Obama powinien odwołać wrześniową podróż do Rosji – uważa wielu wpływowych polityków w USA.

To efekt przyznania azylu w Rosji Edwardowi Snowdenowi, który ujawnił podsłuchy dokonywane na wielką skalę przez amerykańskie służby. W Waszyngtonie mówi się otwarcie, że temperatura stosunków rosyjsko-amerykańskich osiągnęła najniższy poziom od czasów zimnej wojny. Wrócił też pomysł, aby dokończyć jak najszybciej budowę systemu obrony rakietowej w Europie, czemu przeciwstawia się Rosja.

Ominąć Petersburg?

Edward Snowden, były pracownik wywiadu USA, który ujawnił szczegóły amerykańskich programów inwigilacji rozmów telefonicznych, zdołał się wymknąć bez rozgłosu z moskiewskiego lotniska, gdzie przez ponad miesiąc przebywał w strefie tranzytowej. Zdążył jeszcze ujawnić kolejne dokumenty, czym dodatkowo rozdrażnił Amerykanów.

Na reakcje nie trzeba było długo czekać. Biały Dom dał do zrozumienia, że Barack Obama może nie polecieć we wrześniu do Petersburga na szczyt G20, a wcześniej do Moskwy na rozmowy z prezydentem Władimirem Putinem. Rzecznik Jay Carney mówił o „głębokim rozczarowaniu” prezydenta i o tym, że decyzja Kremla przez dłuższy czas odbijać się będzie na wzajemnych stosunkach.

O ile reakcja Białego Domu mieściła się jeszcze w granicach dyplomatycznego dyskursu, na Kapitolu nie bawiono się w zakładanie rękawiczek.

Senator Robert Menendez, demokrata z New Jersey, nazwał Snowdena zbiegiem, który powinien stanąć przed amerykańskim sądem, a nie cieszyć się wolnością jako azylant w Rosji. Sąsiad zza miedzy senator Chuck Schummer z Nowego Jorku (też demokrata) zasugerował zmianę miejsca, w którym mógłby odbyć się szczyt G20.

Dla republikańskiego senatora z Arizony Johna McCaina działania Rosji stanowiły „obrazę i były celowym działaniem mającym na celu poniżenie USA”. McCain wezwał też do fundamentalnego przemyślenia stosunków z Rosją Władimira Putina. Jego zdaniem reakcją Waszyngtonu na działania Kremla powinno być zaostrzenie ustawy nakładającej sankcje na osoby łamiące prawa człowieka w Rosji. Opowiedział się też za dalszym rozszerzaniem NATO bez oglądania się na sprzeciwy Moskwy, a także wybudowaniem tarczy antyrakietowej w Europie. Wreszcie McCain chciałby wspierać czynnie rosyjską opozycję, walczącą o poszanowanie zasad demokracji i rządy prawa w tym kraju.

Mimo prób rosyjskiej dyplomacji bagatelizowania sprawy Snowdena, groźba nieobecności Obamy w Moskwie, w której miałoby się odbyć spotkanie prezydentów USA i Rosji, wydaje się jak najbardziej realna.

Nici z resetu

Już same czołówki wiadomości telewizyjnych oraz nagłówki dzienników na temat prezydenta USA odwiedzającego miasto Snowdena mogą być wizerunkową katastrofą. Sprawa ma jednak dużo szerszy kontekst. Prezydent USA jest krytykowany przez prawicę za powrót do polityki „appeasmentu” wobec Kremla. Efekty strategii resetu w stosunkach z Moskwą wydają się mizerne.

Białemu Domowi nie udało się przełamać sprzeciwu w sprawie tarczy antyrakietowej ani osiągnąć postępu w negocjacjach na temat programu nuklearnego Iranu, w czym miała mu pomóc rosyjska dyplomacja.

Paul Saunders, dyrektor waszyngtońskiego think-tanku Center for the National Interest, zastanawia się w ogóle nad celowością spotkania Obama–Putin w przyszłym miesiącu. Jego zdaniem trudno określić cel, jakiemu miałoby służyć pokazanie się obu polityków razem tuż przed petersburskim szczytem G20.

W tym samym tonie wypowiedział się także wpływowy i sprzyjający Obamie dziennik „The New York Times”, przypominając cały katalog spraw niezałatwionych z Kremlem – opór Moskwy w sprawie interwencji w Syrii, brak porozumienia w sprawie redukcji arsenałów nuklearnych, kwestię budowy tarczy antyrakietowej oraz programu nuklearnego Iranu.

Oliwy do ognia dolały jeszcze zapowiedzi Rosjan, że na czas przyszłorocznych zimowych igrzysk olimpijskich w Soczi nie zostanie uchylona przyjęta w czerwcu ustawa zakazująca „propagandy nietradycyjnych relacji seksualnych”. W przypadku cudzoziemców przewiduje ona grzywnę w wysokości około 130 dolarów, areszt do 15 dni oraz deportację z Rosji. Amerykańskie środowiska gejowskie ostro protestują przeciwko temu prawu i twierdzą, że sportowcy o odmiennej orientacji seksualnej mogą się czuć zagrożeni podczas olimpiady. W San Francisco, gdzie wspólnota gejowska jest szczególnie liczna i wpływowa, głośne są apele o bojkot olimpiady w Soczi, a także rosyjskiej wódki jako towaru najmocniej kojarzonego z krajem rządzonym przez Putina.

Tomasz Deptuła

Rzeczpospolita