Londyński wieżowiec korzystając z efektu soczewki podpalił drzwi do pobliskiego zakładu fryzjerskiego i zniszczył tapety w kafejce. Pozwolił też na smażenie jajek na chodniku.

W sercu londyńskiego City oddano do użytku w stanie surowym 37-kondygnacyjny budynek. Inwestycja pochłonęła 361 mln dol. Drapacz chmur ze względu na swój oryginalny kształt został nazwany przez londyńczyków Walkie-Talkie (u podstawy jest węższy niż u szczytu).

Wędrująca plama słońca

Podczas słonecznej pogody w ubiegłym tygodniu (29 stopni C) okazało się, że budynek ma niezwykłe właściwości i zasługuje na miano opiekacza, zapalniczki, frytkownicy. Wyłożona szkłem południowa elewacja budynku zadziałała jak soczewka. Efekt? W ciągu dwóch-trzech godzin wzdłuż budynku przesuwała się plama skumulowanych promieni słonecznych.

Energetyczna wydajność wieżowca jest imponująca. Wędrująca plama stopiła karoserię luksusowego jaguara, stojącego na pobliskim parkingu, podpaliła drzwi do zakładu fryzjerskiego i uszkodziła wykładziny w wietnamskiej kafejce.

Wieści szybko się rozeszły. Budynek zaczął przyciągać tłumy londyńczyków, turystów oraz dziennikarzy, którzy ugotowali tam wiele jajek i usmażyli jajecznicę. Podjęto nawet próbę usmażenia steku. Najwyższa odnotowana temperatura tego cieplnego fenomenu to 117 st. C.

Ali Akay, właściciel zakładu fryzjerskiego, powiedział, że słońce w pewnym momencie było na niebie w takiej pozycji, że spowodowało efekt soczewki na drzwiach jego zakładu i wywołało pożar. – My tu sobie pracujemy, a nagle widzimy, że spod dywanu wydobywa się dym. Próbowaliśmy ugasić ogień. Dopiero wtedy klienci powiedzieli nam, co się dzieje – mówił dziennikarzom Ali Akay. – A przecież nikt nie przyjdzie do zakładu, kiedy płoną w nim drzwi wejściowe. To poważna sprawa. Zagraża zdrowiu i bezpieczeństwu ludzi. Takie rzeczy powinno się przewidzieć wcześniej, zanim drapacz chmur zbudowano – dodaje.

Podobne problemy miała Diana Pham, właścicielka wietnamskiej restauracji. – Było bardzo gorąco. Zrobiło się przeraźliwie jasno. Myśleliśmy, że coś się zapaliło w restauracji. Dopiero przychodzący goście powiedzieli nam, co się dzieje – opowiadała Pham. – Przysmażyła się wykładzina i tapety.

Poszkodowani biznesmeni i właściciel auta są wściekli. Zapowiadają, że będą dochodzić swoich praw. Podnoszą też, że zjawisko jest niebezpieczne dla zdrowia przechodniów.

Reakcja deweloperów była natychmiastowa. Zgłosili problem do rady Londynu. Zobowiązali się także do wykonania prac, które zapobiegną możliwym szkodom. Z przeprowadzonych przez deweloperów analiz wynika, że przy słonecznej pogodzie cały ten fenomen może potrwać jeszcze ok. dwóch-trzech tygodni, po dwie – trzy godziny dziennie.

Zagotował wodę w basenie

Rada Londynu zgodziła się, by deweloperzy ustawili ekrany osłaniające ulice przed skupionymi przez budynek Walkie-Talkie promieniami słonecznymi.
Deweloperzy zapewnili również, że będą szukać rozwiązań długoterminowych. Stwierdzili, że są w intensywnym kontakcie z poszkodowanymi biznesmenami. Zadbali też, by trzy miejsca z tego eksponowanego parkingu zostały wyłączone z użytku.

Trzeba jednak wiedzieć, że deweloperzy zamówili projekt budynku u urugwajskiego architekta Rafaela Vinoly. Ten zaś, jak się okazuje, miał już podobne problemy z zaprojektowanym hotelem Vdara w Las Vegas. Hotel ten w 2010 roku, korzystając z efektu soczewki, zagotował wodę w basenie i poważnie poparzył  kilku gości.

aig, Daily Mail, Business Insider, Bloomberg

ekonomia.rp.pl