Nowy wiek stworzył nam wiele możliwości, w tym również pisarskich. Powstały liczne strony internetowe gdzie możemy popisywać się na wszelakie sposoby, nawet pisząc złośliwe i niczym nieuzasadnione komentarze. Niby nie istnieje cenzura, ale nie każdy umie bez niej żyć. Kierujemy się według reguły: nie zabronione – oznacza dozwolone.
Człowiek kulturalny potrafi ważyć słowa i sam dla siebie jest najlepszym cenzorem, wie co i kiedy wypada powiedzieć czy napisać. Niekiedy możliwość wypowiedzi staje się prawdziwą zmorą. Często przekraczamy własne kompetencje, tylko po to, by komuś dokopać, dołożyć – tak po prostu, bez żadnej przyczyny. Wystarczy posłuchać pierwszej lepszej audycji radiowej, by utwierdzić się w przekonaniu ilu jest ekspertów w naszym mieście. Na szczęście są jeszcze poważne portale, gdzie trudniej dotrzeć z podręcznym pisaniem. Niełatwo dorównać idącym w pierwszym szeregu.
Każdy, kto czuje się na siłach powinien chwytać za pióro, skoro wycofuje się z naszych szkół dzieła Mickiewicza czy Sienkiewicza, musi ich ktoś równie godny zastąpić. Znając wymagania ówczesnych ministrów nie powinno to być zbyt trudne. Należy zatem poszukiwać nowych talentów twórczych, a może właśnie jest wśród nas ktoś, kogo pani minister zechce dołączyć do szkolnych lektur. Może to być jedyna szansa, by zaistnieć z czymś, co piszemy. A jeśli tak naprawdę weźmiemy to na poważne, musimy zbliżyć się do konsulatu, bo tylko on jest władny uczynić z podrzędnego poety mistrza. Nie wolno nam pomijać żadnej liczącej się organizacji, bo ktoś musi nas zaanonsować w stolicy. Niekoniecznie w tym przypadku jakość utworów musi być brana pod uwagę, co udowodniła niedaleka przeszłość. Nie ważne, co robisz, ważne z kim.
Zrzeszenie Literatów w Chicago ma niemały dorobek. Osiem zbiorowych pozycji świadczy o sprawności działania i w tym miejscu nieważne jakich lotów są owe antologie. Trudno jednoznacznie ocenić takowy zbiór, wszak są w nim wiersze prezentujące twórczość różnych osobowości. Kolejny raz przypominam, że nie ma wśród nas asów światowej literatury. Trudno ich znaleźć, bo czas geniuszy już za nami. Nie można jednak krytykować ludzi tylko za to, że chcą coś pisać. Najlepiej przed każdym spotkaniem poczytać własne teksty, by uświadomić sobie, że nie dorównują innym, albo są na tyle podobne, by skwitować je milczeniem. Najpierw trzeba być elokwentnym, by eksponować elokwencję. Jeśli się nam dotychczas nie udało, wśród wielu zapisków, umieścić własnej mądrości godnej uwagi, pozwólmy innym nas wyprzedzać. Nikt nie ma monopolu na pisanie, choć do urzędów drzwi i okna otwiera, choć zdarł skórę na łokciach na ścianach urzędów.
Warto zapamiętać
– Gdy zrozumiesz fale, będziesz swobodnie chodził po wodzie –
O nic więcej nie chodzi, tylko o zrozumienie i powściągliwość, o zrozumienie drugiego człowieka w całości podobnego do ciebie i do mnie. Medialna wielkość w żaden sposób nie dorównuje tej rzeczywistej. To, co dla ciebie jest niczym, dla innych może być bezcenną wartością. Ceńmy zatem słowa, póki mają jeszcze jakąś względną wartość i tylko tym sposobem ocalimy swoją mocno nadwyrężoną osobowość.
Podoba mi się, kiedy żelaznymi zasadami kierują się ludzie morza, kapitanem może zostać tylko ten, co opłynął ziemię i dobrze poznał smak słonej wody. Lubię te reguły, bowiem nie można miedzy nich nic wcisnąć, gwarantuje to ich szczelność, by nie powiedzieć hermetyczność.
Życie nauczyło mnie szanować wszystkich ludzi, choć niekiedy staje się to wręcz niemożliwe, ale wciąż próbuję. Nie ma lepszych i gorszych; są jednie biedni i bogaci, mający „plecy” i ci bez nich.
I tu aż się prosi anegdota: W szpitalu. Wizytujący lekarz pyta młodą mamę: jak tam maluch. Urodził się bez głowy – odpowiada zakłopotana mama. A plecy ma? pyta lekarz. Tak.
Jeśli ma plecy, będzie żył, głowa tu zbędna.
***
Lubię obszerne wstępy, bo właśnie one potrafią zadawać pytania i jednocześnie na nie odpowiadać.
W piątek w JOM odbył się wieczór czterech poetów. Jako pierwsza prezentowała swe wiersze pogrążona w smutku po stracie dorosłego syna Izabela Trzaska. Lament w tym przypadku jest w pełni zrozumiały. Już w Renesansie Jan Kochanowski pisał treny. Żal wylany na papier nie umniejsza żałoby, ale przynosi piszącemu znaczną ulgę. Jeszcze raz składamy Izabeli wyrazy współczucia. Rany się goją, ale takie najdłużej. Izabela Trzaska starała się umniejszyć swój ból czytając wiersze o innym podłożu; miłosne, czy też obyczajowe.
Izabela jest autorką zbioru wierszy „Rymy moje rymy”, lubi opisywać sprawy rodzinne, kocha przyrodę, bowiem całe swoje życie poświęciła wsi. Wszyscy kochamy wieś, ale nie każdy chce się do niej przyznawać, jakby to było coś gorszego od miasta. Izabela Trzaska piastowała w Polsce różne stanowiska: między innymi pracowała jako Agronom. Udzielała się społecznie: przewodnicząca Koła Gospodyń Wiejskich, członkini Wojewódzkiej Rady Kobiet przy ZK i OR w Kielcach. Była społecznym kuratorem sądowym przy Sądzie Rejonowym w Pińczowie. Pisała w chicagowskim Nowym Życiu artykuły w obronie życia poczętego, jest członkiem Zrzeszenia Literatów Polskich i Koła Literacko-Dramatycznego przy Związku Podhalan w Ameryce gdzie mieszka od dawna.
„Cieszę się Panie
– kiedy
zagubionemu właściwą drogę wskażę,
głodnego nakarmię,
pragnącego napoję.
Biednego pieniążkiem obdarzę.
Cieszę się Panie Boże
– kiedy
nieświadomemu dobrą radą służę,
niewdzięcznikowi przebaczyć potrafię,
cierpiącemu choremu współczucie okażę
Cieszę się Panie Boże.
Bogusław Pacer – to poeta pochodzący z Dolnego Śląska. Lubi (co się rzadko zdarza) słuchać ludzi. Uważa (i wg mnie całkiem słusznie), że każdy człowiek może wnieść coś atrakcyjnego, a może nawet ważnego w życie drugiego człowieka. Bogusław lubi podróżować, a podróże – jak wiemy – kształcą i to widać. Często fotografuje i obserwuje świat, co można zauważyć w Jego twórczości. Lubi żartobliwe określenia, drwi z samego siebie, a to już cecha (choć piękna) należąca raczej do przeszłości. Jego wiersze są pełne humoru i przemyśleń. Nic zatem w tym dziwnego wszak zagrał w „Ślubach Panieńskich” samego Aleksandra Fredry. Wszelkie komentarze tu zbędne. Wiersze Pacera opowiadają o człowieku i tym, co go otacza. Wrażliwość powinna mieszkać w każdym artyście, tylko ona gwarantuje to niezwykłe ciepło niezbędne w dobrym wierszu. Żona, córka i mama miały okazję tego wieczoru podziwiać męża, tatusia i syna, czyż to nie najmilsze, co w życiu może spotkać człowieka? Niektórzy uważają to za drobiazg, tak, ale jaki ważny, bowiem z cząsteczek składa się piękno, na które każdy człowiek zasłużył.
Cóż ci mogę dać dziewczyno?
prócz wieczorów, które miną,
prócz tych kwiatów, które zwiędną,
fotografie wkrótce zbędną.
Cóż ci mogę dać kochana?
prócz pachnącej kawy z rana,
prócz tej rosy na trawniku,
krótkich wpisów w pamiętniku.
Cóż ci mogę dać prześliczna?
parę wierszy w starych listach,
trochę gwiazd i księżyca,
tych neonów przy ulicach /…/”
Anna Waluś-Sikoń urodzona w Białym Dunajcu należy do twórców ludowych. Pisze piękną góralską gwarą. Wbrew temu, co mówią – niełatwy to język, ale szlachetny i szanowany. Anna Waluś jest nadal członkiem Związku Podhalan w Polsce, należy też do Stowarzyszenia Twórców Ludowych i Koła Literackiego w Zakopanem. Jej wiersze i gawędy prezentowane były w „Podhalance”,” Hale i Dziedziny”, „Twórczości Ludowej”, „Antologiach Ludowej Liryki Religijnej”,” Prowadzi nas w jasność”. Wielokrotnie została uhonorowana na konkursach poetyckich. Wiersze pisze z potrzeby serca, podobnie jak ja. Jest autorką tomiku wierszy ”Pociechy w stropieniu”, „Między Tatrami a Gorcami”
Jej wiersze prezentował znany z humoru w Chicago poeta Józef Maciasz–Broda.
„Matuś Bozo w naskiej dziedzinie
zwano”Saflarsko” dali Ci imie
kielozta my radzi
ze Cie tys mome
w tyj świyntyj figurce
do Tobie sie uciekamy.
Parafianie się ozfyrneni
w przeróżne stróny świata,
pytomy o wsparcie syćkik
po nadługse lata.
Bo poniewierka za chlebym
wcale nie tako miyło,
Matuś, Ty nos rozumiys
Samaś w potrzebie była./…/
Wiersze poety mieszkającego w Polsce, ale należącego do Zrzeszenia tutejszych literatów prezentowali Barbara Żubrowska i Andrzej Chojnowski – oboje są poetami piastującymi ważne funkcje w zarządzie Zrzeszenia im. Jana Pawła II., wydali własne tomiki.
Nawiązanie współpracy z poetami mieszkającymi w Polsce ma duże znaczenie. Wymiana poglądów dobrze służy poezji, a znajomości nigdy za wiele. Nie możemy w dalszym ciągu klasyfikować poetów na emigracyjnych i krajowych. Granice legły wraz z berlińskim murem i nie powinno być ich między piszącymi również. Trzeba wychodzić do ludzi, inaczej o nas zapomną.
Henryk Jerzy Musa „KOT” urodzony w Sopocie, mieszkający w Pucku. Wiersze pisze od zawsze. Należy do Klubu Szuflada w Tarnowie, jest członkiem Stowarzyszenia Autorów Polskich, Świętokrzyskiego Towarzystwa Regionalnego, Towarzystwa Upiększania Miasta Pucka, działa w Grupie Literackiej w cieniu Bartka, jest członkiem Klubu Literackiego w Brzegu i Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Jego twórczość ukazywała się w dwutygodniku „Człowiek i miasto”, „ Sztandarze Młodych”, „ Integracjach”. Brał udział w konkursach literackich gdzie był wielokrotnie nagradzany. Pięknie pisze o morzu i ludziach, oto fragment:
/…/„chłodny wiatr
niesie orzeźwienie
osadzając na twarzach
przyjemną wilgoć i sól/…/”
w innym wierszu pisze:
„to już listopad
Święto Zmarłych
Dzień wspomnień, refleksji
jak gasnące reflektory życia
odwiedzamy cmentarze groby
modlimy się za tych,
których nie ma już wśród nas
znicze, kwiaty, wiązanki
spotykamy się z rodziną
pamięć o zmarłych jest cenna
bowiem żyją tak długo
jak żyje w nas pamięć o nich /…/”
Słowo wstępne wygłosił o. Jerzy Karpiński – opiekun duchowy poetów. Wieczór prowadzili: Alina Szymczyk i Władysław Panasiuk.
Spotkanie umilał muzycznie Marcin Kowalik, nagłośnienie i światła Ryszard Siek.
Szkoda tylko, że nie wszyscy poeci wspierają swoją obecnością kolegów, których poezja gościła w piątkowy wieczór u o. Jezuitów.
Władysław Panasiuk
meritum.us