Niedochodowa organizacja lekarska Physicians Committee for Responsible Medicine ogłosiła wyniki swojego corocznego, już trzynastego raportu na temat zdrowego jedzenia oferowanego przez amerykańskie porty lotnicze. Numerem jeden okazało się lotnisko w Denver, a na miejscu drugim uplasowało się Detroit ex aequo z naszym chicagowskim O’Hare. Na samym końcu listy znalazło się najbardziej oblegane lotnisko w Stanach Zjednoczonych czyli Atlanta.

Ranking opiera się na badaniach punktów żywienia oferujących co najmniej jeden rodzaj posiłku na bazie roślin, bogaty w błonnik i bez złego cholesterolu. Na Chicago O’Hare International Airport aż 85 proc. barów i restauracji spełnia ten warunek, w skali kraju na osiemnastu największych lotniskach ten wymóg spełnia średnio 76 proc. lokali gastronomicznych. Z raportu wynika, że potraw zdrowych i generalnie tanich jest na pięciu terminalach chicagowskiego portu lotniczego mnóstwo. Mamy do wyboru świeże sałaty w Zoot Café, Fresh Attractions czy Farmers Market, zawijanki z czerwoną papryką w Cibo Express, można przed odprawą zajadać się zdrowym chili w Goose Island Beer Co. albo warzywnymi smakołykami kuchni azjatyckiej w Wicker Park Sushi.

Sytuacja dla jaroszy, wegetarian i innych sympatyków ekologicznej i zdrowej żywności zmieniła się na amerykańskich lotniskach na ich korzyść, w 2001 roku – gdy zaczęto badania – tylko 57 proc. punktów oferowało co najmniej jeden zdrowy posiłek.

Na szczęście jeszcze można liczyć na O’Hare przed długą podróżą np. do Polski (niestety generalnie poza klasą business żadna linia lotnicza nie oferuje na atlantyckiej trasie godziwego posiłku) na porządnego burgera z wołowiny lub inne mięsne danie, które pozwoli przetrwać męczący lot. Bo przecież nie wszyscy jadą na paliwie złożonym z sałatki z wodorostów, soczewicy czy ciecierzycy, bynajmniej i na szczęście.

S. Sobczak

meritum.us