Kończy się powoli sezon żeglarski w Chicago. Rozegrane w miniony weekend regaty O Puchar Ambasadora RP w Waszyngtonie były zwieńczeniem krótkiego, ale obfitego w wydarzenia lata polonijnych wodniaków.
Paradoksalnie to co najważniejsze w świecie jachtingu naszej diaspory działo się w… Kanadzie. Tam do prestiżowych regat Lake Ontario 300 przystąpiła jednostka wyjątkowa, a już na pewno jedyna w USA pływająca pod polską banderą. To „Husaria”, której właścicielem jest Krzysztof Kamiński, chicagowski biznesmen i szef Inter Pro Sailing Team. Jacht kupiony i wyremontowany przez niego kilka lat temu w Vancouver przeszedł na przełomie 2011 i 2012 roku ciężki kilkumiesięczny rejs z rodzimego portu na Karaiby, gdzie brał udział w wielkim spotkaniu polonijnej żeglarskiej braci z całego świata. Po słynnym już Memoriale Władysława Wagnera (dla niewtajemniczonych: http://dziennikzwiazkowy.com/reportaze-2/karaibski-memoria-wadysawa-wagnera/) “Husaria” na Morzu Karaibskim wzięła udział w kilku prestiżowych regatach z załogantami z Chicago i Kanady. Nowoczesnym Farrem 47 najczęściej opiekuje się znakomity żeglarz z Toronto Ireneusz Zubko. Właściciel jednostki z przyczyn oczywistych dowodzi jachtem tylko w czasie najważniejszych imprez, a taką były właśnie tegoroczne zawody na Karaibach i na Jeziorze Ontario. Zanim jednak „Husaria” dotarła do Kanady pokonała tysiące mil z St. Martin, mając na pokładzie głównie polonusów z krainy „pachnącej żywicą”.
Obsada w lipcowych regatach również była niemal w całości kanadyjska, zresztą przedstawmy ją w komplecie:
Jurek Bulkowski | Spinnaker trimmer |
CAN |
|
Krzysztof Kaminski / Irek Zubko | Skipper |
USA |
|
Krzysztof Kaminski | Captain |
USA |
|
Adam Kurzawa | Tactician |
CAN |
|
Bartek Maciejczuk | Bow |
CAN |
|
Andrzej Muszynski | Offside trimmer |
CAN |
|
Leszek Partyka | Headsail Trimmer |
CAN |
|
Mateusz Partyka | Mast |
CAN |
|
Aleksander Piernicki | Spinnaker trimmer |
CAN |
|
Maciek Sadowski | Headsail Trimmer |
CAN |
|
Teodor Sroka | Main Trimmer |
CAN |
The Greatest Yacht Race on the Lakes – to oficjalny slogan tych gigantycznych zmagań, w których bierze udział średnio ok. 150 jachtów. Tegoroczne regaty LO 300 były najwolniejszymi w historii, na co oczywiście wpływ miał słaby wiatr. Tym bardziej miło mi donieść, że „Husaria” była najszybsza bijąc 113 innych jachtów, które dopłynęły na linię mety w Port Credit po pokonaniu 300 mil morskich. Polski jacht (POL 9416) zwycięzcą najdłuższych regat na świecie na wodach słodkowodnych ( LO ma 300 mil morskich, a wyścig na trasie Chicago-Mackinac liczy 333 mile drogowe jest więc o 19 km krótszy) co bardzo cieszy, a już styl w jakim wygrała dzielna załoga wprost zachwycił. Polska jednostka przybyła na metę po 2 dniach 18 godz. i 16 min., i Polacy zdążyli oblać się szampanem na mecie, wypić piwo postawione przez sponsora imprezy Che DeCastro z „Yacht Shopu”, wykąpać się i przespać gdy nadpłynęły następne jednostki. Ostatnie jachty dopłynęły do Port Credit nawet 3 dni po „Husarii” o czym nie omieszkały donieść media kanadyjskie. Z kolei polonijne jachty chicagowskie zanotowały wyjątkowo słaby występ w regatach Chicago – MacKinac Island i powinniśmy o tym jak najszybciej zapomnieć.
„Husaria” już dobiła do brzegów jeziora Michigan pięknie powitana tydzień temu przez polonijny świat żagli i media. Z eksperymentalną – nazywając delikatnie – załogą jacht stanął do walki o Puchar Ambasadora RP. Pan Ryszard Schnepf przybył na regaty z Waszyngtonu i osobiście wręczał nagrody zwycięzcom, razem z panią konsul generalną Pauliną Kapuścińską.
Najszybszy na krótkiej trasie regat okazał się jacht „Pinball Wizard” Leszka Ziółkowskiego i Piotra Dąbrowskiego, wyprzedzając „Husarię” Krzysztofa Kamińskiego, któremu pomagał jedyny stały załogant „Inter Pro” Stanisław Kasiarz. Oczywiście po przelicznikach te dwa najszybsze jachty polonijne w czołówce się nie znalazły, zawody wygrał „Yellow Mellow” Waldemara Emmericha, Jacka Zawadzkiego i Tomasza Citaka przed „Shalmą” i „Grytfikenem” Piotra Mądrzyka.
W sumie wystartowało 13 jednostek, komisja regatowa urzędowała z gośćmi na jachcie komandora JCYC Grzegorza Gołąbka „Forte Sea”, a po emocjach związanych z wyścigiem na wodzie odbyła się nader udana część oficjalna i jeszcze weselsza nieoficjalna, na których wręczono nagrody i rozmawiano do późnej nocy przy dźwiękach muzyki w wydaniu grupy Pawła Pospieszalskiego. Tematów rozmów było bez liku, od zapowiedzi ze strony ambasadora Schnepfa, że postara się przybyć na jesienny bal JCYC, a w przyszłym roku pomoże przy okazji regat w promocji polskiego przemysłu, którego część produkuje już tysiące jachtów i motorówek. Pani konsul również okazywała zadowolenie z przeprowadzonych zmagań, zresztą p. Kapuścińska niedawno była matką chrzestną jednostki „Konrad”, która po generalnym remoncie jest siedzibą JCYC w marinie przy 31 i Lake Shore Drive. Sporym wzięciem cieszył się gość specjalny imprezy, Andrzej Fonfara wygrał wszak ostatnią walkę na stadionie chicagowskim US Cellular i pewnie zmierza na spotkanie z czołówką światową w swojej kategorii.
Już za kilka dni, przy okazji Labor Day wystartują kolejne regaty, w których wezmą udział polonijne jednostki. Tym razem to Tri State, a że będzie to setna edycja słynnego wyścigu do St. Joseph w Michigan spodziewane są ekstra emocje i niesamowita feta. W okolicy tegorocznego Święta Dziękczynienia odbyć się ma – wg zapowiedzi szefostwa JCYC – bankiet klubowy i miejmy nadzieję, że na obietnicach się nie skończy, bo przez ostanie dwa lata imprezę odwoływano, a wszyscy pamiętają nadzwyczaj udany bal z okazji 40-lecia klubu spod znaku Conrada. Może też warto przedyskutować sprawę powrotu JCYC do struktur Polish Yachting Association of North America (PYANA)? Organizację polonijnych klubów żeglarskich w Północnej Ameryce tworzą: Polski Klub Żeglarski w Nowym Jorku, Polsko-Kanadyjski Klub Żeglarski “Zawisza Czarny”, Polsko-Kanadyjski Jacht Klub “Biały Żagiel” oraz Yacht Klub Polski San Francisco i na dobrą sprawę to trochę niepojęte, że najstarszy z polskich klubów nie należy do tej grupy. W każdym bądź razie o stan polonijnego żeglarstwa nie ma się co martwić, wszystkie polskie kluby w Chicago trzymają się dzielnie i nie narzekają.
A mnie się marzy taki dzień, kiedy polonijni żeglarze połączą siły i wspólnie… Ech, na razie to niestety marzenie, ale może już wkrótce? Natomiast już za kilka dni napiszę o następnym Memoriale Władysława Wagnera bo mamy już termin i wstępny program. Powiem tylko, że będzie się na tej małej wysepce karaibskiej wiele działo i już dziś zapraszam: TrellisBay, Tortola, British Virgin Islands: 6-7-8 lutego 2015 roku!
Sławomir Sobczak
meritum.us
zdjęcia: Konsulat Generalny RP w Chicago