Od wydawcy: Oto druga część z serii raportów specjalnych, które Dr Friedman przedstawi nam w ciągu nadchodzących kilku tygodni z podróży, którą odbył do Turcji, Mołdawii, Rumunii, Ukrainy i Polski. W ramach tej serii, Dr Friedman podzieli się swymi spostrzeżeniami na temat geopolitycznych imperatywów dla każdego z tych krajów i zakończy ją refleksjami z całej podróży oraz wnioskami, które z niej wypływają dla Stanów Zjednoczonych.
George Friedman
Pogranicze to rejon gdzie historia jest ciągłością: wszystko jest płynne. Kraje, które odwiedzam podczas tej wyprawy (Turcja, Rumunia, Mołdawia, Ukraina i Polska) znajdują się na pograniczu Islamu, Katolicyzmu i ortodoksyjnej wersji Chrześcijaństwa. Rzymskokatolicka Austria Habsburgów przez wieki całe opierała się islamskiemu Imperium Osmańskiemu, które rozszerzało się na północ i wschód, aż do kulminacyjnej bitwy wiedeńskiej z 1683. roku. Od osiemnastego wieku ortodoksyjna Rosja rozrastała się na zachód po Białoruś i Ukrainę. Przez ponad dwa wieki pas krajów rozciągający się od Morza Bałtyckiego po Czarne był pograniczem, o które walczyły ze sobą trzy imperia.
To miejsce niekończących się przemian. Zimna Wojna była ostatnią wyraźną konfrontacją, która postawiła Rosję w opozycji do Europy Zachodniej, popieranej – i pod wieloma względami sterowanej – przez Stany Zjednoczone. Pas tych krajów był zdominowany, choć czasem nieformalnie, przez imperium radzieckie. Obecnie kraje te są znów niepodległe. Interesuje mnie w tym regionie to, w jaki sposób rozegra się kolejne rozdanie geopolityki regionalnej. Rosja jest zdecydowanie silniejsza niż nawet 10 lat temu. Unia Europejska przechodzi swój własny wewnętrzny kryzys, a Niemcy właśnie przekalkulowują swoje stanowisko. Stany Zjednoczone rozgrywają niepewną i skomplikowaną grę. Ja chcę pojąć jak to półkole sił od Turcji po Polskę myśli ustawić się na kolejną rundę tej regionalnej rozgrywki.
Oskarżano mnie już o to, że myślę jak zimnowojenny żołnierz. Zdaje mi się, że to nieprawda. Związek Radziecki się rozpadł, a znaczenie Stanów Zjednoczonych w Europie zmalało. Tego co stanie się dalej nie będzie można nazwać Zimną Wojną. Jednak nie spodziewam się, że region ten będzie regionem wiecznego pokoju. Nigdy takim nie był, więc nie będzie też takim w przyszłości. Chcę znaleźć pewien wzorzec konfliktu, który zaistnieje w przyszłości. By do tego dojść należy zacząć w przeszłości. Jednak nie w czasach Zimnej Wojny, tylko Pierwszej Wojny Światowej.
Przekształcenia Regionalne po Pierwszej Wojnie Światowej
Pierwsza Wojna Światowa stworzyła zupełnie nową architekturę w omawianym regionie. Imperium Osmańskie i Austrowęgierskie upadły, Związek Radziecki zastąpił Imperium Rosyjskie, a imperium niemieckie zostało obalone i stało się republiką. Żaden region świata nie ucierpiał bardziej i nie został bardziej wyjałowiony działaniami wojennymi niż ten. W rzeczywistości wojna nie skończyła się tam w 1918. roku. Trwała jeszcze po tym, jak uścisk imperiów zanikł, a nowo powstałe kraje rozpoczęły swą własną wewnętrzną i zewnętrzną walkę o przetrwanie.
Upadek imperiów umożliwił przerodzenie się całego szeregu narodów w niepodległe kraje. Od krajów bałtyckich po Bułgarię, nacje stawały się państwami narodowymi. Zwycięskie siły wyznaczyły w Wersalu i Trianon wiele granic, określiły nawet niektóre narody. Z grupy zwaśnionych nacji stworzyły Jugosławię, której nazwa oznacza „ziemię południowych Słowian”. Przekształciły również swoje własne granice. Jednak w czasie gdy Francja, Wielka Brytania i Stany Zjednoczone kształtowały ten region, Polska go ratowała.
Granica między Imperium Rosyjskim / Związkiem Radzieckim, a Europą podzielona jest na dwie części. Na południe od Słowacji Karpaty trudną granicą oddzielają Rosjan od reszty Europy. Góry te nie są nadzwyczajnie wysokie, lecz są urwiste, z porozsiewanymi wioskami i niewieloma dobrymi drogami. Karpaty w różnych czasach należały do wszystkich krajów regionu, lecz niełatwo je kontrolować. Nawet współcześnie bandyci rządzą w niektórych rejonach tych gór. Przeprowadzenie przez nie armii nie jest niemożliwe, ale też nie jest łatwe.
Północne połacie Europy to głównie rozległa równina rozciągająca się od Francji po Moskwę. Jest płaska i podmokła w swych północnych częściach, lecz ogólnie stanowi dobry teren przemarszu dla armii. Z pominięciem niektórych granic rzecznych jest to trasa europejskich zdobywców. Po tej równinie Napoleon przeszedł pod Moskwę, podobnie Hitler (który przebrnął również przez Kaukaz). Stalin wrócił drogą, którą przybyli Napoleon i Hitler.
Intermarium, czyli Konfederacja Międzymorza
Po Pierwszej Wojnie Światowej Polska ponownie stała się niepodległym krajem. Rosjanie poddali się Niemcom w 1917. roku i podpisali Traktat Brzeski w 1918, cedując tym samym sporą część swojego terytorium, w tym Ukrainę na rzecz Niemiec. Gdy jednak upadły i Niemcy, Traktat Brzeski utracił swą moc, a Rosjanie podjęli próbę odzyskania tego, co oddali mocą traktatu. Polska była tego częścią. W 1920 roku pod Warszawą stoczono decydującą bitwę, podczas której armia dowodzona przez Marszałka Józefa Piłsudskiego, przy niemożliwym sojuszu z Ukrainą, zablokowała radziecką inwazję.
Piłsudski to ciekawa postać, reakcyjna pod pewnymi względami, radykalna pod innymi. Lecz jego geopolityczna wizja bardzo mnie interesuje. Był ponad wszystko polskim narodowcem i rozumiał, że zwycięstwo Niemiec nad Rosją było pierwszym krokiem do odzyskania przez Polskę niepodległości. Wierzył również, że dominacja Polski nad Ukrainą— pradawny fortel — zagwarantowałaby Polsce wolność po upadku Niemiec. Próba jaką podjął by zawiązać sojusz z Ukrainą nie powiodła się. Rosjanie pobili Ukraińców i ruszyli na Polskę. Piłsudski z nimi wygrał.
Ciekawą jest spekulacja na temat tego co by się stało gdyby Piłsudski przegrał pod Warszawą. Równina Północnoeuropejska była wtedy całkiem otwarta, a Sowieci mogli z powodzeniem wejść do Niemiec. Bezsprzecznie Francuzi podjęliby próbę zablokowania ich, ale we Francji działała wówczas potężna Partia Komunistyczna, która niezbyt była chętna na wojnę. Gdyby Piłsudski nie zatrzymał Rosjan historia mogła się rozegrać na wiele sposobów. Jednak ich zatrzymał.
Piłsudski miał jeszcze inny pomysł. Niemcy przetrwały wielką rzeź, Rosja również, lecz oba te kraje z pewnością zechcą powrócić na arenę. Jakiś sojusz przed ich powrotem mógł zdaniem Piłsudskiego ocalić cały region. Jego wizja zasadzała się na idei tzw. Intermarium — układu narodów leżących między morzami, wokół Polski, składającego się z Czechosłowacji, Węgier, Rumunii, Finlandii i krajów bałtyckich. Nigdy się to nie ziściło, lecz gdyby się udało mogło by w ogóle nie dojść do Drugiej Wojny Światowej lub sytuacja mogła się rozegrać zupełnie inaczej. Ostatnio idea ta chodzi mi po głowie gdy myślę co czeka nas po NATO i po upadku ambitnych koncepcji federacji europejskiej. Intermarium Piłsudskiego ma logiczny choć nie historyczny sens. Nie historyczny, ponieważ pogranicze zawsze było polem walki dla innych. Nigdy nie zawiązało się by wspólnie określić swój los.
Związek Rosji i Niemiec
Pod wieloma względami kwestia ta nie leży w rękach tych krajów. Częściowo zależy od tego, czego chce i co planuje Rosja, a częściowo od tego czego chce i co planuje Europa. Jak zwykle, Intermarium wpisuje się między Rosję a Europę. Nie istnieje w tej chwili potęga południowoeuropejska (Imperium Austrowęgierskie odeszło w niepamięć), lecz na północy leżą Niemcy, które próbują odnaleźć swoje miejsce w Europie i historii.
Pod wieloma względami Niemcy są zagadką. Kryzys grecki z 2008 roku poważnie zaskoczył Niemców, którzy upatrywali w Unii Europejskiej sposobu na rozwiązanie kwestii nacjonalizmu europejskiego i na dobrobyt. Gdy jednak nastał kryzys, Niemcy dostrzegli, że w ich kraju, podobnie jak i w innych, nacjonalizm uniósł głowę. Niemcy nie chcieli spłacić Greków, a cała kwestia ceny i wartości Unii Europejskiej stała się w Niemczech nadrzędną. Od 1945 roku, Niemcy nie myśleli o sobie jako o samostanowiącej potędze. Teraz od nowa zaczynają tak siebie postrzegać, a to może zmienić wszystko w zależności od tego, w którą stronę potoczą się sprawy.
Jedną z rzeczy, które Niemcy mogą zmienić to stosunki niemiecko-rosyjskie. W różnych okresach od czasów niemieckiej reunifikacji z 1871. roku, Niemcy i Rosjanie byli zarówno sojusznikami jak i śmiertelnymi wrogami. Obecnie widać logikę we wzmacnianiu związku Niemiec i Rosji. Oba kraje uzupełniają się gospodarczo i nawzajem się potrzebują. Rosja eksportuje surowce naturalne; Niemcy technologię. Żaden z tych krajów nie chce być pod presją Stanów Zjednoczonych, a razem tej presji mogą nie ulec. Cichy romans między tymi dwoma krajami właśnie się rozgrywa.
To z kolei przenosi moją uwagę na kraje, które odwiedzam. W przypadku Polski, widmo niemiecko-rosyjskiej ententy to historyczny koszmar. Ostatnim razem gdy się zawiązała, w 1939 roku, Polska została rozerwana i straciła swą suwerenność na 50 lat. Nie ma tam chyba ani jednej rodziny, która nie znałaby kogoś, kto nie zginął w tamtych czasach. Oczywiście mówi się, że tym razem będzie inaczej, że Niemcy nie są już tym, czym były, Rosjanie też. Lecz geopolityka uczy, że subiektywne inklinacje nie wymazują historycznych wzorców. Cokolwiek by Polacy nie myśleli i nie mówili, z pewnością są na tym punkcie przeczuleni, nawet jeśli o tym nie mówią otwarcie. Gdyby przyznali się, że boją się Niemiec i Rosji to tak jakby przyznali się do braku zaufania, a na to w nowoczesnej Europie nie ma miejsca. Mimo to, Polacy znają historię i dobrze by było dowiedzieć się od nich co mają do powiedzenia i jak chcą nam to przekazać. Sprawą najwyższej wagi jest również dowiedzieć się co mówią i czego nie mówią o Stanach Zjednoczonych w tym właśnie kontekście.
Rola Rumunii
Rumuni są w innym położeniu. Są buforem między Rosjanami, a Ukrainą i Mołdawią, zatem ich niepokój nie jest aż tak silny. W przeciwieństwie do Polski i Równiny Północnoeuropejskiej mają przynajmniej Karpaty, które pną się przez ich kraj. Jak jednak interpretować kwestię Ukrainy? Jej rząd jest prorosyjski, a ona sama jest silnie gospodarczo uzależniona od Rosji. Oczywiście Unia Europejska, coraz pewniej wiedziona przez Niemcy, nie przyjdzie jej z pomocą. Jeżeli chodzi o Ukrainę to otwartą jest kwestia, czy podjęta przez ten kraj próba uzyskania pełnej niezależności to przeszłość, czy niepodległość ta zamieni się w pewien niewidoczny lecz żelazny związek z Rosją, lub czy Ukraińcy wciąż mają jakieś pole manewru. Z pewnej odległości patrząc można przypuszczać, że zostało Ukraińcom odrobinę powietrza, nie mówiąc już o polu manewru, ale wszystko spoczywa w rękach ich samych. Oczywiście będą żywiołowo zapewniać świat o swojej niezawisłości, ale ważne będzie to, żeby usłyszeć to co niepowiedziane. Podpowiedź znajdziemy w geście wzruszania ramion i poczuciu rezygnacji w tym narodzie. W tej chwili nie ma w Europie ważniejszej kwestii niż przyszłość Ukrainy.
Jeżeli chodzi o Rumunię, to również jest istotna, ponieważ bufor może zamienić się w jej granicę jeśli Rosja odzyska swe dawne terytoria. Dlatego istotna jest również Mołdawia. Mołdawia kiedyś nazywała się Besarabią. Częścią paktu, który Stalin zawiązał z Hitlerem w 1939 roku było zagarnięcie przez Sowietów Besarabii, która była wtedy częścią Rumunii – sojusznika Niemiec. Ruch ten odepchnął Rumunię dalej od portu w Odessie, najważniejszego portu Morza Czarnego i od brzegów Dniestru. Po wojnie, Besarabia pozostała częścią Związku Radzieckiego. Lecz gdy Związek Radziecki upadł, Mołdawia odzyskała niepodległość rozciągając swe granice od Rumunii po wschodnie brzegi Dniestru. Tereny leżące na wschód od Dniestru, Naddniestrze, natychmiast ogłosiły secesję spod Mołdawii, przy pomocy Rosji. Mołdawia stała się mówiącym po rumuńsku naddniestrzańskim buforem.
Mołdawia to najbiedniejszy kraj w Europie. Jej głównym towarem eksportowym są wina, wysyłane głównie do Rosji. Rosjanie z „powodów zdrowotnych” rozpoczęli blokadę eksportu mołdawskich win. Moim zdaniem kwestie zdrowia są tu geopolityczne, nie biologiczne. Jeśli Mołdawia jest rzeczywiście krajem niezależnym i proeuropejskim, to Ukraina jest mniej odizolowana niż Rosjanie chcieliby sądzić. W odległej przyszłości Mołdawia mogłaby stać się bazą działań wymierzonych przeciwko interesom Rosji. Zdobycie każdego cala oddzielającego potencjalnych wrogów od Odessy będzie niezwykle istotne. Stalin miał bardzo konkretne powody chcąc odebrać Besarabię Hitlerowi. Ta kwestia wciąż pozostaje nierozwiązana, a Rosjanie swymi obecnymi działaniami próbują odizolować Mołdawię i wywrzeć na niej presję, podobnie zresztą jak na Rumunii.
Celem mojej wizyty w Rumunii i Mołdawii jest zorientowanie się jak kraje te postrzegają sytuację na Ukrainie oraz co myślą o zamiarach i planach Rosji, jeśli cokolwiek. Rumunia jest krajem, którego od zawsze trudno rozszyfrować. Z geopolitycznego punktu widzenia jej stolica znajduje się po nieodpowiednej stronie Karpat jeśli zagrożenie ma pochodzić od Rosji, a po odpowiedniej jeśli od Austrii lub Niemiec. Rumunia nastawiona jest na Unię Europejską, ale może stać się jednym z wielu krajów Unii, które tak naprawdę do niej nie należą. W przeciwieństwie do Polaków, dla których historia i opór to tradycja, Rumuni ustawiają się na wiatr. Cieszyłbym się, gdybym się dowiedział o tym, jak im się wydaje, z której strony wieje w tej chwili. Nie sądzę by Rumuni zrobili cokolwiek aby ocalić Mołdawię lub rozdrażnić Moskwę, ale nie mam pewności, czy Mołdawia jest w niebezpieczeństwie. Jak na razie jedno jest pewne: jeśli Rosjanie są w trakcie odzyskiwania Ukrainy to Mołdawia jest ważnym terenem, nie tylko ochraniającym Ukrainę, ale dającym również opcje Rumunii i południowo-zachodniej Europie. Czasem niewielkie połacie terenu, którymi nikt się nie interesuje są swego rodzaju języczkiem u wagi.
W ciągu ostatnich kilku lat odwiedziłem niejednokrotnie Turcję i zamierzam to zrobić jeszcze nie raz. W książce, którą zatytułowałem “The Next 100 Years,” [“Najbliższe 100 Lat”, przypis tłumacza] twierdzę, że w najbliższych 50 latach, może z okładem, Turcja stanie się potęgą. Jestem spokojny o tę prognozę, lecz nadchodząca dekada będzie okresem przejściowym dla Turcji, bowiem z jednego z krajów, które przeciwstawiły się Sowietom członkostwem w sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi Turcja przeradza się w potęgę samą w sobie. Nie będzie niczyim pionkiem; chce tylko chronić swe zagraniczne interesy. Istotnie, zwiększając swą władzę na Bałkanach, Turcja stanie się jedną z sił, której takie kraje jak na przykład Rumunia będą musiały stawić czoło.
Chcę posłuchać jakie Rumuni i Mołdawianie mają w tej chwili zdanie o Turcji. Podnosić się będzie powoli, z pewnością na swej drodze napotykając niepowodzenia i rozczarowania, lecz nawet już teraz jej wpływy handlowe odczuwalne są w całym basenie Morza Czarnego. Chcę też posłuchać jakie Turcy maja zdanie o Rosji (i oczywiście o Iranie oraz o krajach arabskich i środkowoazjatyckich). Celem tej wyprawy jest Rosja z punktu widzenia jej sąsiadów – o tym chcę rozmawiać. Polacy, Ukraińcy, Rumuni i Mołdawianie wciąż chcą o Rosji rozmawiać. Turcy zechcą omówić wiele spraw, jednak zdaje mi się, że najmniej o Rosji. Będę musiał się napracować, by wyciągnąć z nich ten temat.
Teoria Geopolityczna
Koniec końców jadę w te miejsca znając ich pewną konstrukcję analityczną, mając teorię, którą chcę przetestować. To teoria, która zakłada, że świat po zimnowojenny się kończy. Rosja odbudowuje się w historycznie rozpoznawalny sposób. Niemcy rozpoczynają proces redefiniowania siebie samych w Europie, a słabości Unii Europejskiej właśnie zaczynają się ujawniać. Turcja już teraz staje się pomału regionalną siłą. Rozpoczyna się czas, kiedy siły te zaczynają się rozgrywać.
Silna Turcja to dla Stanów Zjednoczonych korzystny scenariusz. USA kończą swe wojny w tym regionie, a Turcja zmotywowana jest do zapełnienia powstałej próżni i walki z radykalnym Islamem. Ci, którzy twierdzą, że rząd Turcji jest radykalnie islamski jest w błędzie, z dwóch powodów. Po pierwsze, Turcja jest głęboko podzielona po swej jednej stronie mając potężnych spadkobierców świeckich tradycji Kemala Ataturka. Są zbyt silni, by dać sobie narzucić radykalną odmianę Islamu. Po drugie, tureckiego rządu islamskiego nie da się porównać z Islamem panującym na przykład Arabii Saudyjskiej. Islam ma wiele odcieni, a ten turecki wywodzi się z historii osmańskiej. Jest subtelny, elastyczny, a przede wszystkim pragmatyczny. Wywodzi się z historii, w której Islam turecki w sojuszu z katolicką Wenecją dominował nad Morzem Śródziemnym. Zatem turecki Islam nie jest wystarczająco silny, by móc zapanować nad sekularystami, i zbyt dumny by poddać się uproszczeniom radykałów. Postąpi jak musi, lecz nie ma w planach niesienia pomocy Al-Kaidzie. Dobrze będzie mimo wszystko porozmawiać z sekularystami, którzy patrzą na obecny rząd ze strachem i nieufnością, i zorientować się czy są jak zwykle z kruchej gliny.
Można powiedzieć, że Stany Zjednoczone z otwartymi rękoma powitają silną Turcję, lecz Rosja już tak się nie zachowa, zwłaszcza w sytuacji gdy będzie w sojuszu z Niemcami. Ameryka nie powinna najbardziej bać się Chin czy Al-Kaidy, lecz fuzji technologii Półwyspu Europejskiego z naturalnymi zasobami Rosji. Stworzy to potęgę, która będzie w stanie rzucić wyzwanie prymatowi Ameryki. O to właśnie chodziło w dwudziestym wieku. Związek Rosji i Niemiec z pewnością dotknie Stany Zjednoczone bez względu na to, na jak wczesnym jest teraz etapie lub jak jest w tej chwili przytłumiony.
Nie mam pewności, czy przywódcy amerykańscy zdają sobie z tego sprawę. Waszyngton to teraz amalgamat po zimnowojennych szablonowych opinii dotyczących Rosji i Europy oraz obsesji na punkcie terroryzmu. Waszyngton nie myśli obecnie w czysto strategicznych wymiarach. Ostatnio jeżdżę tam podenerwowany, ponieważ ludzie stamtąd uważają moje poglądy za alarmistyczne i ekstremalne, a ja uważam, że ich poglądy są przestarzałe i zbyt uproszczone. Właśnie dlatego lubię Austin. Wiem, że na przykład Polacy bardzo przejmują się tym, że Amerykanie nie pojmują tych kwestii. Lecz w Stanach Zjednoczonych Waszyngton zajmuje stanowisko w sprawie, a jedynie z rzadka tworzy historię. Stany Zjednoczone to rozległy kraj, a Waszyngton widzi się jako samo jego centrum, choć nim nie jest. Stany Zjednoczone nie mają centrum, środka. To nacisk świata i społeczeństwa kształtuje ich działania, choć i to odbywa się niechętnie.
Nie mam władzy nad kształtowaniem czegokolwiek, lecz to Polska musi pokazać Waszyngtonowi jak ma ją wspierać. W tym konkretnym przypadku zbadam teorię, którą otworzył nam Piłsudski, zwaną Intermarium. Uważam NATO za twór biurokratyczny, nadzorujący sojusz, którego cele zostały osiągnięte dwadzieścia lat temu. Z amerykańskiego punktu widzenia we Francji i Niemczech niczego nie da się i nawet nie ma już sensu zrobić. Kraje te mają własne interesy i złe położenie geograficzne. TO Intermarium – Polska, Słowacja, Węgry, Rumunia i może Bułgaria – reprezentuje sojusz współczesnego pokolenia. Blokuje Rosję,oddziela ją od Niemiec i odrobinę ogranicza wkroczenie Turcji do Europy Południowo-wschodniej.
Kraje Intermarium są wciąż zauroczone Unią Europejską i NATO, ale to zauroczenie już przygasa. Rok 2008 oraz obojętność Niemiec wobec tych krajów nie było miłe. Przekonują się one również, że NATO to przeszłość. Polacy muszą objąć w tym bloku przywództwo, a Rumuni muszą stanowić jego południową kotwicę. Odnoszę wrażenie, że Polacy rozumują w tym kierunku lecz idea ta jest Rumunom odległa. Tak naprawdę nie jestem pewien, więc chcę się przekonać. Jak dla mnie, wspierana przez USA Polska chroniąca Równinę Północnoeuropejską oraz Słowacją, Węgrami i Rumunią chroniącymi podejścia od strony Karpat ma szansę ochronić Stany Zjednoczone przed tym, czego powinny się najbardziej obawiać: sojuszu Rosji i Niemiec z Europą Zachodnią. Kluczem jest zmiana postrzegania Unii Europejskiej w rejonie Intermarium. Chcę dowiedzieć się jak daleko sprawa ta już zabrnęła.
Oczywiście kwestia ta jest bardzo odległa Waszyngtonowi, który wciąż postrzega Rosję jako kraj, który upadł w latach 90. ubiegłego wieku. Po prostu nie traktuje jej poważnie. Wydaje mu się, że Unia Europejska podskoczyła na progu zwalniającym, ale się wyliże. Waszyngton na razie myśli przede wszystkim o Afganistanie. Z zupełnie oczywistych i zrozumiałych względów Afganistan zajmuje w tej chwili łącza w Waszyngtonie, umożliwiając reszcie świata robić co chce.
Jak już powiedziałem, nie mam władzy nad kształtowaniem czegokolwiek, lecz Stany Zjednoczone zdają się być zaczarowane i nie dostrzegać, że bezbronność i zapomnienie nie jest ogranicznikiem w patrzeniu na świat i przewidywaniu jego przyszłości. Nie buduję tu strategii lecz badam siły geopolityczne. Nie planuję tego, co powinno się wydarzyć, lecz myślę o tym, co najprawdopodobniej się wydarzy. Lecz w dokonywaniu tych rozważań potrzebuję sprawdzić, czy moje wyobrażenia mają pokrycie w rzeczywistości. Dlatego właśnie zacznę od Rumunii.
George Friedman
STRATFOR
221 W. 6th Street, Suite 400
Austin, TX 78701 US
www.stratfor.com
Opracował:
Wojciech Włoch
“This report is republished with the express permission of STRATFOR.