Wprowadzanie w życie Obamacare spowodowało spory rozdźwięk w społeczeństwie, które podzieliło się na zwolenników i przeciwników ustawy mającej pomóc dziesiątkom milionów Amerykanów. A co z tymi, którzy na Affordable Care Act stracą? A że takich będzie bardzo wielu spróbuję dowieść poniższym tekstem.

Młodzi i zdrowi mieszkańcy Stanów Zjednoczonych do tej pory raczej się indywidualnie nie ubezpieczali wychodząc z założenia, iż na choroby mają czas i lepiej odkładać na czarną godzinę. Obamacare zmusi ich do opłacenia składek ubezpieczeniowych lub płacenia grzywien. Średnia opłata miesięczna polisy wg CNN Money oscyluje wokół $330 miesięcznie, więc pewnie do 2016 roku czyli do wyborów prezydenckich młodzi wybierać będą urzędowe kary finansowe bądź odjęcie 1 proc. swoich dochodów.

Mimo zapewnień Baracka Obamy od roku przyszłego do roku 2022 przeciętna 4-osobowa rodzina amerykańska nie tylko nie zaoszczędzi 2.500 dolarów rocznie, ale przez te lata dołoży $6.777 (wartość skorygowana o deflację PKB) – twierdzi zazwyczaj dobrze poinformowany magazyn “Forbes”.

Society of Actuaries przewiduje gwałtowny wzrost cen indywidualnych składek na ubezpieczenie zdrowotne do momentu gdy wystarczająco dużo Amerykanów do Affordable Care Act przystąpi. W pięciu stanach polisy premium potanieją, w Nowym Jorku będzie to zniżka 14 proc. W pozostałych stanach zapłacimy więcej, w Wisconsin rekordowo dużo bo o aż 80 proc. więcej. W Illinois czeka nas podwyżka o 51 proc.

National Review poinformował, że 15.000 pracowników UPS będzie musiało znaleźć polisę dla małżonka lub żony na giełdzie bo pracodawca skorzysta z okazji wprowadzenia nowej ustawy i zmieni reguły gry. Podobnie postąpi prawdopodobnie wiele zakładów pracy bo system nadzoru i wymogów w zakresie ubezpieczenia temu procederowi sprzyja.

Jak twierdzi Think Progress, 48 proc. Amerykanów – czyli prawie tylu ilu nie płaci federalnego podatku dochodowego – otrzyma federalne dotacje na Obamacare. Oczywiście to niemal w całości elektorat Partii Demokratycznej więc głosów w wyborach tylko przybędzie…

Barack Obama w czasach swojej prezydentury stworzył siedem razy więcej etatów w niepełnym wymiarze godzin niż w pełnym zakresie tygodniowych zajęć. Ci półetatowcy zarabiają oczywiście grosze i wyciągają rękę po pomoc rządową. Już co szósty Amerykanin za zakupy nie płaci, rachunek reguluje kartkami żywnościowymi. Rośnie liczba uzależnionych od pomocy, rosną zastępy wyborców jedynie słusznej ideowo partii, która tak dba o swój elektorat…

By uniknąć bałaganu przy wprowadzaniu Obamacare prezydent wydał setki zezwoleń i licencji dla wielkich korporacji, związków i organizacji. Jak wiemy od stuleci taki sposób zaprowadzania porządku to najlepsza zachęta do korupcji i łapownictwa. Pierwsze afery już ujrzały światło dzienne, a to dopiero początek!

Biuro Budżetu Kongresu podało że, iż do 2023 roku nieobjętych systemem opieki zdrowotnej w USA będzie 31 (trzydzieści jeden) milionów osób. W związku z czym trzeba zadać sobie pytanie czy przeciwnicy Obamacare to wrogowie milionów biednych ludzi, jakim potrzebna jest pomoc w dotowaniu ubezpieczenia, czy to osoby, którym nie podoba się natrętna interwencja rządu prowadząca do pogorszenia jakości opieki zdrowotnej i w efekcie uczyni ją jeszcze droższą?

Mandat pracodawcy został przez prezydenta Obamę jednostronnie opóźniony do 2015 roku co jest łamaniem prawa konstytucyjnego, a podatników kosztować będzie 12 mld dolarów.

Statystyki podawane oficjalnie przez stronę rządową mówią o nieubezpieczonych 15 proc. Amerykanów, czyli o 47 mln osób. W liczbie tej są nielegalni imigranci co może i podoba się ich rodzinom oraz rodakom, ale już konserwatywnym mieszkańcom Stanów Zjednoczonych (choć też w ogromnej większości napływowym w którymś tam pokoleniu) niespecjalnie.

Zarobki parlamentarzystów i prawników waszyngtońskich grubo przekraczają o 400 proc. zarobki najuboższych a mimo to 75 proc. ich ubezpieczenia pokrywa pracodawca czyli podatnicy. Dzięki temu dodatkowo do 12 tys. dolarów rocznie zostaje w ich i tak wypchanych kieszeniach. Im Obamacare krzywdy nie zrobi, poważnie chorym w hospicjach, pracującym w barach szybkiej obsługi już zwalnianym z etatów na niepełny wymiar pracy i milionom innych ciężko pracujących, którym zmienią warunki ubezpieczenia na gorsze – niestety tak.

Sławomir Sobczak

meritum.us