W Polsce ponad tydzień temu zakończył swoje obrady zjazd Rady Polonii Świata. Głównym punktem obrad, w których wzięło udział 67 delegatów ze wszystkich kontynentów, było uchwalenie poprawek do statutu i wybór nowych władz. Omawiano problemy dotyczące Polonii np. relacji Polska-Polonia, podwójnego obywatelstwa oraz poruszano sprawę propagowania Polski za granicami kraju.
Obecna na miejscu reprezentacja Kongresu Polonii Amerykańskiej poniosła niestety dotkliwą, polityczną i prestiżową klęskę. Od października 2005 roku czyli po śmierci prezesa Edwarda Moskala funkcję prezesa Kongresu Polonii Amerykańskiej pełni Frank Spula. W ostatnich wyborach, nieco ponad rok temu Spula został wybrany przez aklamację po raz kolejny. Na tegoroczne posiedzenie Rady Polonii Świata jechał jako faworyt w wyborach, które miały zakończyć kilkuletnie zamieszanie w szefostwie organizacji zrzeszającej kierownictwa diaspory polskiej z całego świata. Efekt wojażu okazał się nader smutny i bynajmniej nie porażka z Kanadyjczykiem Janem Cytowskim była najbardziej dojmującym jej elementem.
Otóż prezesa KPA nie wybrano nawet na wiceprezesa światowej organizacji. Problemy jakie miał w ub. roku Frank Spula, gdy część Polonii chicagowskiej zażądała dymisji prezesa, gdy ten odciął się od prac komisji sejmowej Antoniego Macierewicza i nie poparł rezolucji nawołującej do powołania komisji śledczej z udziałem amerykańskich ekspertów być może zaważyły na postawie delegatów, którzy zjechali do Warszawy i Pułtuska na obrady. Z informacji jakie przeciekły do polskiej prasy można wysnuć wnioski, iż bezsilność amerykańskiej Polonii w sprawach np. zniesienia wiz dla Polaków ma bezpośrednie przełożenie na postrzeganie naszych liderów w Starym Kraju. Wielu delegatów zaznaczyło, że mocno denerwująca jest słaba znajomość języka polskiego u wieloletniego działacza bądź co bądź polonijnej organizacji. Kandydatów do fotela prezesa wszystkich prezesów było pięcioro: oprócz Spuli i Cytowskiego, Helena Miziniak z Wielkiej Brytanii, Waldemar Tomaszewski z Litwy i Adam Piłat ze Szwecji. Ostatecznie do konkursu, po rezygnacji trojga z nich, przystąpili dwaj reprezentanci Ameryki Północnej. Sensacyjne 39 głosów uzyskał wiceprezes Kongresu Polonii Kanadyjskiej i Frank Spula, którego poparło 28 delegatów, okazał się być największym przegranym ostatniego zlotu Polonii, gdyż na wiceprezesów wybrano Helenę Miziniak i Michała Mackiewicza z Litwy. Jan Cytowski to działacz polonijny w Toronto z wieloletnim stażem w polonijnych organizacjach. To zagorzały orędownik współpracy Polonii z krajem oraz aktywnej postawy polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych w walce o prawa Polonii w krajach osiedlenia.
Czwarty zjazd Polonii i Polaków jest więc początkiem nowej ery naszej diaspory, bez udziału reprezentantów USA w ścisłym kierownictwie, co jest dotkliwym ciosem zadanym milionom Polaków mieszkających w Stanach Zjednoczonych. Padł definitywnie mit KPA jako organizacji wpływowej i reprezentującej amerykańską Polonię. Fatalne notowania w Waszyngtonie i coraz słabsza pozycja Kongresu Polonii Amerykańskiej w poszczególnych stanach doprowadziły do krachu. Jak podkreślali korespondenci z sali obrad model dotychczasowy, zakładający liderowanie amerykańskiej Polonii całej wspólnocie Polaków w świecie odszedł w niepamięć. Zadziwiająca jest medialna cisza jaka zapadła w Chicago, Nowym Jorku i Waszyngtonie po zakończeniu obrad. Choć minęło już dziesięć dni od wyborów, nie znalazłem w żadnym polonijnym periodyku czy dzienniku nawet wzmianki na ten temat. Rozumiem, że chwalić się nie ma czym, ale schowanie głowy w piasek sytuacji nie zmieni. Potrzebne jest natomiast natychmiastowe działanie w celu zapobiegnięcia dalszej degradacji. Dotychczasowa polityka KPA nie sprawdziła się zupełnie, co było nader widoczne ostatnio w Polsce.
Poniżej linki do wywiadu z Janem Cytowskim sprzed roku i wywiad dziennikarki Agaty Muzyki z Michaelem Szporerem, wykładowcą dziennikarstwa i politologii na University of Maryland, opublikowanego kilkanaście dni temu w lubelskim “Dzienniku Wschodnim”.
Fragment wywiadu:
Wracając do tematu, czy uważa Pan KPA za organizację reprezentującą 10-milionową Polonię w USA?
Michael Szporer: – Przed drugą wojną światową Związek Narodowy Polski, główny sponsor KPA, był jedną z większych firm ubezpieczeniowych w Stanach. Dziś jest to stosunkowo mała instytucja, mniejsza niż np. PZU-Życie.
Sam KPA ma wedle wiarygodnych szacunków mniej niż kilkanaście tysięcy członków i liczy mniej niż Polonia w Wilnie czy we Lwowie, już nie mówiąc o Londynie czy Berlinie. KPA jest, czym jest. Jedną z wielu organizacji polonijnych w USA, a nie jakąś peleryną okrywającą wszystkie inne. Peleryną tą to KPA już dawno nie jest i po prawdzie nie był.
Szef Pentagonu Chuck Hagel, którego babcia była Polką i który wspiera Polonię, jako amerykański Polak w pewnym tego słowa znaczeniu nie jest członkiem KPA. Steve Woźniak, twórca Apple – też nie. Noblista z fizyki Frank Wilczek – nie jest. Pani profesor Maria Siemionow, światowa gwiazda transplantologii – nie. Megagwiazda telewizyjna Marta Stewart (Kostyra) lub jej córka chyba też nie. Czołowych postaci jest sporo w Polonii amerykańskiej, ale niestety nie w gronie członków KPA. To powinno budzić jakąś refleksję.
Można tego nie widzieć i opowiadać, że Kongres “reprezentuje” całą Polonię amerykańską czy nawet… światową, ale można też po prostu… stanąć w prawdzie.
http://www.youtube.com/watch?v=Bzi_aZbGibM
http://www.dziennikwschodni.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20131107/KRAJSWIAT/131109693
Sławomir Sobczak
meritum.us