Weszliśmy w okres najgorszych stosunków amerykańsko-rosyjskich od upadku komunizmu. Nie jest to bynajmniej nowa zimna wojna, ale jeśli ochłodzenie potrwa dłużej, Polska może stać się dla Stanów Zjednoczonych sojuszniczym krajem frontowym, warto to wykorzystać w naszym interesie.
Tym bardziej, że także relacje rosyjsko-niemieckie nie należą do najcieplejszych. Od dawna Moskwa nie miała w Europie i USA tak złych notowań.
1
Prezydent Barack Obama nie spotka się z Władimirem Putinem przed szczytem G20 w Petersburgu, a Biały Dom ogłosił zastopowanie relacji z Rosją. To ostatni akord eskalacji napięcia między oboma krajami.
Dzieli je nie tylko ocena sytuacji w Syrii i Iranie, sprawa Magnickiego, adopcji rosyjskich dzieci przez amerykańskie małżeństwa czy wreszcie azylu dla Snowdena, ale – co dla Polski ważniejsze – program antyrakietowy, a także eksport gazu skroplonego.
Rosja jest w tej rozgrywce graczem słabszym, każdy dzień napięcia w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi to dla niej strata. Chyba tylko potrzebą połechtania nacjonalistycznej opinii publicznej oraz legitymizacji władzy Putina poprzez prężenie mięśni na arenie międzynarodowej można wytłumaczyć, że w ogóle zdecydowała się na otwarty spór z Ameryką.
Czy Moskwa może zastopować rozmieszczenie amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Europie? Czy ma narzędzia, by powstrzymać eksport amerykańskiego gazu skroplonego? Czy zdoła odwołać na przykład jesienne manewry NATO w Polsce i krajach bałtyckich? Czy wreszcie ma szansę uniemożliwienia transferu amerykańskiej lub europejskiej technologii wojskowej do Polski w ramach kontraktów zbrojeniowych? Odpowiedź na wszystkie te pytania brzmi – nie.
Ameryka zaś potrzebuje Moskwy właściwie tylko do tranzytu zaopatrzenia dla wojsk w Afganistanie, a i to przestanie być sprawą palącą wraz z ich redukcją w 2014 r.
W pozostałych ważkich kwestiach, choćby nałożenia sankcji międzynarodowych na reżim syryjski, Rosja ze swoim „niet” w Radzie Bezpieczeństwa ONZ pozostaje bezużyteczna. W grę wchodzi ewentualnie jeszcze dalsza redukcja arsenałów nuklearnych, ale obecnie nie jest to już ścisły warunek bezpieczeństwa światowego, więc Waszyngton może odłożyć tę sprawę na półkę i zaczekać do lepszych czasów.
2
Polska postawiła w przeszłości na Amerykę, marząc o specjalnych relacjach ze światowym mocarstwem, liczyliśmy na transfer technologii wojskowych, obecność na naszym terytorium wojsk USA i tarczy antyrakietowej. Bez wahania posyłaliśmy żołnierzy do Iraku i Afganistanu, by wesprzeć Amerykę. Na niewiele się to zdało, rzeczywistość w postaci F16, garstki Amerykanów w Łasku oraz zakończonego już programu rotacyjnej obecności baterii nieuzbrojonych rakiet Patriot daleko odbiega od wyobrażeń. Dla USA byliśmy krajem bez znaczenia strategicznego.
Sytuacja ta może się jednak odmienić wraz z zaostrzeniem relacji Waszyngtonu z Moskwą. Jeśli Rosja zacznie być ponownie postrzegana jako potencjalny przeciwnik, znaczenie Polski urośnie. Rozumieli to republikanie, w bliskich im ośrodkach analitycznych kwitła myśl o nas jako antyrosyjskiej „pierwszej linii obrony”, owocem takiego postrzegania spraw mogłoby być dozbrojenie polskiej armii i transfer technologii wojskowych.
Po zwycięstwie wyborczym Obamy sprawa stała się nieaktualna. Reset z Rosją, przerzucenie strategicznej uwagi USA w rejon Pacyfiku nie wróżyły Polsce dobrze, dlatego też zaczęliśmy cieplej patrzeć na Europę i europejski sprzęt wojskowy w kontekście naszego bezpieczeństwa.
3
Obecne napięcia między Rosją i Stanami Zjednoczonymi to jeszcze nie konflikt, jeśli jednak władze rosyjskie będą dalej nie tylko brnąć w antyamerykańską retorykę, ale także pozycjonować się na światowej scenie w kontrze do Waszyngtonu – co na razie bardziej głoszą, niż czynią – z pewnością spotkają się z retorsją. Wzrok znad Potomaku musi wówczas paść na Polskę.
Sojusz z USA byłby więcej niż pożądany, ale tym razem na konkretnych warunkach. Najbardziej potrzebujemy od Ameryki transferu technologii wojskowych, zainstalowania na naszym terytorium na stałe tarczy antyrakietowej oraz w przyszłości dostaw amerykańskiego gazu płynnego.
Jeśli wszystkie te punkty zostaną zrealizowane, staniemy się świetnym krajem frontowym kontrującym ambicje Rosjan w Europie. Pozostaje pytanie, czy wolta administracji Obamy jest aż tak głęboka, czy może to tylko chwilowy antyrosyjski pomruk amerykańskiego imperium?
Andrzej Talaga
Rzeczpospolita