Nie wszyscy zachwycają się folklorem, nie każdego bawią kolorowe stroje, ale każdy powinien kochać Ojczyznę, bez względu na poglądy, wiarę i upodobania.
Warto być Polakiem, ale mądrym przed szkodą i wyrozumiałym, dbającym o wszystko co polskie, co nasze. Powinniśmy być czujni w czasach, kiedy zamyka się dwa tysiące szkół, usuwa z pozostałych Trylogię, Pana Tadeusza i pomniejsza rangę historii. Do czego powrócimy, skoro większość majątku narodowego sprzedana, a bieda rozrasta się od gór do Bałtyku, morza bez stoczni, bez nadziei na wiatr. Jeśli zapomnimy o tradycjach i o tym, co polskie, Bóg zapomni o nas.
Oko się cieszy i raduje dusza, kiedy widzę młodych ludzi tańczących krakowiaka, czy poloneza. Niestety obraz to coraz rzadszy i to zasmuca. Młodość ma swoje prawa, ale też i obowiązki. Najgorsza w życiu jest pustka, którą trudno czymkolwiek wypełnić, zastąpić.
Większość z nas przyjechała za chlebem, aż trudno uwierzyć, że w ostatnich latach dokooptowało do braci emigranckiej prawie trzy miliony młodych ludzi, pełnych sił i energii, która winna być spożytkowana w kraju, ku dobru nas wszystkich. Ludzie wykształceni w służbie innego narodu – brzmi nieźle. Bardzo często emigranci mijają się z wyuczonym zawodem i biorą, co popadnie. Z historii wiemy, iż takie praktyki nie służą w żaden sposób budowie ojczyzny.
Likwidacja szkół przyczyni się do wzrostu analfabetyzmu, może nie całkowitego, ale jednak. Rankingi światowe pokazują nasze uczelnie na odległych miejscach. Komuś najwyraźniej zależy, by Polaków upokorzyć, ja myślę, a nawet jestem pewien, że trudno byłoby jakiemukolwiek obcokrajowcowi zaliczyć jeden rok w uczelni nad Wisłą. Mam tu na myśli renomowane wyższe szkoły państwowe, bo prywatne jak wszędzie dbają jedynie o czesne. Ćwierć wieku obserwuje i podziwiam mądrość absolwentów rozmaitych szkół, dlatego dziwię się tym rankingom. Nie możemy być głupszym narodem tylko dlatego, że jesteśmy mniej zamożni. Niekoniecznie biedny musi oznaczać głupi. Zatem brońmy naszego szkolnictwa, które niedawno napawało nas dumą. Nie dopuśćmy do tego, by nasze wnuki w przedszkolu uczyły się seksu i głupich reguł o dziwacznych związkach. Nie musimy wcale naśladować zachodu, kolebki zła i rozpusty. Kosztem upadłych murów na Wschodzie, rosną jeszcze potężniejsze po przeciwnej stronie. Zło potrafi się przemieszczać, ominąć różne przeszkody i fortyfikacje, a słowa milkną wraz z mówcami. A wszystko to, bo zanika patriotyzm, niemodne stają się rzetelne słowa, a człowiek często przypomina rozwścieczone zwierzę. Napada i gryzie, kąsa jadowitym językiem, depcze i poniewiera. Obce mu zasady i obca mu wiara, podąża za zdobyczą o igrzyska prosi. Gladiator, któremu obiecano wolność za cenę nieludzkiego czynu.
Ale większość woła chleba, bo o pracę niełatwo, czy taka Polska po nocach ci się śniła?
Czy o taką Warszawę młodzież w powstaniu walczyła, która dostępna tylko dla wybranych, czy o takiej Baczyński w pieśniach opowiadał.
Nie musimy szukać za granicą chleba, bo my nie gęsi własny język mamy i własne ziemie jeszcze niesprzedane, i Bałtyk, nad którym nowe stocznie staną. Popłyną drobnicowce i tankowce w daleki świat, by rozsławiać polskie imię. Już nie będzie obcy pluł na twarz Polaka – tak nam dopomóż Bóg.
Żniwa. Wyrosło nam zboże, choć rolnictwo gaśnie i o tym chciałbym opowiedzieć właśnie.
Zaznaczyłem jednak, o co walczyć trzeba, bo wszystko się obraca wokół kromki chleba. Kiedy jej zabraknie, na nic wszelkie sprawy.
Rolnictwo w naszym kraju upada jak wszystko, więc obawy o chleb w pełni są zasadne. Dzisiejsza wieś przypomina podmiejskie osiedle, takie bez koni, bez krów, a łany zbóż tylko czasami zachwycą nasze oczy. I znów powracamy gdzie nasze korzenie:
/…/„do tych pól malowanych zbożem rozmaitem,
wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem;
gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała,
gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała,
a wszystko przepasane jakby wstęgą, miedzą
zieloną, na niej z rzadka ciche grusze siedzą.”
Szkoda, że przyszłość maluje się inaczej, a może to tylko koszmarny sen. Jeszcze przyjdą mądrzejsi ministrowie i przywrócą piękno, którym się żywimy.
Nie wolno nam zapominać o tradycjach, nie możemy deptać grobów naszych przodków, bo tak naprawdę nic mądrzejszego nie wymyślimy.
“Chleba naszego powszedniego, daj nam dzisiaj…” i Bóg daje, zapomina o naszych występkach, Jego hojność nie ma granic.
Dlatego ludzie dobrej woli nie zapominają o tym, by podziękować za ten największy ziemski dar. Chleb i woda, bez których nic nie znaczymy mimo naszych osiągnięć i wzlotów.
Już od wielu lat w Chicago Alina Szymczyk ze swoim teatrem dziękuje za chleb. Tym razem Teatr Rzepicha gościł na Władysławowie. To niewątpliwie zasługa Jezuitów, którzy od niedawna gospodarzą w kościele św. Władysława.
Nowy proboszcz o. Marek Janowski ostro ruszył do boju. Dzięki temu mamy już nowe elektroniczne organy i nowego organistę. W duecie brzmią wybornie. Jakie proboszcz ma dalsze plany, nie wiem, ale wszystko wskazuje na to, że niemałe. Niech zatem Bóg Go prowadzi, a ludzie pomagają, bo cóż jeden człowiek może.
Mam nadzieję, że znajdzie się miejsce w sali pod kościołem dla tutejszych artystów, w tym również poetów. Mamy sporo do powiedzenia, a poezja to nic złego, również tym sposobem można chwalić Boga. Poeci u Jezuitów, to już chyba tradycja, zatem może warto ją utrzymać.
Powróćmy jednak do Dożynek i zespołu, który je tworzył. Cały program opowiadał o ciężkiej pracy rolnika i chlebie, który nie rodzi się łatwo. Bogatej treści poezja i towarzyszące jej pieśni budziły zainteresowanie widowni.
O. Jerzy Karpiński pięknie wprowadził gości na Polską wieś, gdzie łany jęczmienia złociły się kłosem, gdzie echo porywało kos ostrych śpiewanie. Wieś nasza ma coś w sobie, pozwala nam tęsknić i być zachwytem. Polska wieś falująca pszenicą i żytem i łąk zapachem przyciąga do siebie. To tak jakbyś był w niebie i wraz z aniołami przelatywał na Polską i nad złocistymi jęczmienia łanami i żytem, co swe ręce wyciąga do nieba. Zda się, że mórz fale kłębią się i złocą, a tam rolnicy przy żniwach się pocą, by wystarczyło chleba dla każdego. Ale chleb nie dociera w najdalsze zakątki, rosnące ceny nie służą biedocie. Na kuli ziemskiej zbyt dużo jest głodu. Niekiedy myślę; daremny pot rolnika, nikogo ciężka praca nie zachwyca, głupie decyzje niesie polityka rozsiewając nędzę i cierpienie ludzi.
Musimy młodym przekazywać wiedzę i uczyć tradycji, co wyszła spod strzechy. Młodzi pochodzący z miast nie wiedzą gdzie chleb rośnie i jak długa droga prowadzi do pieca.
Nie musimy dopatrywać się we wszystkim mody, krytykować wieś, nie wszyscy urodziliśmy się w Warszawie. Należy pamiętać, iż wieś żywi miasta. Coraz częściej się przekonujemy, że nie wszystko, co kupimy w marketach da się zjeść. Modyfikacje są dobre, ale najmniej służą zdrowiu człowieka.
Widowisko dożynkowe opracowane i wystawione przez Alinę Szymczyk, która doskonale zna obrządki i tradycje, w pełni zasługuje na uznanie. Puste byłyby lata bez dożynek. To takie Polskie i takie nasze. Zmieniła się nieco obsada teatru, jedni wyjechali, inni wyrośli. Całym pocieszeniem są małe dziewczynki, które zdobią teatr i grają znakomicie. Były też wyróżnienia w postaci wianków. Wśród dekorowanych znalazłem się również ja, choć sam nie pojmuję za co, ale cieszę się, że zostałem zauważony w tłumie i otrzymałem piękną żniwną wiechę. Wiele też pracy i serca włożono w wieńce dożynkowe – za wszystko dzięki!
Przygotowanie takiego widowiska wymaga wiele pracy i poświęcenia, zważywszy na to, że głównym zajęciem na emigracji jest praca jako jedyny środek utrzymania. Tm bardziej podziwiam aktorów i dziękuję im za włożony trud w podtrzymanie naszych pięknych tradycji.
W przerwach, co nie jest bez znaczenia, tańczył prowadzony przez panią Solarz, Zespół Pieśni i Tańca „Wici”. Młodzież pięknie zaprezentowała poloneza i krakowiaka, był też Lajkonik.
Nie pędź tak Polaku, czasami przystań, by całkowicie nie zatracić przyjemności podróży w jakiej ciągle się znajdujesz.
Władysław Panasiuk
Foto: Krzysztof Ruła
meritum.us