Chicago będzie musiało na dzień dobry wyłożyć dodatkowe 600 mln dolarów. Czekają nas radary co 100 metrów, papierosy po 25 dolarów za paczkę i podatki od podatków? A dlaczego nie?

Sławomir Sobczak

foto: Leszek Pieśniakiewicz

meritum.us